Dinghy Baltic Passage, czyli małymi żaglówkami przez Bałtyk
Czworo żeglarzy planuje w najbliższym czasie śmiałą wyprawę dwiema odkrytopokładowymi, lekkimi drewnianymi mieczówkami przez Bałtyk do Szwecji, a następnie w głąb tego kraju. Łodzie już zostały przez nich własnoręcznie zbudowane ze sklejki, a teraz trwają przygotowania organizacyjne do rejsu.
Narodziny pomysłu
Musiało do tego dojść. Najpierw „Black Betty” wgryzła się w jeden z największych fiordów Norwegii Lysefjorden, rok później „Trinidad” odbyła swą dziewiczą podróż z Małopolski do morza. Niedzielne pływanie przestało nam smakować – chcieliśmy „niedźwiedziego mięsa”. Zimą tego roku nieśmiało zaproponowałem dopiero co poznanemu Olkowi wspólną wyprawę naszymi jachcikami. Myślałem o Fiordach, bądź wypadzie cieśninami na Rugię. Olek milczał kilka dni, po czym wyskoczył z bombą – a może by tak na Bornholm? Spadłem z krzesła.
Idea nabiera formy
Trudno planować zdalnie, zwłaszcza że nigdy wcześniej się nie spotkaliśmy, nasz kontakt ograniczał się do maila. W poszukiwaniu straconego czasu pojechaliśmy więc na Kolosy do Gdyni, następnie urządziliśmy się kilka konferencji tawernianych w Krakowie. Pomysł docierał się i docierał aż dotarł o Kristianstad, zabytkowego miasteczka w głębokim interiorze Szwecji. Smak tradycyjnego duńskiego śledzia nie zatrzyma nas na Bornholmie, popłyniemy do Skanii, by następnie wybrzeżem pociągnąć wzdłuż Zatoki Hanö do Åhus aż do rzeczonego Kristianstad. Nasze łupinki zmierzą się nie tylko z otwartym morzem, ale i meszkami znad szwedzkich rzek. Wniosek zdobył poparcie wszystkich Prelegentów. Po powrocie do Warszawy Olek wartko zabrał się do badań kartograficznych, których owoce można obejrzeć tutaj http://maps.google.pl/maps/ms?hl=pl&ie=UTF8&msa=0&msid=208746491475467070881.0004a1da5e4fddcc7f677&z=8
Ponieważ na każdym „galeonie” było jedno wolne miejsce wkrótce do naszej mini eskadry dołączyli Maryna Nartowska i Piotr „Daniel” Stokłosa. Ekspedycja Dinghy Balic Passage była w komplecie.
Trochę techniki
”Black Betty” i „Trinidad” powstały z zestawów (wycięte panele z sklejki) dostarczonych przez producenta – Salmoboats.com, który obecnie jest partnerem naszej wyprawy. Ich budowa zajęła nam około 10 miesięcy, co spowodowane było niesprzyjająca pogodą i sprawami przyziemnymi. Salmo 15-S lugger mają po 4,6 metra długości i kształtem kadłuba nawiązują do tradycyjnych łodzi rybackich z regionu Bretonii. Są zbudowane ze sklejki techniką szycia i sklejania. szybrowy miecz sięgający 0,9 metra pod wodą, falszkil biegnący od dziobnicy aż po skeg oraz unoszony w całości ster. Sama konstrukcja została zaprojektowana pod ambitne, jak na day sailera, podróże. Mimo niewielkich, nawet jak na łódź śródlądową, rozmiarów idealnie nadają się do dłuższych rejsów. Ani Olek, ani ja nie narzekaliśmy podczas poprzednich sezonów ( a trzeba wspomnieć że do drobinek się nie zaliczamy). Po założeniu tentu (tzw. patent aleksandryjski)lub bezczelnego rozbicia na deku zwykłego namiotu (patent filipiński), jest sucho i w miarę wygodnie. Mało tego, miejsca do spania jest więcej niż na „prawdziwych” jachtach!
Obecnie łódki przechodzą serię zabiegów kosmetycznych mających na celu przygotowania ich do morskiej włóczęgi – montujemy instalacje zenzowe z ręczną pompą, kompasy, siatki zabezpieczające bagaż itp. Chociaż zamierzamy wystartować tylko przy dobrej pogodzie, niemniej możliwość wywrotki musimy brać pod uwag - na burtach znajdą swój miejsce dodatkowe komory wypornościowe(z optymista), w zenzie zaś umocujemy 60 kg balastu. Dodatkowo 7kg ołowiu znajdzie się w stopie miecza szybrowego. Odkryty pokład wymaga, aby nasze zapasy, ekwipunek i każdy przedmiot były odpowiednio zamocowane, w czym pomogą siatki zabezpieczające. Gps, wiatromierze itp. znajdą się w zamykanych kieszeniach zamontowanych na wręgach (łatwo dostępne dla sternika). Każda łódź wyposażona została w niewielkie silniczki zaburtowe o łącznej mocy 6 km, niemniej zamierzamy zabrać ze sobą wiosła, bądź w przypadku „Black Betty” - pagaje (w razie potrzeby balastowania zostaną przywiązane do handrelingow). Bałtyk dawno już nie widział moto-wiosło-żaglowców.
Również załoga przejdzie zabiegi kosmetyczne – oprócz typowych kreacji żeglarskich (kapoki, sztormiaki itp.) zamierzamy wyposażyć się w pasiaste koszule i gustowne słomkowe kapelusze, takie jakie nosili dżentelmeni w XIX w. Maryna, jako jedyna dama w towarzystwie (a przy tym sprawdzony sternik), zastanawia się nad zabraniem wytwornej sukni i parasolki. Bezpieczeństwo bezpieczeństwem, ale chcemy też prezentować się odpowiednio w skandynawskich portach.
Rozkład Jazdy?
Zamierzamy stawić się pomiędzy 8 a 10 lipca (zgryźliwi twierdzą, że to ostatnia okazja) podczas zlotu żaglowców Baltic Sail Gdańsk 2011. Radzimy szukać nas w gdańskiej marinie, a gdyby nie można nas znaleźć to znaczy, ze plątamy się po zatoce pomiędzy „dorosłymi” żaglowcami.
Wyprawa Dinghy Baltic Passage odbędzie się w drugiej połowie lipca i potrwa około dwóch tygodni –od 23.07 założymy w Kołobrzegu bazę wypadową i będziemy polować na sprzyjającą aurę. Nasze przygotowania już teraz można śledzić na facebook’u na profilu rejsu:
http://www.facebook.com/home.php?#!/pages/Dinghy-Baltic-Passage/168734946509519
Szczęśliwie się składa, że obecny stan prawny pozwala nam w końcu na wzięcie na siebie odpowiedzialności za racjonalne przygotowanie się do naszej wyprawy i wypłynięcie małymi mieczówkami tam, gdzie chcemy. Jest obecnie dość liberalnie – nie musimy już przed nikim z Polski jachtem uciekać. Chcemy się tym cieszyć, udowadniając swoim rozsądkiem i przygotowaniem, że kierunek zmian był słuszny.