Denne podatki za urządzenia wodne
Niektóre jeziora mazurskie traktowane są z formalnego punktu widzenia jako „grunty zalane wodą” na skutek spiętrzenia. Wynikają z tego poważne konsekwencje przede wszystkim dla zarządców marin i portów. Tym razem na łamach naszego portalu głos w tej sprawie zabrał Mirosław Czerny, sekretarz jury nagrody „Przyjazny Brzeg”:
Męczę się z tym tekstem, bo chciałbym być i szczery, i uprzejmy. Ostatecznie czasem spotykam się z różnymi VIP, w tym decydującymi o poniższej sprawie. Więc szczerze, czy uprzejmie?
Jeden z przyjaciół napisał do mnie:
„byłem ostatnio w Senacie RP na posiedzeniu Parlamentarnego Zespołu do spraw Rozwoju Dróg Wodnych i Turystyki Wodnej. Zespół w mocno okrojonym składzie spotkał się z przedstawicielami mazurskich wiosek żeglarskich w języku "westmenów" zwanych marinami czyli portów, przystani i pomostów.
Dostali oni z warszawskiego RZGW faktury (za 3 lata wstecz) "za bezumowne korzystanie z gruntów zalanych wodą" na których są zlokalizowane ich pomosty. Kwoty są wcale, wcale. Porcik "Pod Czarnym Łabędziem" w Rydzewie tylko 80 000 zł. Inni podobnie. "Wioska Żeglarska" w Mikołajkach ponieważ nie zapłaciła, w ciągu miesiąca ma zdemontować pomosty, podobnie były "Almatur" w Giżycku (tam trzeba będzie pirsy wysadzić w powietrze bo żelbetonowych konstrukcji posadowionych na dnie nie da się "zdemontować").
Takie jest prawo i trzeba je przestrzegać oświadczył Wiceminister Środowiska pan GAWŁOWSKI. A to wszystko dlatego, że tak postanowił wysoki SEJM, SENAT (nowelizując ustawę "Prawo Wodne" w 2007 r.???), którą ostatecznie podpisał PAN PREZYDENT (który? bo na pewno nie B. Komorowski).
Hasło "MAZURY CUD NATURY" się zdezaktualizowało. Tak po prostu. Straciło swój sens i trzeba je znowelizować, zastąpić hasłem np. "URZĄDZENIE WODNE MAZURY CUDA . . .", no właśnie, CUDA czego? bo na pewno nie NATURY !!! ???
Przecież urządzenie wodne to np. spłuczka klozetowa, nie ma nic wspólnego z naturą. W taki to sposób nasze kochane państwo reprezentowane przez Ministra Środowiska (ciekawe którego), chcąc oskubać żeglarzy, wędkarzy, kajakarzy i wszelkiej innej maści wodniaków w końcu NARÓD który jest SUWERENEM w RP, strzeliło sobie w kolano. Na Mazurach wieje GROZĄ i wcale nie jest ŚMIESZNIE.”
Wspomniany Almatur w Giżycku to jeden z laureatów Nagrody Przyjaznego Brzegu. Za inwestowanie pieniędzy i energii, by ośrodek przygotować jak najlepiej do potrzeb turystów niepełnosprawnych, jeden z kilku najlepszych pod tym względem w kraju, organizator szkoleń i regat dla nich - a także zdrowych żeglarzy. Dla osób niepełnosprawnych to nie tylko turystyka, rekreacja i sport – ale też bardzo skuteczna rehabilitacja zdrowotna.
Zresztą niemal każdy ośrodek nad wodą – klubowy, samorządowy, prywatny – angażuje się w organizację regat, rejsów, spływów, szkoleń, obozów dla młodzieży – a także dla seniorów. Rekreacji dla okolicznych mieszkańców, wydarzeń kulturalnych.
To nie handel mydłem i powidłem!
A zwykle przez mniej niż pół roku trzeba zarobić na całoroczne funkcjonowanie, inwestycje w obiekt i sprzęt – w tym narzucane przez najróżniejsze przepisy prawa.
Poprosiłem o zweryfikowanie tej informacji innego przyjaciela. Co pisze?
„Związek Polskich Armatorów Śródlądowych występował w latach 2008 i następnych do KZGW w sprawie podatku dennego, że jest nielegalny. Była korespondencja - z naszej inicjatywy - między Ministerstwem Infrastruktury a Min. Środowiska, z wymianą opinii prawnych. MI twierdziło, zgodnie z nami, że jest nielegalny, MŚ podtrzymało swoją opinię i jak widać dalej robi swoje. Doradzaliśmy naszym członkom niepłacenie i wystąpienie na drogę sądową.
O ile wiem, Żegluga Gdańska była w sądzie i sprawę wygrała. Niestety, nie mogę się doprosić od prezesa Latałły tego wyroku. Pomogłoby to bardzo innym. W Szczecinie i Świnoujściu były podobne sprawy, tyle że między władzami miejskimi a np. Urzędem Morskim. Też w sprawie zajmowanych pod infrastrukturę portową gruntów. Sprawy się toczą w sądach i wcale nie wygląda na to, aby Urząd Morski miał płacić te horrendalne kwoty. A więc sprawy są do wygrania. Oczywiście MŚ i KZGW będą się ciągać po sądach do upadłego, bo jak wiesz, urzędnicy nie płacą ze swojej kieszeni za te procesy. Ale innej drogi nie ma.
Był przed chwilą chłopak z firmy paliwowej z fakturą za paliwo, które tankowaliśmy i opowiadał, co mają z urzędami celnymi, właśnie z woj. zachodniopomorskiego. Szaleją, sprawdzają, interpretują prawo na niekorzyść klientów, próbują ściągać akcyzę - bo mówimy o paliwie bezakcyzowym, tzw. żeglugowym - przegrywają sprawy w sądach i na nowo wydają decyzje w tym samym stylu. Zainteresowaliśmy posła Litwińskiego tą sprawą, mamy obiecane spotkanie z wiceministrem Kapicą z Ministerstwa Finansów. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Wiesz Mirku, im więcej formalności, tym łatwiej dopaść obywatela na drobiazgach i dowalić mu z grubej rury.”
Obaj prosili, by nazwisk nie podawać, bo ich organizacje w różny sposób są uzależnione od decyzji urzędników. Jeden z takich urzędników, bardzo wysokiej rangi, chwalił mi się, że przeszedł na państwowy etat z biznesu i chce doprowadzić do tego, by wszystko związane z wodą dawało zyski dla budżetu. Jakie to będą zyski? Że więcej wodniaków wybierać będzie Chorwację albo Pomorze – ale Przednie – i Meklemburgię?
W ramach kretyńskich pomysłów są propozycje podatków od powierzchni zajmowanej na wodzie przez statki, jachty itd. Na szczęście nie dożyła tego moja ciocia – miała wyporność Titanica i ostatni przypadek tsunami w Polsce był – gdy jeziora skoczyła. Ale też trochę szkoda – kiedyś obezwładniła 3 milicjantów próbujących ją wylegitymować, po prostu do ściany dociskając ich biustem. Wujek twierdził, że przypadkową ofiarą był też ich radiowóz...
Ja takich możliwości nie mam – choć by się przydało ! Gdyby nie to, że start systemu za setki milionów złotych się opóźnia, od 1 lipca 2011 ekstra podatek drogowy „za kilometr” powinien płacić nie tylko TIR, lecz i wodniak za osobowym autem ciągnący przyczepę z jachtem czy motorówką, skuterem wodnym - albo dwa kajaki. Więc ogół polskich wodniaków dołoży się do budowy autostrad – maże nawet wystarczy na pół metra. Jak nie drogi, to „przelewem na twarz” na jakimś bankiecie odnotowującym sukces...
Dotąd broniłem się przed propozycjami przyznawania Anty-Nagrody Nie-Przyjaznego Brzegu. Lecz chyba to konieczne.
Tego samego dnia, gdy dostałem pierwszego z cytowanych tu maili, znalazłem reklamę – chyba mam pomysł na nagrodę dla decydentów:
Zestaw do baniek mydlanych, 3 elementy
wysyłamy w: 48 godz. (2 dni robocze),
cena: 24.99 zł
Puszczanie baniek mydlanych dostarcza mnóstwa radości i przedszkolakom,
i seniorom. Każdy może tworzyć imponujące bańki, wywołujące gromkie
"achy" i "ochy" na każdej dziecięcej imprezie. Nasz zestaw to aż 3
pałeczki w kolorach zielonym, różowym i żółtym (każda o długości 28 cm),
które zapewnią świetną zabawę 3 osobom jednocześnie!
Dla dzieci od 3 lat. Każdy pojemnik napełniony 90 ml płynu do baniek
mydlanych.
Lubisz to?
Mirosław Czerny