„Dar Szczecina” w domu - róże od Mamy Chrzestnej
Praktycznie od dnia jego urodzin w 1969 r., czyli od wodowania i chrztu w byłej Stoczni Jachtowej im. L. Teligi, stale pamięta o swoim „chrześniaku”, żegna i wita załogi w Szczecinie, cieszy się sukcesami, martwi kłopotami czy remontami… Niezmordowana znana i lubiana żeglarka – seniorka Danuta Kopacewicz, matka chrzestna miejskiego flagowego „Daru Szczecina”, od 2004 r. jednego z najbardziej rozpoznawalnych jachtów uczestniczących w słynnych „tolszipach”, czyli międzynarodowych regatach TTSR, wielokrotnego ich zwycięzcy.
Także w tym roku „Dar Szczecina”, ze stałym kapitanem Jurkiem Szwochem, zwyciężył w końcowej klasyfikacji generalnej w swojej klasie C, co relacjonowały media, m.in. „Żagle”. Tuż po głośnym szczecińskim sierpniowym finale regat „Dar Szczecina” wrócił na Bałtyk, z dwoma młodzieżowymi krajowymi czarterowymi załogami, głównie żeńskimi, dla odmiany z kapitanem Wojtkiem „Bolo” Maleiką, który podczas „tolszipów” jest zawsze niezawodnym taktykiem i zastępcą kapitana jachtu. Teraz byli poza krajem ponad miesiąc, opłynęli dwukrotnie Bałtyk, odwiedzili m.in. pięć nadbałtyckich stolic, dopisywały im wiatry i pogoda…
Właśnie w sobotę 14 bm. jacht „wrócił” do domu, z „Bolem” u steru, na macierzystej przystani Centrum Żeglarskiego nad jeziorem Dąbie cumy odebrał im … Jurek Szwoch, a na kei czekała oczywiście pani Danuta, tym razem nie jak zwykle z ciastem, ale z różami, którymi obdzieliła obu kapitanów, za szczęśliwe prowadzenie jachtu w tym sezonie. Róże dostały się też …mnie, jako pomysłodawcy wniosku o przyznanie dla jachtu tytułu „Ambasadora Szczecina”, z którym od lipca br. pływa już po świecie. Dziękujemy, pani Danuto…