Coś dla fanów żeglarstwa i filmu: REKIN – nóż w wodzie, jacht na lądzie...
Ostatni raz widziałem go w hangarze giżyckiego Almaturu jedenaście lat temu. W niczym nie przypominał już smukłego "żelazka" z ekranu, prującego wody jezior w cieniu wspaniałych trójkątnych żagli rozpiętych na lekko ugiętym górą ku tyłowi maszcie...
Ponad 51 lat temu ukończono zdjęcia do kultowego filmu Romana Polańskiego "Nóż w wodzie", którego intrygująca akcja rozgrywa się na pokładzie jachtu żeglującego po wodach Wielkich Jezior Mazurskich. Filmowcy z jezior odjechali, a jacht żaglowy "Rekin" (dawniej "Christine") pozostał na nich do dziś, choć jest raczej mumią niż prawdziwą jednostką pływającą...
Legenda głosiła, że był to jacht osławionego Hermanna Goeringa – marszałka III Rzeszy, ale to nieprawda. Należał najprawdopodobniej do przyjaźniącego się z Goeringiem miejscowego przedsiębiorcy z branży leśno-tartacznej. Po wojnie – upaństwowiony, posłużył filmowcom jako cichy bohater pierwszego polskiego filmu nominowanego do Oscara za dzieło nieanglojęzyczne. Niemiecka przedwojenna mahoniowa konstrukcja balastowa o dużych nawisach dziobowym i rufowym, zwrotna i żeglująca w sporych przechyłach, miała około 9 m długości i niosła około 40 m² żagla. Płaski dek i długa nadbudówka, drewniane bom i maszt oraz sterowanie rumplem to najprostszy opis konstrukcji. Na potrzeby filmu jacht pomalowano na biało.
W czasie kręcenia filmu konsultowano się zapewne z osobami żeglującymi, bo ewidentnych wpadek w tej dziedzinie nie ma. Trochę drażni każdego żeglarza fakt, że skiperujący jednostce Andrzej (Leon Niemczyk) pozwala chłopakowi (Zygmunt Malanowicz) dziobać nożem suwklapę jachtu. A to nóż nie byle jaki, bo – jak się dobrze przyjrzeć – to tzw. Fallmesser – grawitacyjnie otwierany nóż hitlerowskich wojsk spadochronowych. Świetnie nadaje się dla żeglarza (autor ma taki), bo da się rozłożyć i złożyć jedną ręką i ma przydatny do splatania i rozplątywania lin marszpikiel. Chłopak co prawda owego narzędzia żeglarską modą nie przywiązuje "do siebie", ale to akurat rozumiem – jak inaczej mogłoby ono znaleźć się w wodzie?
Ponoć ów filmowy nóż naprawdę spoczywa do dziś w mazurskiej toni, gdzieś nieopodal jednej z kamer, którą ekipa Polańskiego też utopiła podczas kręcenia zdjęć. I jeszcze ten próchniejący w hangarze "Rekin"...
A to się porobiło: Polański – za granicą, nóż – w wodzie, jacht – na lądzie... Dziwny jest ten świat...