Bezpiecznie, spokojnie i... nawet kulturalnie!
Według oficjalnych przedstawicieli mazurskiej policji był to kolejny bezpieczny sezon na Wielkich Jeziorach. Nie wierzycie? To sprawdźcie – podajemy oficjalne dane udostępnione „Żaglom” przez uprawnionych do tego urzędników państwowych!
Zdaniem policjantów w sezonie 2010 ruch jednostek żaglowych na wodzie zasadniczo był podobny do tego, jaki panował w zeszłym roku, przy czym ocenia się, że zwiększyła się liczba pływających jednostek motorowych, zwłaszcza w rejonie Mikołajek i Węgorzewa. Zdaniem asp. sztab. Andrzeja Jaźwińskiego istotny wpływ na zwiększenie liczby jednostek pływających w rejonie Mikołajek, zwłaszcza motorówek, a także skuterów, miało ponowne otwarcie mikołajskiej nawodnej stacji paliw. Z kolei mł. asp. Adrian Gajda z Węgorzewa zauważa: „Jeszcze kilka lat temu głównymi użytkownikami jezior byli kajakarze i żeglarze. Obecnie daje się zauważyć znacznie większą liczbę motorowodniaków używających skuterów, łodzi hybrydowych oraz pontonowych z silnikami doczepnymi, preferujących weekendowy wypoczynek”.
Asp. Ireneusz Szmydkowski z Komendy Powiatowej w Giżycku ocenia, że stan bezpieczeństwa w 2010 r. kształtował się na podobnym poziomie jak w minionym sezonie. W 2010 r. giżyccy policjanci podjęli 76 interwencji, przy 77 w 2009 r. Niemal 50 proc. zgłoszeń dotyczyło sterników skuterów wodnych. W stosunku do żeglarzy nieliczne zgłoszenia miały miejsce jedynie w portach, a interwencje były związane z... zakłócaniem ciszy nocnej. Ocenia się, że mogło ich być nie więcej niż 10 proc. ogólnej liczby zgłoszeń.
Policjanci węgorzewscy ujawnili 109 wykroczeń i nałożyli 32 mandaty karne na użytkowników wód. Nie jest znany odsetek ukaranych żeglarzy, można jedynie mieć nadzieję, że równie nieduży jak w Giżycku. Podobnie jak w 2009 r., również i w tym sezonie nie odnotowano żadnego utonięcia żeglarza podczas żeglugi. Jedyny przypadek utonięcia miał miejsce w Mikołajkach, w Wiosce Żeglarskiej, przy czym nie udało się ustalić, czy przyczyną było wypadnięcie z zacumowanego jachtu, czy wpadnięcie do wody z kei bądź z nabrzeża. Tym niemniej nie można mówić, że utonięcie nastąpiło podczas uprawiania żeglarstwa.
Niestety, miało miejsce śmiertelne porażenie prądem młodego sternika w Kanale Mioduńskim, który zbyt wcześnie zaczął stawiać maszt, zapominając o linii energetycznej przebiegającej nad kanałem. To kolejny taki wypadek na przestrzeni ostatnich 10 lat na Mazurach. Zadecydowało być może kilka sekund i chwila nieuwagi, która mogła przytrafić się każdemu, nawet doświadczonemu żeglarzowi. Swoją drogą, oznakowanie owej linii energetycznej jest – naszym zdaniem – niewystarczające. Wprawdzie 300 m przed linią postawiono znak ostrzegający, ale równie skuteczny byłby, gdyby został ustawiony kilometr wcześniej. Ów znak powinien być powtórzony bezpośrednio przed linią! To zdarzenie było jedynym tragicznym wypadkiem z udziałem żeglarza na Wielkich Jeziorach Mazurskich w minionym sezonie. Poza nim mazurscy policjanci odnotowali kilka kolizji jachtów żaglowych (można je zliczyć na palcach obu rąk), szczęśliwie bez jakiegokolwiek uszczerbku dla zdrowia osób pozostających na ich pokładach. Wynika to z relatywnie małych prędkości, jakie są w stanie rozwinąć jachty żaglowe. Wszystkie jachty biorące udział w kolizjach były prowadzone przez sterników z odpowiednimi patentami żeglarskimi.
Jacy jesteśmy?
Policjanci pełniący służbę na wodzie generalnie pozytywnie wyrażają się o żeglarzach i uważają, że jesteśmy najbardziej odpowiedzialnymi użytkownikami mazurskich wód. Adrian Gajda z Węgorzewa ocenia: „Żeglarze są grupą osób korzystających z wód o największej świadomości bezpiecznych zachowań... Żeglarze w Węgorzewie są postrzegani bardzo pozytywnie, jeśli chodzi o zachowanie – wszystko odbywa się z dużą kulturą”. W opinii policjantów dotyczy to również tych mniej doświadczonych użytkowników akwenów.
Ireneusz Szmydkowski z Giżycka uważa, że „Na pochwałę zasługuje panująca wśród żeglarzy kultura – mam na myśli tę osobistą, która jest widoczna np. podczas interwencji, jak też wzajemna – w kontaktach między żeglarzami. Bardzo nam się podoba wzajemna pomoc w każdym niezbędnym przypadku, np. przy dobijaniu do kei, wyjściu z portu czy wymiana informacji na temat warunków pogodowych”.
Sierż. Monika Uliszewska z Pisza podkreśla: „Jeśli chodzi o możliwe niebezpieczeństwa, na pochwałę zasługuje spora świadomość żeglarzy – na jachtach bardzo często widać ludzi w kamizelkach”. W podobnym tonie ocenia nas Andrzej Jaźwiński z Mikołajek: „Na pochwałę zasługuje fakt wyraźnie zwiększonej świadomości żeglarzy w obliczu nadchodzących zjawisk typu burze, silne wiatry. Większość żeglarzy spływa do portów w przypadku zaistnienia groźnych zjawisk meteorologicznych”. Ale Ireneusz Szmydkowski ma tu nieco inne zdanie: „Z negatywnych zachowań wśród żeglarzy należy wymienić przypadki lekceważenia zasad bezpieczeństwa, zwłaszcza w niesprzyjających warunkach pogodowych, np. podczas nadciągającej burzy ma czasem miejsce wychodzenie z portu”.
Co jeszcze nie podoba się naszym rozmówcom?
Ireneusz Szmydkowski uważa, że jednym z grzechów żeglarzy jest kąpiel na szlaku. Kąpiący nie zdają sobie sprawy z dużego zagrożenia, jakim może być najechanie na nich szybkiej jednostki, której sternik nie dostrzegł pływaka na środku jeziora. Innym grzechem żeglarzy jest zaśmiecanie wody i wyrzucanie worków z odpadami na brzegach jezior oraz wyspach na Łabędzim Szlaku. Nierzadkim wykroczeniem jest nieprzestrzeganie zakazu cumowania do tych wysp, będących przecież rezerwatami przyrody, i schodzenie tam na ląd. Ten sam problem dostrzega Monika Uliszewska:
„Najbardziej widoczne i negatywne zachowania żeglarzy to wiązanie łodzi żaglowych do drzew, pozostawianie śmieci na brzegach jezior i palenie nad brzegami ognisk”.
Po liberalizacji
Sezon 2010 jest trzecim po zliberalizowaniu przepisów, w myśl których można prowadzić jacht żaglowy do 7,5 m długości i łódź motorową z silnikiem o mocy do 10 kW bez uprawnień. Jak mazurscy policjanci oceniają skutki owej zmiany prawa? Adrian Gajda z Komendy w Węgorzewie stwierdza: „Policjanci nie zaobserwowali szczególnie negatywnych zjawisk”. Podobnego zdania jest Ireneusz Szmydkowski z Komendy w Giżycku: „Podobnie jak w roku ubiegłym nie obserwowano negatywnych zjawisk związanych z prowadzeniem jachtu o długości kadłuba do 7,5 m lub łodzi motorowej z silnikiem 10 kW bez patentu. Nie zdarzały się interwencje w stosunku do żeglarzy pływających bez patentu, choć bywały zgłoszenia dotyczące pływania skuterem bez uprawnień”.
Monika Uliszewska z Komendy w Piszu sygnalizuje: „Problem jest widoczny najbardziej na Jeziorze Nidzkim, gdzie znajdują się wypożyczalnie łodzi wyposażonych w silniki o mocy do 10 kW. Osoby pływające tymi łodziami nie stosują się do znaków żeglugowych i wpływają w strefę ciszy”. Andrzej Jaźwiński z Komisariatu w Mikołajkach zauważa: „Osoby bez uprawnień wypożyczają łodzie i po kilkuminutowym kursie z obsługi manetki i kierownicy wypływają na jezioro. Sterników tego typu jednostek karano mandatami za niestosowanie się do znaków żeglugowych… Brak wiedzy i umiejętności jest widoczny w rejonie mostu drogowego w Mikołajkach, gdzie często sternicy takich łodzi wpływają pod przęsło mostu przeznaczone dla statków płynących z przeciwka. Można to porównać z jazdą pod prąd ulicą jednokierunkową. Ale podobne błędy popełniają sternicy rowerów wodnych i kajakarze”.
Policjanci z Mikołajek zwracają też uwagę na respektowanie zakazu wytwarzania fali na tym odcinku Jeziora Mikołajskiego i bezwzględnie karzą mandatami tych, którzy nie stosują się do zakazu. „Nie ma tolerancji dla tych, którzy nie respektują zakazu wytwarzania fali. Mamy Wioskę Żeglarską, promenadę o długości ponad kilometra, gdzie stoi kilkaset jachtów. Jeśli ktoś wytworzy falę, to port jest praktycznie zdemolowany” – stwierdza Andrzej Jaźwiński.
Dość często słyszy się negatywne obiegowe opinie na temat żeglującej młodzieży. Jedno z pytań, jakie zadałem policjantom, brzmiało: „Czy młodzi żeglarze w ocenie policji są wystarczająco dobrze wyszkoleni i czy odnotowuje się częste zdarzenia, w których potrzebna jest interwencja policji, z udziałem młodych, mniej doświadczonych żeglarzy?”.
Ireneusz Szmydkowski uznał, że: „Wiek nie ma większego znaczenia dla bezpieczeństwa w żegludze. Młodzi, mniej doświadczeni żeglarze, często bezpośrednio po kursach, są ostrożniejsi. Raczej nie można mówić o brawurze wśród tych młodych lub mniej doświadczonych żeglarzy”. Monika Uliszewska stwierdza krótko: „Nie odnotowaliśmy zdarzeń z udziałem młodych żeglarzy”. Andrzej Jaźwiński zauważa, że „Wiek nie jest aż tak istotny, liczy się wiedza, umiejętności żeglarza oraz zdrowy rozsądek”. Dalej dodaje: „Dotychczasowe kontakty pokazują, że młodzi żeglarze którzy zdobyli uprawnienia, mają też wiedzę z zakresu przepisów, jak i bezpieczeństwa żeglugi”.
A jak było z kradzieżami?
Inną poruszoną w rozmowach kwestią były kradzieże sprzętu pływającego. Jak pamiętamy, kiedyś była to plaga, zwłaszcza kradzieży silników zaburtowych. Bywały lata, że zgłaszano nawet kilka tego typu przestępstw dziennie. A jak to wyglądało w sezonie 2010? Okazuje się , że jeszcze lepiej od i tak bezpiecznego sezonu 2009! W Węgorzewie w 2010 r. odnotowano łącznie sześć kradzieży. Skradziono dwa pontony, dwa silniki zaburtowe i sprzęt do połowu ryb. W Piszu skradziono jeden silnik zaburtowy i jeden kajak. W Mikołajkach nie odnotowano żadnej kradzieży, a w Giżycku
było dwanaście kradzieży związanych ze sprzętem pływającym.
Czy żeglarze piją?
Mazurscy policjanci są szczególnie wyczuleni na nietrzeźwych sterników. Niemal każda interwencja na wodzie rozpoczyna się od sprawdzenia trzeźwości – to coraz częściej stosowana procedura. „Chcemy wiedzieć, że rozmawiamy z trzeźwym sternikiem” – krótko stwierdza Ireneusz Szmydkowski. W ciągu całego sezonu 2010 w rejonie działania policjantów z Giżycka ujawniono dwóch nietrzeźwych sterników jachtów żaglowych. Podobnie było w Mikołajkach, też dwóch sterników jachtów żaglowych było nietrzeźwych, a skontrolowano 151 jednostek pływających. W Węgorzewie skontrolowano 204 sterników – wszyscy byli trzeźwi. Podobnie w Piszu nie ujawniono żadnej nietrzeźwej osoby prowadzącej jednostkę pływającą. To bardzo optymistyczne dane. Miejmy nadzieję, że w przyszłym sezonie nie będą gorsze.
Moi rozmówcy podkreślają, że policjanci na wodzie to nie tylko ludzie, którzy nakładają mandaty i ścigają popełniających wykroczenia. Ireneusz Szmydkowski, po służbie – żeglarz, o swoich kolegach policjantach mówi tak: „To osoby, którym na sercu leży bezpieczeństwo pływających. Dzielą się wiadomościami na temat pogody, na temat miejsc mniej bezpiecznych w żegludze czy miejsc, gdzie można bezpiecznie zacumować”. Należy się cieszyć, że kolejny sezon żeglarski na Mazurach okazał się bezpieczny. Miejmy nadzieję, że ten najbliższy w 2011 roku będzie równie dobry. A o tym, jaki był, za rok przeczytacie w „Żaglach”.
Bezpiecznie, spokojnie i... nawet kulturalnie!