Bałtycki rejs... plażowy

2011-08-17 14:54 Tekst Krzysztof Tuz ze strony www.kulinski.navsim.pl
Ania Wolny, uczestniczka rejsu
Autor: Krzysztof Tuz Ania Wolny, uczestniczka rejsu

Na stronie internetowej kpt. Kulińskiego czytamy: Bo trzeba mieć fantaję i zacięcie. Kolejny raz zamieszczam news o żeglowaniu na łódce typu proa. Brawo, brawo ! Tak prawde mówiąc, to Bałtyk dla polinezyjskiej łódki jest surowym egzaminatorem. Zwłaszcza, że tegoroczne lato nas nie rozpieszcza. No i ... prognozy jakoś odstają od tego co naprawdę nadciąga.

Krzysztofowi Tuzowi dziękuje.
Tuszę, że z kamizelek się nie rozdziewaliście.
Żyjcie wiecznie!
Don Jorge
_____________________________
Kolejne PROA na Bałtyku.
W dniu wczorajszym szczecińskie "Tavau" zakończyło swój pierwszy bałtycki rejs. Do samego końca wyjście na morze stało pod znakiem zapytania. Każda prognoza pogody pokazywała zupełnie inny kierunek i siłę wiatru. Jako, że dysponowaliśmy jedynie krótkim, 3 dniowym okienkiem na przeskok z Unieścia w okolice Szczecina - wiatry z kierunków zachodnich czyniły by próbę bezsensowną. Koniec, końców ze wszystkich prognoz Andrzej wybiera...  norweskie, najbardziej korzystne i zapada decyzja wyjścia w morze. Jak w sobotę uda się dotrzeć do Kołobrzegu i dalsze prognozy będą dawały cień nadziei, to jedziemy dalej. Jak nie - wracamy do Unieścia.

Konieczność powiązania łodzi, problemy ze znalezieniem kanału i przenoską przez jego zasypaną część powodują, że "Tavau" na Bałtyku ląduje dopiero około godziny 1400. Ale jest. Dostaję informacje, że przybój opanowany, a Proa z wiatrem 2-3B z kierunków wschodnich dość skutecznie kieruje się w stronę Kołobrzegu. Na tyle skutecznie, że o zachodzie słońca w gasnącym wietrze załoga melduje się w remontowanym porcie, gdzie wszyscy byliśmy goszczeni przez Grzesia Sulimki, któremu serdecznie dziękujemy zarówno za opiekę jak i późniejsze, nadsyłane na bieżąco prognozy.

Rano zmiana załogi, zastępuję moją Anię, która dzielnie dawała sobie radę w drodze do Kołobrzegu i w budzącym się wietrze ruszamy na zachód. Po południu rozwiewa się już na tyle ładnie, że na rozbudowanej fali, płynąc z wiatrem proa zaczyna nam momentami za bardzo uciekać na wszystkie strony. Z lekką obawą przyglądam się jak "Tavau" pracuje na coraz większej  fali. Andrzej patrzy na to ze swoim stoickim spokojem i refuje odrobinę żagiel podnosząc dolną rejkę na "gejtawkach". Pomaga i "Tavau" z powrotem słucha mojego wiosła. Mimo wszystko  po chwili uciekamy nieco pod brzeg gdzie fala jest mniejsza i wiatr stopniowo cichnie, a my możemy delektować się piękną żeglugą . Koło 1900 po krótkim, acz intensywnym  wiosłowaniu pod prąd jesteśmy już w Dziwnowie. Prognozy są coraz słabsze i prawie wszystkie wskazują na jutrzejsze wzmaganie się wiatru i co gorsza odkrętkę na kierunki zachodnie i południowo - zachodnie. Jeśli się spełni - nici ze Świnoujścia. Obmyślamy plan awaryjny. W ostateczności pójdziemy do Wolina chociaż niezbyt nam się to uśmiecha bo dużą część trasy będziemy musieli zrobić pod wiatr i prąd na pagajach. Decyzja zapadnie rano, po wizycie na główkach.
Rano wszystkie już prognozy mówią o wietrze z kierunków zachodnich i z bólem, ale ruszamy jednak do Wolina. Początkowo jest nieźle. Idziemy jednym halsem pod żaglem z całkiem niezłą prędkością. Schody zaczynają się przy wejściu na zalew Kamieński. Wąskie gardło halsujemy pod rosnący wiatr i krótką, stromą fale blisko 2 godziny. Proa pod wiatr chodzi tak sobie, a tu do tego jest jeszcze duża fala i prąd, które skutecznie niwelują to co udało nam się uzyskać podczas kolejnego halsu. Po każdym z nich udaje nam się jednak wyrwać kilkanaście metrów do przodu i w końcu jesteśmy na czystej wodzie. Gdzie ta cholerna odkrętka - wg prognoz po południu miało skręcać na północno - zachodni. Zmieniamy plan i jednym długim halsem lądujemy w Kamieniu. Po drodze po raz pierwszy mamy  ładny podmuch z boku, który unosi nam pływak z wody.

Wiatr nadal dmucha z południowego zachodu co oznacza albo mozolne halsowanie pod wiatr albo pagaje... Cóż, czasu mamy coraz mniej musimy dojść choćby do Wolina. W ostatnich podmuchach na wiosełkach lądujemy wieczorem w gościnie u Wikingów. To koniec na teraz. Zostanie ostatni przeskok do portu macierzystego w Szczecinie, ale to dopiero za tydzień. Teraz obowiązki wzywają - obydwoje musimy być jutro w pracy.

Podsumowanie:
W ciągu 3 dni udało nam się bez większych problemów dojść z Unieścia do Wolina. Gdyby w sobotę Andrzejowi i Ani udało się wyjść z planem skoro świt, byłaby szansa na zrealizowanie całego planu i dojście do Szczecina, ale teraz to już tylko rozważania :) Po "Pjoa" i "WikiWiki" to kolejne już proa i kolejne osoby, które spróbowało morskiej żeglugi plażowej i wygląda na to, że to jeszcze nie koniec ...:)

Łódka:
5 metrowa, odkryto pokładowa łódź polinezyjska PROA - "Tavau" ze Szczecina.  W Polsce są w tej chwili 2 bliźniacze konstrukcje. Zbudowana ze sklejki i elementów z bambusa powiązanych ze sobą linami. Żagiel zrobiony z plandeki o powierzchni około 8 m2.

Załoga:
Na trasie Unieście - Kołobrzeg:
Andrzej Nowacki - armator
Anna Wolny - prawdopodobnie 1 kobieta na Proa na Bałtyku :):)

Na trasie Kołobrzeg - Dziwnów - Wolin
Andrzej Nowacki
Krzysztof Tuz

Więcej informacji o łodziach PROA na www.proa.maszwakacje.pl - tam również wkrótce kilka dodatkowych zdjęć z rejsu.

Bałtycki rejs... plażowy

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.