Atlantyk 2013 - koniec wielkiej przygody
W niedzielę 4 sierpnia do Szczecina przypłynął katamaran „Cabrio 2”, na którym kpt. Joanna Pajkowska pokonała czterokrotnie Atlantyk, w tym raz samotnie w ramach renomowanych regat OSTAR. Przez większość część trasy w rejsie uczestniczył Aleksander Nebelski, który przysłał nam bardzo ciekawą relację:
Dokładnie o północy, w nocy z 3 na 4 sierpnia weszliśmy w główki Świnoujścia, potem poszliśmy do Szczecina - i to jest już koniec naszej atlantyckiej przygody - trwającego blisko pól roku żeglowania po Atlantyku 12. metrowym katamaranem „Cabrio 2” (produkcja Andrzej Armiński, Szczecin). W sumie, ok. 20 tys. mil. W tym czasie Asia 4 razy przeżeglowala Atlantyk tam i z powrotem (ja 3 razy), w tym startowała w transatlantyckich regatach samotnych OSTAR, najstarszych i najbardziej renomowanych regatach oceanicznych samotników, z Plymouth w Anglii do Newport na Rhode Island w Stanach Zjednoczonych. Przypomnę, Asia, jedyna kobieta w stawce, była na mecie 7. (na 18 startujących jachtów,. Pokonanie liczącej 3 tys. mil trasy po północnym Atlantyku zajęło Asi 27 dni, a przecież żeglowała na seryjnie produkowanym, turystycznym jachcie. Przed nią dopłynęły superszybkie maszyny regatowe, budowane specjalnie na oceaniczne regaty.
W transatlantyckie żeglowanie wyruszyliśmy w lutym, z Teneryfy (Wyspy Kanaryjskie), dalej na Wyspy Zielonego Przylądka (super fajne miejsce!) i przez Atlantyk do Brazylii (Belem, 80 mil w glab Amazonki). Stąd zabraliśmy na jacht oceaniczny kajak Olka Doby, transatlantyckiego kajakarza-samotnika. Z Belem przepłynęliśmy do Gwadelupy (Karaiby), i powróciliśmy przez Azory do Europy, gdzie w Duarnenez (Francja) wysadziliśmy kajak i kajakarza. Potem, 27 maja Asia wystartowała z Plymouth do regat OSTAR, a od 3 lipca wracaliśmy we dwoje z Newport, znów przez Atlantyk i Azory (Flores) do Szczecina.
Wieloryby i okręty wojenne
Na trasie z Azorów do Europy, spotkaliśmy teraz całkiem sporo wielorybów (wracających już na północ) - do tego stopnia, ze przestały być atrakcją, a stały się wręcz zagrożeniem: płynęły, puszczając w górę fontanny, całkiem blisko, 30m od jachtu, a nawet bywały na kursie przed dziobem, aż trzeba było włączać silnik, żeby je odstraszyć! Aż strach pomyśleć, o możliwości zderzenia nocą z takim olbrzymem!
Groźne spotkanie z wielorybem miał Asi konkurent w regatach OSTAR, Charles (na British Beagle; jego jacht uderzył w wieloryba, tak, że łódka obróciła się gwałtownie o 90 stopni, a na burcie został czarny ślad jakby błota). Asia też zresztą, w swoim samotnym rejsie dookoła świata uderzyła dziobem w śpiącego wieloryba, koło Afryki Południowej - na szczęście dla obojga, płynęła bardzo wolno.
Wieloryby najbliżej to wiedzieliśmy kiedyś na Zjawie IV, w okolicy antarktycznej wyspy Deception: młody płynął niemal przytulony do naszego kadłuba, biorąc go zapewne za mamę, gdy ta, niespokojna, płynęła równolegle do nas w odl. ok. 20m. Ja z kolei kiedyś koło Sardynii wjechałem w liczne stado stosunkowo niewielkich wielorybów (chyba tzw. Pilot whales); była cisza i gładka woda wiec na silniku podeszliśmy bardzo blisko, gdy zorientowaliśmy się, że wieloryby zajmują się przedłużaniem gatunku. zostawiliśmy je więc w spokoju, niech oddają się namiętnościom.
Mieszkańcy Azorów, a także Cabo Verde, jeszcze w pol. XXgo wieku polowali na wieloryby; uchodzili za znakomitych harpunników i dlatego byli rekrutowani na amerykańskie statki wielorybnicze (stąd wielu Amerykanów w Newport ma korzenie z Azorów i CV).
Bardzo częste w naszej podróży były tez wizyty delfinów - ich wizyty to sama przyjemność! Spotkaliśmy też na trasie całkiem sporo portugalskich okrętów wojennych (czyli, Portuguese Man-of-War, if you like) - w końcu Azory to Portugalia.
Jeszcze o Flores
01 sierpnia dotarliśmy do Kanalu kilońskiego, dalej - do Szczecina, w drodze powrotnej z mety OSTAR w Newport, przez Azory. Europa powitala nas rudym smogiem wiszącym nad francuskim brzegiem kanalu La Manche, oraz dobrymi nareszcie warunkami żeglugowymi na liczącej ok. 2000 mil trasie z Azorów. No i zimno, woda 15 st.C (na Azorach 23 C). Wiec wrócmy jeszcze na Azory, na piekna Flores, bo uważamy te małą, bardzo zielona wyspe za jedno z (moze obok Cabo Verde) z najciekawszych miejsc w naszej atlantyckiej przygodzie (ciekawe, że w Newport spotkaliśmy wielu Amerykanów z azorskimi korzeniami). Flores opuściliśmy 18 lipca, po 3ech dniach pobytu. Wyspa, jak cale Azory, jest pochodzenia wulkanicznego, i jest tu kilka wysoko sięgających w niebo kraterów. Jak sama nazwa wskazuje, pelno tu kwiatów i zieleni. Wysepka jest mala, w ciagu jednego dnia zwiedziliśmy ja cala wypożyczonym (za 25 Euro) samochodem. Jest duzo ciekawsza niż Fajal (gdzie lezy Horta). Żyzna, pochodzenia wulkanicznego gleba i obfitość opadów i wilgoci (wysokie szczyty giną w chmurach) powoduje, ze wyspa pokryta jest obficie zielenia i kwiatami: poletka grodzone są żywopłotami z niebieskich hortensji, hortensje, róże i inne tropikalne kwiaty rosną wzdłuż całej sieci pokrywających wyspę dróg (asfaltowe, bardzo dobrej jakości). W głębi wyspy, wysoko, krajobraz się zmienia: wygasłe kratery (kaldera), wypelnione malowniczymi jeziorkami (lagunami), cale zbocza w górnych partiach porośnięte sa miękkimi, wilgotnymi od wiszących nisko chmur materacami z mchu, pomiędzy którymi rosną liczne kępy kosodrzewiny z karłowatych cedrów. Całe lasy z wysokopiennych cedrów (ale nie tych charakterystycznych libańskich) rosną piętro niżej. Pięknie tu i ciekawie, powinna to być mekka turystyczna ( w Santa Cruz jest lotnisko), ale turystów (jeszcze?) nie ma, jeszcze nie odkryto tego zakątka, przez co wyspa jest jeszcze ciekawsza: wioski z malutkimi, kamiennymi domami, i bardzo okazałe kościoły z czarnego wulkanicznego kamienia. Bary, gdzie podają wyśmienitą i b. tanią kawę i tanie, równie dobre wino (piwo portugalskie, Sagres, nie jest specjalnie ciekawe).
Od dwóch lat na wyspie, w Lajes, jest nowa marina, gdzie stal już zwyciezca OSTAR, Andrea i Vento di Sardegna. Marina jest malutka, na 30 jachtów (ale sympatyczny Harbour Master upcha wszystkich), z bardzo rodzinną atmosferą; sąsiedni bar gdzie spotykają się żeglarze prowadzi ukraińskie małżeństwo, a w marinie, gdzie stoją też kutry rybackie można świeżą rybkę dostać nawet za darmo (tak dalece nie dotarł tu jeszcze żarłoczny kapitalizm.).
Ponieważ wejście do mariny jest niewidoczne z morza, podam może pozycję:
39 22,7N; 31 10W.
W sumie Asia przepłynęła katamaranem „Cabrio 2” ok. 20 tys. mil w różnych warunkach pogodowych, czasami bardzo ciężkich, w których bardzo dzielnie spisywał się i jacht, i dwu-osobowa załoga (a zwłaszcza Pani Kapitan).
Pozdrawiamy serdecznie i do zobaczenia!
Asia i Alek
Atlantyk 2013 - koniec wielkiej przygody
.
Jeszcze o Flores
.