Arktyka 2017 Śladami Ginących Lodowców etap wokół Spitsbergenu
Arktyczny etap S8 Rejsu Fundacji 4 Kontynenty to kolejna część wyprawy Śladami Ginących Lodowców. Swoimi wspomnieniami podzielił się jeden z członków załogi Marcin Podulka.
Od dawna fascynują mnie podróże, szczególnie te dalekie – by wyruszyć w nieznane. Arktyka marzyła mi się od dawna. Gdy dowiedziałem się o odważnym, dużym projekcie Fundacji 4 Kontynenty „Arktyka śladami ginących lodowców” – postanowiłem wziąć z nim udział jako uczestnik wyprawy. Projekt podzielono na wiele etapów, angażując około 350 żeglarzy. Szczęśliwie mi przypadł odcinek o nazwie S8. Dlaczego tak – o tym za chwilę … Od początku wyprawy traktowałem ten projekt bardzo poważnie. Uważałem, że jest to dla mnie szansa na wielką przygodę, ale też konkretne zobowiązania. Przygotowywałem się, zakup sprzętu – dużo wcześniej mieliśmy spotkanie z załogą jachtu i kapitanem Panem Markiem Rajtarem. By oswoić się z niskimi temperaturami, zacząłem zimą morsowanie. Tak „nabawiłem się” kolejnego hobby. Chodzenie po górach i biegi pomogły mi kondycyjnie.
Arktyczny etap S8 dla mnie – śmiało powiem, był rejsem życia. Poznałem fantastycznych ludzi – dzięki Fundacji 4 Kontynenty. Wspólne żeglowanie, śpiewanie szant – po prostu życie na co dzień przez prawie 3 tygodnie na małej przestrzeni jachtowej, wg mnie - bardzo zbliża. Pływaliśmy po pięknych, ogromnych przestrzeniach Arktyki dopływając daleko poza 80 st.N ,aż do granic lodu. Poznawaliśmy faunę i florę. Szczególnie zapamiętałem stada ogromnych wielorybów – które pływały w okolicy naszego jachtu s/y „SIFU” – jakby chciały się przywitać, poznać Nas. Było to niecodzienne przeżycie. Po takich doświadczeniach już inaczej brzmią dawne pieśni żeglarskie. O dalekiej Północy, wielorybnikach – to na pewno.
Czy były obawy, chwile grozy? Dużą uwagę podczas podróży cała nasza załoga zwracała na bezpieczeństwo. Uważam, że gdy podróżujesz w zgodzie z naturą, świadomie – chwytając każdą chwilę, czując arktyczne powietrze, oglądając niesamowite krajobrazy, pokonując kolejne mile morskie – jesteś bezpieczny. Nie mogłem się napatrzeć na piękno gór Spitsbergenu, liczne lodowce, wodospady. Wyobraźmy sobie góry lodowe wielkości sporego budynku, wypada akurat Twoja wachta za sterem i masz zadanie, by prowadzić jacht między nimi, prosto do celu, między growlerami.
Dzień polarny – kolejne ciekawe doświadczenie. Gdy zasłaniasz bulaje i gustliki na jachcie, by zasnąć i regenerować organizm. Pomagało nam to w żegludze. Załoga na czele z kapitanem Panem Markiem Rajtarem - w rejsie dookoła Spitsbergenu na niesamowitym archipelagu Svalbard – pokonała całościowo ponad 1000 mil morskich. Po drodze odwiedziliśmy m.in. Polską Stację Polarną w Hornsund. Był czas na pyszną kawę, którą nas poczęstowano, opowieści, wymianę doświadczeń. Cieszę się, że prezent w postaci bolesławieckiej ceramiki, który w zamian sprezentowaliśmy, przypadł do gustu pracownikom stacji. Dzięki temu będą mogli częstować swoich gości w unikatowych naczyniach, z których korzysta nawet angielska para książęca.
Projekt Fundacji 4 Kontynenty trwa. Są jeszcze miejsca na pewnych etapach. Jeżeli chcesz wziąć udział w czymś naprawdę wyjątkowym - śmiało polecam. Sprawdź sam. Liczne wrażenia gwarantowane. Z mojej strony składam podziękowania dla inicjatorów wyprawy, Pana prezesa 4 Kontynenty Mariusza Noworola, Marka Rajtara oraz Pawła Szańca, Marek Kapołki oraz wszystkich tych, dzięki którym ta wyprawa mogła się odbyć.