ARC 2013: Jak płyną polscy żeglarze?
Zakończyła się uroczystość wręczenia nagród zwycięzcom poszczególnych grup i klas regat turystycznych ARC 2013. Polskie jachty znów w ścisłej czołowce! Oto najnowsza korespondencja Pawła Motawy z pokładu "Prodigy".
Oto korespondencja Pawła Motawy z 21 grudnia:
Allora Czytelnicy :)
Właśnie zakończyło się rozdanie nagród ARC 2013.
Bardzo udane dla polskiej bandery :)
Co nawet podkreślił Andrew Bishop, szef World Cruising Club w czasie rozdania - "…more and more Polish yachts, and we have here more Polish winners…"
Tomek i Basia Borda na „4Ocean Dream” zajęli 3-cie miejsce w Class E Cruising Division i dodatkowo dostali nagrodę za 1- sze miejsce w doublehanded crews - załogach dwuosobowych, wyprzedzając kilka znacznie szybszych i większych lodek. Oba ich wyniki w czasie przeliczonym.
My na „Prodigy” zajęliśmy 1-sze miejsce w Class G Cruising Division w czasie rzeczywistym i przeliczonym (All Cruising zajęliśmy po przeliczeniu 5-te miejsce na 162 jachty).
A katamaran „Blue Ocean” zajął 1-sze miejsce w Class B Multihulls Division w czasie przeliczonym i dodatkowo dostał nagrodę Lagoon Trophy za bezwzględnie pierwszego Lagoona na mecie przyznawana przez producenta tych katamaranów.
Cieszy, że został zauważony udział polskich jachtów z tyloma sukcesami - w sumie pięć nagród dla trzech lodek.
Party na zakończenie jak co roku było przemiłe, rum punch, drinki, przekąski lokalne w wielkim wyborze, tace w czasie przerwy w ceremonii rozdania krążyły wśród tłumu blisko tysiąca osób uczestniczących w zakończeniu, nowi znajomi, nowi przyjaciele z całego świata, rozmowy, plany na kolejne rejsy…...
Pozdrowienia dla czytelników portalu zagle.com.pl
Kolejne relacje z kolejnych wysp już niebawem…
Paweł Motawa
Oto korespondencja Pawła Motawy z 18 grudnia:
Allora Wszystkim :)
Przeprosiny za opóźniona, obiecana relacje z lądu tuż po przybiciu.
Dziś środa 18.12, po 20.00 local time.
Ale, jak to ląd… naprawy, zakupy, części, lad + szybki skok na Martynikę po bliskich …..
Meta w piątek 13.12 o świcie.
Razem z nami wpływało sporo łódek, więc co chwila meldunki w eterze, na kilka mm przed meta, kto i plus minus za ile będzie przekraczał linie mety.
Tuz przed nami wjechało w odstępach paro minutowych kilka łódek, wiatr porywisty, silny, do trzydziestu paru węzłów, więc nad ranem załogi umęczone.
ARC Office po przekroczeniu mety kieruje na przydzielone miejsca w marinie, ekipa lądowa odbiera cumy, powitalny kosz owoców, butla rumu, i szklaneczka rum punch'u czeka na pomoście wraz z grupa powitalna,
mimo wczesnoporannej pory z różnych łódek rozlegają się oklaski, trąbią fog horn'y, i strzela flash powitalnej fotografii.
Jesteśmy na miejscu, jesteśmy w naszej Class G Cruising Division bezwzględnie pierwsi, a nasz konkurent „Heart Of Gold” ma jeszcze kilkadziesiąt Mm do mety, przybędzie ponad 8 godzin później.
Pozostanie przeliczanie czasu i godzin motorowych do ostatecznej klasyfikacji.
Tenże dzień, 13 grudnia i następny, okażą się jednym z cięższych dni dla flotylli, coraz silniejszy wiatr, niespotykany o tej porze roku, sięgający w osłoniętej zatoce 37-40 węzłów, na otwartym morzu trochę więcej, awarie, w VHF słychać podekscytowane głosy, zmęczone silnym wiatrem, że już tuż meta….
Odbieramy już w marinie kolejne komunikaty floty, „Koa” nabiera szybko wody przez pękniecie pochwy wału, złapali nocą linę na śrubę, która to lina wyrwała im wał, powodując pęknięcie, na szczęście maja poza pompami zęzowymi wysoko wydajną pompę spalinową przygotowaną od razu do pracy, gdyby pękniecie się powiększało. Nie proszą chwilowo o asystę, ale powiadomiony jest każdy jacht za nimi, w razie potrzeby transfer benzyny do silnej pompy, gdyby się okazało, że zęzowe nie nadążają.
„Pollux” stracił maszt, „Texel” pożar komory silnikowej, ugaszony gaśnicą CO2, później wzbudzony ponownie, załoga była przygotowana do opuszczenia jachtu, płynąc jednocześnie z największą możliwą prędkością w stronę mety. Finalnie kotwiczyli pod Barbadosem 14.12 w asyście Coast Guard'u, który wszedł na pokład pomóc opanować sytuacje.
Większość załóg poradziła sobie wyjątkowo dobrze w trudnych sytuacjach awaryjnych, co podkreśla komunikat floty do wszystkich łódek.
A z kolei inne najbliższe łódki czuwały gotowe natychmiast zmienić kurs i płynąć na pomoc z zapasowym paliwem, czy też celem asysty.
Cała sobotnia noc słuchamy na VHF kolejnych meldunków floty zbliżającej się do mety, cześć łódek dopływa z niedziałającymi silnikami, bez prądu, bez paliwa, proszą o hol do mariny, sytuacje utrudnia wciąż tak samo silny wiatr.
ARC Office proponuje kotwiczenie w zatoce, aż do momentu uspokojenia sie warunków, ale łódki odpowiadają, jak kotwiczyć, jak nie ma paliwa, silniki nie działają, a kotwiczenie z reki przy tym wietrze jest po prostu niebezpieczne.
Kolejne łódki są holowane do mariny i stawiane na pierwsze wolne miejsca, żeby nie prowokować sytuacji niebezpiecznych. Zwłaszcza że czujemy jak tarmosi masztem, cumami i gwiżdże w wantach w całej marinie.
W niedziele do 18.00 local time dotarło 135 jachtów z 236 które wypłynęły z La Palmas.
Docierają kolejne komunikaty z morza, dotarł „Pollux” bez masztu, złamanego 13.12, ostatnie 143 mm płynął na awaryjnym takielunku osiągając prędkość 6 kts, stoi naprzeciwko nas, maszt złamany nad pierwszym salingiem.
„Koa” przekroczyła linie mety pracując na pompach, i od razu na dźwig do stoczni marinowej na ląd. Załoga stoczni specjalnie przybyła w niedziele wieczór na pomoc celem wyciągnięcia jachtu z wody. „Arkouda” straciła anteny VHF i SSB i AIS i płynie posługując się ręcznym VHF do komunikacji z linia mety. Ekipa lądowa ARC uwija się całodobowo ogarniając dużą grupę wpływających przez te kolejne silnowiatrowe dni, kierując niezależnie od pory na przydzielone miejsca.
Jeden z jachtów raportował dryfujący TRAWLER, bez śladu życia, żadnych świateł, i bez kontaktu radiowego… Dziwne, może się zerwał z jakiegoś mooringu na którejś z wysp.
Spotkaliśmy się z naszym głównym konkurentem „Heart Of Gold”, dziękowali nam za fascynującą żeglugę i walkę przez pół trasy, tak bardzo próbowali nas dogonić, że urwali bloki masztowe spinakera i genakera i wszystkie zapasowe jakie mieli na pokładzie, wymieniając je na maszcie kilka razy, ot wola walki :)
Kolejne spotkania z załogami ARC-owymi, jest już „4Ocean Dream” z Tomkiem Bordą i Basia, obok stoją dwa rosyjskie jachty z Kaliningradu i pozdrawiają dzielnych żeglarzy z Zatoki Gdańskiej ;)
Przychodzą kolejne załogi z naszej Class G gratulując pierwszego miejsca bezwzględnie i po przeliczeniu. Udało się, jesteśmy pierwszym jachtem jednokadłubowym pod polską banderą, który wygrał ARC w swojej klasie bezwzględnie i po przeliczeniu, ale też bardziej cieszy wysokie dziewiąte miejsce z All Cruising, czyli wśród wszystkich łódek cruisingowych, których płynęło ca sto sześćdziesiąt parę, nie licząc klas Racing i Multihulls. Liczyliśmy też na przypłynięcie szybciej niż moja „Malaika” rok temu, niestety przez słabe wiatry na początku zabrakło niecałych dwóch dób :)
Na lądzie kolejne imprezy ARC, koncerty, spotkania, wycieczki, cały bogaty program wciąż przed nami…. :)
Pozdrowienia dla Czytelników zagle.com.pl od całej załogi
Pawel Motawa
Oto korespondencja Pawła Motawy z 12 grudnia:
Allora Wszyscy :)
Ostatnia noc regat, 18.57 local time, pozycja 14 24.400 N, 059 57.550 W, do mety ok 65 MM.
Cała noc szykuje sie na nogach, dookoła kilka łódek, duży Oyster „Dragonfly” bandera niemiecka, angielski „Lancelot II” z Racing Division właśnie pojawił się za nami na AISie, i jeszcze jacht szwajcarski nie płynący w regatach.
Następny z naszej Class G Cruising Division 87 MM za nami, bezustannie „Heart Of Gold”, co podgoni parę mil, to mu uciekniemy parę mil... I tak w kółko..
Ostatnia noc znów ze szkwałami do 40 kts uderzającymi z przeciwnego kierunku niż stały wiatr, więc mieliśmy trzykrotne zamieszanie na pokładzie w strugach siekącego, cóż za peeling twarzy;) poziomo deszczu, włączając w to całkowite zrzucenie grota, i próby opanowania genuy szalejącej na kręcącym się dookoła wietrze, żeby nie było za łatwo upiętej na spinakerbomie, cud że wytrzymywał dzielnie przerzucanie żagla ze wstecznego na pracujący i tak kilka razy, w miarę kręcenia sie wiru wiatru i deszczu.
Jakoś ok. 03.00 nastąpił spokój, udało się postawić z powrotem grota, wiatr się ustabilizował, wiec od świtu jedziemy w pysznych dwudziestu paru węzłach baksztagiem, czasem przerzutka na motyla i tak cały dzień.
Kuchnia wydała późnym popołudniem OSTATNIE wielkie filety z koryfeny, cóż za planowanie świeżego prowiantu, w marynacie curry, zioła różne, cebulka kanaryjska, tak! wciąż mamy zapas :) i z kawałkami pomarańczy, ostatniej :)....
Nooo... Noc na nogach, to potrzeba energii :) wysokiego morale, uwagi i nie można już nic urwać, żeby nie tracić czasu na naprawy, wprawdzie „Heart oF gold” raczej nie nadrobi tych osiemdziesięciu paru mil, ale chcemy się jeszcze oddalić, dla bezpieczeństwa przelicznika ;) Planowane ETA z dystansu i naszej prędkości ok 04.00 - 05.00 local time.
Procedury na wypadek ataku szkwałów opracowane, jedna osoba zwija genue i rozwija foka samozwrotnego, druga opanowuje spinakerbom, trzecia refuje grota i naprzód... :) Właśnie się zaczynają pierwsze smugi podmuchów, zabawnie to czuć i słychać, stale 17 kts z baksztagu, za chwile łódka przyspiesza znienacka o 2-3 kts, pochyla się lekko, strugi wody szumią wzdłuż kadłuba, wiatr sie lekko wyostrza, cichutki gwizd się pojawia, lekka zmiana na ostry baksztag, drżenie w takielunku, jeszcze większe przyśpieszenie, i znów z króciutkich 25-ciu kts wiatr wraca na swoje stałe miejsce... I tak co parę minut na parenaście sekund...
Radar nie wykazuje w zasięgu 36 mm żadnych szkwałów deszczowych, więc pozwalamy sobie jeszcze nieść pełne żagle.
Ale zmysły czuwają i nasłuchują.
Następna relacja pewnie już z lądu, po złożeniu deklaracji wyścigu...
Pozdrowienia dla Czytelników zagle.com.pl
Pawel Motawa
Oto najnowsza korespondencja pawła Motawy z 11 grudnia:
Allora :)
11.12.2013, 04.41 local time, pędzimy do mety, zostały ostatnie dwie doby, wędka zwolniona z pracy, no bo przecież przynęta nie może nas hamować, juz nie mówiąc o zwalnianiu na kilkanaście minut, żeby wyjąć rybę z wody... Dyscyplinarka, sabotaż prędkości ...;) Coraz mniej śpimy, bo kontrola żagli i kursu, coraz później ref w szkwałach deszczowych, coraz szybciej rozref po szkwałach deszczowych.
Spaniu tez nie sprzyja ciągły rolling z burty na burtę w baksztagu na zmianę z fordewindem. Przewala sie w łódce wszystko, brzęcząc niemiłosiernie, żagle trzepią w czasie większych przechyłów, momentami nok bomu i spinakerbomu na zmianę śmigają kilkadziesiąt centymetrów nad falami.
Dziś mamy mieć korzystniejsza odkrętkę wiatru na SE, zamiast obecnego ESE E, wiec będziemy mogli pójść kursem bardziej ostry baksztag, miast prawie fordewind. Konkurencja ma trochę mniej korzystny wiatr, znaczy płyną bardziej fordewindowo i powyżej St.Lucii, my prosto w przesmyk pomiędzy Martynike i St. Lucie.
W ciągu ostatniej doby straciliśmy ok 7 MM, które ostatniego dnia i dzisiejszej nocy, do 00.00 UTC odrobiliśmy z lekką nawiązką.
Pozycje podane przez nasze lądowe centrum czuwania na 00.00 UTC z Yellow Bricka, mamy do mety 394 MM, Heart of Gold 479 MM.
Ale mamy tez sporo większa średnia prędkość z ostatniej doby 7,1 kts wobec 6,4 kts naszego konkurenta.
Czekamy na oficjalny dobowy raport floty do 12.00 UTC niecierpliwie.
Wczorajszej nocy zaczęły sie silne i nagle szkwały deszczowe, bardzo krótkie, spadające spod pojedynczych chmur, powodujące krótką nagłą szarpaninę z żaglami na mocno pochylonej łódce.
Apogeum przyszło dzisiejszej nocy, parę godzin temu, tak, tak, kolejne naprawy będą już za dnia... Niestety..
Płyniemy w miarę rześkim 16-20 kts baksztagiem lewego halsu, grot na kontraszocie, spinakerbom na dwóch odciągach, na dziób i na śródokręcie plus szot genuy, żagle lekko zredukowane, i dostajemy nagle podmuch 40 kts z bejdewindu prawego halsu, czego efektem jest huk żagli przerzuconych na prace wstecz, na dodatek na powiązanych bomach.
Gwizd z deszczem trwał może ze TRZY minuty, szybki skok do stacyjki celem uruchomienia silnika i odkręcenia się, żeby żagle zapracowały normalnie, operacja sie nie powiodła, silnik wyje, łódka leży na boku, żagle trzepią na wstecznym, zbieramy grota jak sie da najszybciej do diametralnej, i za chwile znów z naszego normalnego kierunku, nasz normalny baksztagowy wiatr.
Na wszelki wypadek na grota trafia 2gi ref dla chwili spokoju.
Radar pokazuje malutkie odosobnione plamy deszczu dookoła.
Niestety na dziobie lekkie zniszczenia, kontraszot grota ściął tylną część kluzy spawanej z nierdzewki, ot ucięło jak nożem na spawie na podstawie kluzy jej tylna część zrobiona z pręta ca. 12 mm, kontraszot wyskoczył do góry i podrywając się uderzył w poziomą poprzeczkę kosza dziobowego i tylna, mocowana do pokładu pionowa, czego efektem jest wyrwane tylne mocowanie kosza.
Dziękujemy Ci Dyneemo, ze wytrzymałaś to uderzenie i obyło się bez większych strat pt. połamany bom, tudzież zerwana talia grota, co by mogło się skończyć walnięciem w wanty i znacznie większymi problemami.
Wprawdzie kontraszot sie naderwał w miejscu uderzenia o wantę, i pękła zewnętrzna otoczka liny, ale rdzeń wytrzymał. Lina wymieniona na nowa.
Jacht "Aditi" raportował dziś dryfującą opuszczona jednostkę, też jacht, na pozycji 15 05.985 N i 035 50.299 W. Nie z naszej floty.
Poźniejsze ustalenia dotarły mailem flotowym - dwie osoby załogi podjął MV Kujawy - może coś w polskiej prasie na temat będzie?
Bo więcej nic nie wiadomo.
ETA z raportu floty mamy na 13.12 o godz. 10.21 local time, zabawnie bo „Malaika” dotarła rok temu parenaście minut po godzinie dziewiątej tego samego 13. grudnia.
Tyle, ze start ubiegłorocznego ARC był opóźniony o dwa dni, tzn. był 26.11 zamiast 24.11, z tytułu sztormu mijającego rok temu Kanary. Z powodu słabych tegorocznych wiatrów zaraz po starcie, nie przypłyniemy szybciej niż „Malaika”, jak sądziliśmy, że się uda:) Załoga śpi, ja jak zwykle pisze relacje, wiatr w miarę uspokojony, choć nakładające się fale po wietrze z NE i rosnące z nadciągającego SE krzyżują się nieznośnie, zarzuca nas za bardzo, ale autopilot wspomagany ręką od czasu do czasu wytrzymuje :) Przydały by się zatyczki do uszu za to :)
Pozdrowienia dla czytelników zagle.com.pl
Paweł Motawa
Oto korespondencja Pawła Motawy z 10 grudnia:
Allora Wszyscy :)
Dziś 09.12.2013, 13.47 local time, jeszcze chwila i będziemy mieli czas St. Lucii, coraz bliżej meta, ETA mamy na 13.12.2013 wynikający z rankingu floty i obliczeń organizatora, dokładna godzina wciąż nieznana ;) Wczoraj rano wędka miała dalej spać, ale był bunt o wschodzie słońca, niestety, i ledwo poszła do pracy i juz roboty było w bród, czyli rzeź o świcie, bez śniadania nawet, na czczo, cóż za wysiłek... :) NA dodatek skończył się spirytus do usypiania ryb... ;) Koryfena tym razem całkiem spora, dostarczyła filetów na dwa dni, włączając w to marlina, serio serio jest świeże jedzenie aż do mety... A juz myśleliśmy o wyłączeniu zamrażarki... ;) Bo bąble z okazji miejsca podiumowego mogą się chłodzić w lodowce... :) A wciąż mamy szanse i apetyt na 1-sze, w końcu konsekwentnie prowadząc od paru dni.
Robi sie gorąco, całkiem gorąco, napięcie rośnie, bo do mety mamy na dzień dzisiejszy z raportu floty 614MM, nasz główny waleczny konkurent „Heart Of Gold” 701MM, a trzecia „Conquilha III” 757MM...
Pilnujemy sie nadzorując każdy ruch konkurencji, a ląd nam dosyła mailem ich pozycje co 4h z Yellow Brick tracking, bo flota na oceanie ma pozycje tylko raz na dobe 12.00 UTC, a na Fleet Tracker w necie są pozycje co 4h.
Wiec odkreślamy gdzie my, gdzie oni, i obliczamy średnie prędkości czterogodzinne i dobowe.
Wiatr boski, NNE - ENE, miedzy 15-22 kts, pełny baksztag do fordewind, jedziemy na motyla z genua na spinakerbomie i kawałku foka na wewnętrznym sztagu, wybranym na blachę, celem stabilizacji rollingu z burty na burtę.
Przegląd łódki jak co dzień, drobiazgi ponaprawiane, humory dobre, piekarnia zakończyła wypiek dwóch bochnów chleba, marlin przygotowany do pieca, płaczemy wszyscy, że konieczny będzie turnus odchudzający zaraz po dobiciu...
Ale serio, serio, to napięcie jest spore, bo konkurencja tylko 87 MM za nami, wiatr ma lekko słabszy, ale, ale... Odpukać w niemalowane, to w końcu jeszcze niecałe 4 doby...
Nie pamiętam, czy w ARC, w monohullach wygrał kiedyś jacht pod polską bandera, bo w multi Sobieslaw Zasada na „Dadzie V” i „Blue Ocean” w 2011, wygrywały polskie załogi ale pod obcymi banderami, choćby Malaika, bandera UK, rok temu klasę double handed, załóg dwuosobowych, jak pamięcią sięgnąć była jeszcze załoga polska na dużym Oysterze pod flaga UK, ale może ktoś z czytelników przebije sie przez archiwa World Cruising Club.
W każdym razie próbujemy utrzymać prowadzenie, pytanie jeszcze późniejsze, jak będzie po przelicznikach.
A na dodatek jesteśmy 9-ci w klasyfikacji All Cruising na blisko 162 łódki.
Pozdrowienia dla czytelników zagli.com.pl
Pawel Motawa
Oto korespondencja Pawła i Agnieszki z 7 grudnia...
Allora Wszystkim :)
Dzisiaj 07.12.2013, 16.50 local time, pędzimy prosto ku mecie, ostatnia prosta, byle wiatr sie nie zmienił, to nawet może będzie jeden hals, regulując jeno żagle, zgodnie z małymi odkrętkami i siła wiatru, czyli luzuj, wybierz, mały ref, rozref, i tak na okrągło.... :) Oczywiście ocean nam urozmaica te proste czynności, szykując od czasu do czasu różne niespodzianki. Posuwamy się skrajem pomiędzy obszarem z wiatrem korzystnym 15-20 kts, a niewielka strefa slabowiatrowa z naszej lewej burty, gdzie lodki maja prognozowane 0-8 kts. Wciąż zażarte dyskusje nad prognozami pogodowymi z biura ARC, i nad GRIBami, które niezależnie ściągamy via satelita.
W ostatnich dwóch dobach sporo wydarzeń flotowych, został pobity rekord ARC przez łódkę z Racing Division, Caro pod banderą niemiecką, typ Knierin 65, ostatnie najszybsze przejście miało miejsce w 2006. Obecny czas 10 dn 21h 25 min 10 sek. Rekord pobity o 08h 07 min. Zaraz za nim wjechało na metę Volvo 70,z załoga czarterowa, też Racing Division.
Wycofało się też sporo łódek z powodu awarii i nie tylko, Sweet Pearl wrócili do Mindelo z powodu problemów medycznych, z nadzieja na restart, Liberte właśnie wystartowało z Mindelo po naprawie bomu grota, Ironside sie wycofał i wraca do LAs Palmas, Zenara dotarła z powrotem do Mindelo na awaryjnym sterze, małe Pogo 30 z załogą dwuosobowa raportuje brak lądowania, ale płynie dalej bez prądu, czyli tez nocą bez świateł nawigacyjnych, Challenger 3, łódka typu Challenge 72 z regat Chaya Blytha, pływająca regularnie w ARC z czarterowymi gośćmi melduje wycofanie sie z Racing Division, ale zmierza na St. Lucie. Są faktycznie strasznie daleko, wiec trochę jakby walkower.
Dwadzieścia lodek z regat ARC+, czyli dodatkowej grupy startującej parenaście dni wcześniej z międzylądowaniem w Mindelo na Cabo Verde, dotarło już do Rodney Bay. Z tytułu bardzo dużej ilości zgłoszeń World Cruising Club postanowił od tego roku wprowadzić dodatkowe ARC czyli własnie ARC+.
W tym roku z tego co pamiętam ok 50 łódek.
My wciąż na pierwszej pozycji, i w czasie rzeczywistym, i w przeliczonym, nawet mimo wczorajszych przygód, gdzie straciliśmy ok. 40MM, na naprawy, płynąc na dodatek na samym mocno zrefowanym grocie kompletnie w inna stronę, żeby dziob lodki mógł pozostać suchy na czas reparacji.
Pękła kolejna nowa lina zakładana przez Selden Portugal, lina od rolera genuy - ot na dwie części. Jak się okazało, konstrukcja nowych rolerow Selden Furlex jest inna niż starego, który był na łódce przed złamaniem masztu, i nie ma możliwości prostej wymiany linki, czyli dziura w dolnej tarczy bębna i supeł pod dziurą, nawijamy i już...
W nowym modelu linka zwijająca idzie do środka bębna i tam ma mocowanie w gnieździe za pomocą blokady i śruby, żeby się tam dostać trzeba rozebrać roler, bęben składający się z dwóch połówek trzymających się na klipsy zatrzaskowe, wcześniej zdjąć cala obudowę - ROZWIĄZANIE ZDECYDOWANIE NIE OCEANICZNE.
NA dodatek trzeba mieć oryginalne klucze torxy, albo niezły zestaw na pokładzie do tej pracy.
Wiec genua poszła na dół, ustalony kurs żeby jak najmniej kołysało i nie zalewało nas na dziobie po szyje. Wiadro na narzędzia przywiązane wśród zwojów genuy, instrukcja montażu Furlexa na kolana i drugie wiadro na części kolejno wykręcane. Co za pomysł konstruktorski, że żeby wymienić linę trzeba rozebrać cały bęben na części.
Nasz roler genuy jest na dodatek mocowany poza dziobem lodki na wystającym sztagowniku, będącym zarazem łożem kotwicy z rolka. Czyli rozbiórka nad woda.
Dobrze że stało się to za dnia, więc po wystawnym obiedzie na podwyższenie morale poszliśmy do roboty na parę godzin.
Jako, że brak świeżej ryby w lodówce, po koryfenie został tylko smak w pamięci, a ostatnie polowy skończyły się utratą przynęty po silnym zabrzęczeniu kołowrotka, z malutkiej koryfeny złapanej nocą też nie zostało niż, pożarła ją większa, pożerając również nasz zapas żylki, więc z zamrażarki wyjechała wołowina na pieczeń w zalewie z papryczek marynowanych, kaparów, i cebuli. Do tego świeży chlebek, prawie prosto z pieca :) Żeby nie było nudno, podczas wieczornego odpoczynku po naprawie, już po zachodzie słońca, na kolejną założoną przynętę znów złowiła się koryfena, więc nocna mini rzeź na filety, preparowanie kolejnej zalewy, żeby smaki się nie nudziły.
Noc minęła na szybkiej żegludze, wreszcie dotarło prognozowane 20kts z NW, wiec zjeżdżamy półwiatrem w dol. Obecna pozycja 21 01 N, 047 03 W. Kurs dobry, prędkość wyśmienita.
Żeby nie było znów za dużo odpoczynku, lekko po południu, kiedy właśnie dwie osoby szły spać, zabrzęczał jak szalony kołowrotek i złowiliśmy marlina, wraz ze szpada miał ok. 180 cm, wiec tym razem rzez na pół kokpitu, i pełna zamrażarka filetów macerujących się już w zalewach z resztek lekko podeschłych cytrusów :) Ale za to w dwóch smakach. Hurra, świeże jedzenie chyba az do mety, na wszelki wypadek tym razem i wędka poszła spać.
Kolejna ryba mogłaby nas pokonać ilością pracy do wykonania.
Pozdrowienia dla Czytelników portalu zagle.com.pl
Pawel Motawa
Oto korespondencja Agnieszki :
No niestety straciliśmy wyścig. Gdybyśmy nie byli zmuszeni zejść na południe przez okres sztormowy w pierwszym tygodniu regat - zostali na zaplanowanej trasie, a nasz udział w regatach jest komercyjny - szkolny i musimy zastosować sie do zaleceń organizatora i ARC-u ze względu na bezpieczeństwo nie stracilibyśmy ok 300 mil. Teraz to właśnie 300 mil różnicy okazało się bezcenne, bo zamiast wiatru NE mamy bardzo slaby wiatr NW-WNW i utknęliśmy, wczoraj zdecydowaliśmy się na spinakerze podpłynąć na północ żeby zahaczyć o front niżowy i trochę wiatru, ale nie możemy płynąć wstecz. Niestety taka jest sytuacja.
Pozdrawiam
Agnieszka
Oto najnowsza korespondencja od Pawła Motawy:
Allora czytelnicy :)
Dziś 4.12.2013, 09.39 local time, pos. 23.26 N, 039.05 W. słońce juz zaczyna przygrzewać rozlewając się złocistą poświatą po powierzchni oceanu i pięknie podświetlając nieliczne chmurki. Kontrola wędki o świcie wykazała brak przynęty, nocą wprawdzie kołowrotek zarzęził krotko, ale został zignorowany, no bo za krotko... ;)
Poranna prognoza pogody z biura ARC nie jest najciekawsza na nasz obszar Delta - organizator rozpisał sektory pogodowe na prostokąty 5 stopni szerokości i 7 i pół stopnia długości, trzy takie pasy od brzegów Afryki po Karaiby - za niecałe 12h mamy mieć wiatr do 33 kts w szkwałach i to z kierunków NW N, ale nasz kolejny kwadracik Echo juz za ok 55MM, więc może zdążymy uciec, bo tam za to pasatowy kierunek ENE - ESE do 21 kts w szkwałach, więc przyjemniej.
Wczorajszy raport pozycyjny floty wykazuje nasza pozycje na 47mym miejscu w całej flocie, wziąwszy pod uwagę, że łącznie w dywizji Racing i dywizji Multihulls jest 58 łódek, znaczy to, odpukać w niemalowane, że idzie nam całkiem dobrze, choć do mety jeszcze kawał drogi. W naszej grupie G Cruising Division udaje nam sie wciąż utrzymywać prowadzenie, z dystansem do mety 1506 MM, a nasz bezpośredni konkurent „Heart of Gold” pod bandera amerykańską ma 1586,78 MM.
Wczorajszy dzień, jak zwykle obfitował w wydarzenia kulinarne, makabreska, makabreska, hamburgerów pełna deska... ;) Jako, że skończył się tuńczyk postanowiliśmy wyjąć z zamrażarki mieloną hiszpańską wołowinę, do niej drobno posiekane świeże warzywa, niestety już się kończą powoli, całość zmieszana, mile doprawione, ugnieciona w hamburgerki a'la Mid Atlantique Burger, i na patelnie....
Noooo, po drodze ugniatania kołowrotek zabrzęczał i po dłuższej chwili koryfena, nie za wielką, taką w sam raz, za pomocą osęki wjechała na pokład, jak to przy rybie na pokładzie, rzeź, krew, filetowanie, a tu hamburgery się macerują, nic to, filety zalane miksturą, będą na jutro, czyli na dziś... :) Żeby nie było za łatwo, za niedługą chwilę, kołowrotek brzęczy, hmmmm... :) Kolejna koryfena na żyłce, tę puściliśmy wolno, bo to by juz było za dużo :) Poza tym, przegląd, naprawy, analizowanie Fleet Report i pozycji naszych konkurentów z grupy G, analizowanie prognozy z biura ARC i naszych ściągniętych gribów.
Rozmrażamy lodówkę, zamrażarka ma sie dobrze, smarowanie trzonu sterowego i autopilota. Właśnie się podrefowaliśmy, bo za nami ciągnie juz front zapowiadany na dzisiejsze popołudnie, wiatr wzrósł z 15 kts do 21, na horyzoncie za nami coraz więcej białych grzywek, wiec nie czekaliśmy, żeby później nie było szarpaniny.
Ciemnoszare chmury, wypiętrzone wysoko, wiszą już za rufą, za to z lewej burty wciąż piękne słonce, kontrasty kolorystyczne piękne...
Pozdrowienia od załogi dla Czytelników „Żagli”
Paweł Motawa
Oto informacja od Agnieszki Schramm-Newth:
Cześć,
Płyniemy, mieliśmy silny sztorm do 11B, który nigdzie nie byl zapowiedzainy, ani w pogodzie ARC ani z zewnatrz dlatego sie nie odzywałam. Już wszystko dobrze, sprzatamy łódkę, wszystko mokre i gnamy. Jutro będziemy w lepszej strefie wiatrowej w koncu z wiatrem z wschodu, nie z zachodu, jutro mamy spodziewać się NE-E, to samo z zafalowaniem około 15 węzłów więc stanawiamy w końcu spinaker. Załoga bardzo dzielna i zorganizowana. suszymy się i do przodu! Jacht "Quokka", ktory ma prognozę od Chris Tibbsa jest około 50 mil przed nami na tej samej wysokości. Jak wszystko dobrze pójdzie jutro damy z kopyta z Alesya, nasza cudna bow woman. Dziś też zamontujemy nasz nowy, skonstruowany przez Siergieya bom. Poza tym już dobrze byłoby być blizej i już się suszyć i prać!
Pozdrowienia Agnieszka z załogą
Oto informacja od Pawła Motawy:
Allora wszyscy czytajacy :)
dzis 2.12.2013 18.03 local time, pos 23.55 N 034.06 W, od doby blisko wreszcie mamy korzystny wiatr NE, więc wiatr z baksztagu i kurs prosto na metę, oby się nie zmienił...
Przedwczorajszej nocy straciliśmy co nie co, wiało do 30 kts prosto z W, więc jeden hals do NY, a drugi jak probowaliśmy, prosto do Rio, a nie na metę :) Na szczeście po nocy się zmienilo na zapowiadane NW, później N, i wreszcie NE, pełne żagle postawione, ocean w miarę spokojny, więc dziś luki otwarte, suszenie wnętrza, pościeli i ogólne porządki jachtowe, dzień czystości ;) Proby naprawy genakera się nie udały, a bardzo by się teraz przydał, nie mamy wystarczającej ilości taśmy do klejenia i rozdarcie okazało się dużo większe niż przypuszczaliśmy. Niedługo pora na spinakerbom, otaklowany do pasatowego fordewindu i genua na motyla.
Jak na Malaice rok temu...
Woda w oceanie coraz cieplejsza, mniej szarpiących szkwałów deszczowych, prawie pasatowe chmurki nad głową.
O 16.00 local time wnętrze lśni, nawet w akcji był odkurzacz, chleb upieczony z rana, dwa bochenki na miksturze maki razowej i białej z suszoną śliwką, a kuchnia dziś wydaje...? Nooo, tuńczyka, dla odmiany z papryczkami ostrymi z Las Palmas, papryka czerwona, w zalewie z grapefruita i cytryny, plus tradycyjnie zioła i czosnek...
Wczorajszy dzień minął cały na naprawach, filtr generatora się przytkał śmieciem morskim, więc padł impeler, na szczescie nie na kawalki, niestety nie mogliśmy znaleźć zapasowego w czelusciach łódki, więc wymontowany został i magicznie, cierpliwie poklejony klejami technicznymi i nawet dziś działa.
Na czas naprawy generatora, udało się przełączyć odsalarke na zasilanie z 12 V, przełączając kable w tablicy, i dzięki silnemu inwerterowi o mocy kilowata, udało się ją uruchomić przy ładującym silniku, mamy słodką wodę i nawet w kilka godzin udało się wytworzyć ca. dwieście litrów.
Dzis na szczęście już wszystko działa z generatora. Woda słodka się robi pysznie. Takielunek przejrzany, liny na przecieranie przejrzane, wiąznia szekli przeciw rozkręcaniu przejrzane, ściągacze, zawleczki, przetyczki, całość łódki pod podłogami, zawory denne, podokręcane zamknięcia luków pokładowych, itp, itd...
Jako że kończą się steki z tuny, została zarzucona wędka, z nadzieją na kolejny udany połów. Testujemy nową przynętę...!
Raport dla floty ARC pokazuje, ze znów jesteśmy pierwsi, mimo straty ze sztormowej z lekka nocy, kiedy to płynęliśmy wszędzie, jeno nie w kieruku mety!
Choć goniący nas "Heart of Gold" nadrobil kilkadziesiat mil.
MRCC Las Palmas przysłało komunikat o zaginionym francuskim jachcie, nie z naszej flotylli, dość daleko na NE od naszej pozycji, z łódką nie ma kontaktu od kilku dni, więc wszystkie łódki ARC-owe w tamtym regione są proszone o wołanie przez VHF i próbowanie nawiązania kontaktu, zanim zaczną wszczęte poszukiwania.
Kolejny jacht się wycowal z wyścigu, jak na razie przyczyna nieznana.
Zaraz tuna wyjeżdża z pieca, ze swieżym chlebem, i dla uczczenia wielkiego, udanego przeglądu łódki i zrobionych napraw butelka Cavy.
Pozdrowienia dla Czytelników "Żagli" :)
Pawel Motawa
Poprzednie informacje od Agnieszki i Pawła:
Relacja Pawła Motawy, którą otrzymaliśmy w sobotę 30.11.2013r.:
Allora :)
U nas już sobota 30.11 godzina 03.09 local time. Wreszcie mamy stały wiatr w granicach 20 kts z S, więc piękna żegluga połwiatrem, czasem przy lekkich odkrętkach baksztagiem.
Wczorajszy świt przwitał nas po spokojnej nocy z północną lekką bryzą, bardzo silnym szkwałem, który zawiał znienacka z południa z szybkością blisko 30 kts, czyli zagle przerzucone na drugą stronę pracujące wstecz, dobrze że kontraszot bomu grota wytrzymał to uderzenie, bo mogłyby być straty.
Łódka zatanczyła w kółko w siekącym poziomo deszczu, natyczmiastowe włączenie silnika i zmiana kursu o 180 stopni ustabilizowala sytuację na moment i wbici w sztormiaki na gołe ciało zaczęliśmy refowanie żagli i powrót na nasz własciwy kurs, czyli COG 260-270, jako, że konsekwentnie płyniemy trasą północną do ok. 045W kiedy to zaczniemy płynąć na południowy zachód w kierunku mety.
Tu znów gorzkie słowa dla przedstawiciela Selden Portugal, ponieważ w trakcie refowania grota zwijanego do masztu pękła lina napinająca grota po bomie, outhaul. Na szczeście urwany wolny koniec został szybko obłożony na kabestanie i lina nie wyfrunęła z bomu, bo zostalibyśmy z grotem łopocącym swobodnie bez mocowania go do noku bomu.
Ot, założył jak widać za słaba. Z zapasu lin wyjęliśmy starą dyneme, którą po przeszyciu końcem do urwanej liny przewlekliśmy na miejsce końcówką starej liny, i wreszcie udało się zarefowac łopocącego grota.
Ta gwałtowna zmiana pogody trwała kilka godzin, zanim przeszły szkwały deszczowe i wiatr się ustabilizował na obecny.
Z biura regat przyszła dziś smutna informacja, skipper i właściciel francuskiego jachtu "Alayat 3", Nicholas Archy zmarł na atak serca. Jacht w czasie, w ktorym piszę, dotarł już do Mindelo na Cabo Verde.
Doszło też zawiadomienie o dryfującym na pozycji 21 03 N i 028 14 W jachcie klasy Mini o numerze startowym 159, biorącym udzial w regatach Mini Transat 2013. Łódka ma urwany ster i uszkodzony pokład. Czeka na poprawę pogody, żeby zacząć naprawę. Przez jeden z jachtów ARC zostalo udzielone wsparcie, woda i żywność. Każda inna łódka ARC-owa przepływająca w pobliżu jest proszona o kontakt VHF z Mini i ewentualną dalszą pomoc. Z naszej flotylli trzy łódki sie wycofaly z powodow technicznych, a ta ze złamanym bomem już po naprawach jest w drodze z Las Palmas po ponownym starcie.
Poza tym, codzienny przegląd jachtu, technika, pogoda, zęzy, olinowanie, okucia, generator i odsalarka. Jak codzień zresztą. Konsekwentnie :) Kuchnia dalej wydaje tunczyka złowionego wcześniej, dzis w sosie pomaranczowo cytrynowym w ziołach i z marchewką, brytfanka prosto z pieca :) Załoga spi, ja sam jestem na wachcie, lekko podrefowany, bo autopilot woził zbytnio.
Nieopodał nas mały francuski jacht nie biorący udzialu w ARC, Boucan, od czasu do czasu pojawia się na AIS-ie. Prędkość zadowalająca między 7-9 kts.
Udało nam się wrócić na pierwsze miejsce w naszej grupie "G" Cruising Division. Nasz konkurent z grupy, amerykański "Heart of Gold" naciska i czasem zamieniamy się miejscami :)
Najlepszego Andrzejkowego dla czytelników "Żagli"
Paweł
Informacja od Agnieszki Schramm-Newth, nadesłana 28 listopada:
Czesc, plyniemy bez bomu, dzis mamy pozycje 4 w dywizji regatowej i poddywizji B bylismy na drugiej pozycji. Z rosyjskimi inzynierami na pokladzie mamy opracowany niezly system nawet refowania;-) teraz jedyny problem to brak wiatru, ale cape verdes zowstawiamy i nastepny stop St. Lucia. Wiatru teraz nam trzeba! Swieze ryby i mnostwo usprawnien juz mamy;-)- pozdrowiamy Agnieszka, Vladimir x 2, Alesia, Yury, Siergiej, Aleksiej, Anatolij
Poprzednia informacja od Agnieszki, z 25 listopada:
Zlamalismy bom, wiec albo bedziemy plynac przez Atlantyk bez grota, na grocie sztormowym, albo stop na cape verde - tam juz wszystko zorganizowane, jeszcze nie zadecydowalismy, ale jak zrobimy stop to jestesmy juz poza gra, a mamy dobra pozycje jeszcze wciaz. Pozdrawiam, Agnieszka Schramm-Newth
Informacja od Pawła Motawy, nadesłana z pokładu jachtu "Prodigy" 27 listopada:
Allora wszystkim,
Jak zapewne wiadomo, w biezacym 2013 roku w regatach ARC startuja trzy jachty pod polska bandera, 4 Oceans, Blue Ocean, i nasz Prodigy, a takze na jednej z brytyjskich lodek w dywizji racing skiperuje Agnieszka Schramm-Newth, z ktora wygralismy w ub. roku na Malaice klase zalog dwuosobowych, zajmujac jednoczesnie czwarte miejsce w grupie przeliczeniowej.
Jako, ze czesc pierwotnej zalogi Prodigy zreygnowala ze startu z roznych przyczyn, dolaczylem w ostatniej chwili, i plyniemy finalnie w trzyosobowej zalodze - Andrzej Podwysocki, Pawel Motawa i Tomek Nordynski.
Ostatnie dni przed startem przebiegaly w atmosferze pracy, porzadkow, przegladu jachtu, urzadzen, takielunku, inspekcji bezpieczenstwa dopuszczajacej do startu, zakupach roznych czesci zapasowych i zaopatrzeniu spozywczo owocowym.
Marina miejska w Las Palmas tetnila zyciem przez tych parenascie dni przedstartowych. Jak co roku spotkania, seminaria robocze dotyczace roznych aspektow zeglugi, pokazy ratownictwa, party integrujace uczestnikow z roznych krajow, kolacje dla zalog, mnostwo zajec dla dzieci plynacych z rodzicami na roznych lodkach.
Sporo czasu zajely nam poprawki takielunku po portugalskim przedstawicielu Seldena, ktory stawial na lodce niedawno nowy maszt - nie wkrecone okucia talii grota i obciagacza bomu w bom, jedynie przykrecone na docisk srubami, wiercilismy otwory w bomie, gwintowanie, montowanie na nowo, nie ustawiony precyzyjnie takielunek wymagal regulacji na nowo, plus masa drobiazgow przed skokiem przez ocean. Po paru dniach intensywnych prac od rana praktycznie do poznej nocy, sobotnia odprawa skiperow, brefing komunikacyjny, jako, ze na wszystkie lodki przychodzi codzien prognoza pogody, raport z floty o awariach, problemach i codzienny ranking wszystkich lodek w kolejnosci bezwzglednej.
Start odbyl sie w idealnych, widowiskowych warunkach, zdjecia dosle juz z St. Lucii, slonce, swieza bryza, piekna zeglarska pogoda, ktora kilkadziesiat minut pozniej zamienila sie w deszczowe szkwaly powodujac sporo klopotow na roznych lodkach, ktore od razu po starcie postawily genakery i spinakery, czesc lekko sie podrefowala, czesc zrzucila groty pozostajac na samych zaglach przednich.
Kolejno przed koncem Gran Canarii nastapila lekka cisza, i czesc flotylli stanela w slabym wiaterku, czesc startujacych wczesniej klas multihulls i racing widniala juz na horyzoncie. Tuz po starcie w ukaefce bylo slychac komunikaty o pierwszych awariach i powrocie do Las Palmas na naprawy - jedna z lodek zlamala bom, druga awaria autopilota i przecieki.
Jachty podzielily sie na dwie grupy i jak co roku czesc ruszyla od razu na trase poludniowa, czesc na polnocna, po polnocy widnialo juz na AISie zaledwie kikanascie najblizszych nam lodek.
Pomni doswiadczen Malaiki z ub. roku, wybralismy trase polnocna, chlodniejsza, teoretycznie silniej wiatrowa, choc na pierwsze dni prognozy dla wszystkich nie przewidywaly zadnych mocniejszych wiatrow, jak to bylo rok temu. Czyli pelne zagle plus genaker uzywany do sily wiatru 15-17 wezlow.
Pierwsze dwie doby prawie caly czas na nogach, sprawdzanie lodki, uruchamianie odsalarki po jej dluzszej przerwie w pracy, kolejne drobne usprawnienia w takielunku, obsludze lin i lodki, genaker w uzyciu, i kuchnia wydaje na dobre morale dobre posilki.
Od po starcie 24.11 o 13.00 czasu lokalnego pierwsze dwa dni minely na wdrazanie sie do rutyny oceanicznej, korespondencja z flotylli,przeglad takielunku, lin, kontrola kontraszotu bomu grota, jako ze plyniemy glownie baksztagiem i to jedna z najwazniejszych lin, zeby nawet od samego kolysania na fali nie latal bom i byl dobrze zabezpieczony przed niekontorlowana rufa, gdyby autopilot nie nadazyl za sprowadzeniem na kurs lodki mocno pchnietej fala.
Wiatr prawie staly miedzy 15 - 21wezlow glownie z kierunkow polnocno wschodnich.
Wczoraj 26.11 ok. godziny 18.00 czasu lokalnego na zarzucona wedke zlowil sie spory, dobrze ponad metrowej dlugosci tunczyk, wazacy zdaniem zalogi ok 30 kg. Zeby go wyciagnac trzeba bylo zwolnic zegluge lodki, a ze jechalismy pod ganakerem i grotem, staralismy sie zgasic genakera w cienu grota i szybko go zrzucic, ale niesty podarl sie o salingi tuz przed zrzuceniem i czeka nas dosc duza naprawa, proby klejenia go tasma i moze przeszycia przez tasme. Ot drogi byl to tunczyk :) Ale za to po polgodzinnym holowaniu ryby, wyjeciu jej na poklad rufowy i godzinnym filetowaniu, mamy zamrazarke pelna filetow. Dzis kuchnia wydala pieczona tune w sosie z cytryny, czosnku, cebulki osypana roznymi ziolami, a jeszce wczoraj pochlonelismy pelna mise tatara z tuny przyrzadzonego z cebulka, limonka, zoltkiem.
Dzis 27.11 od poludnia glownie deszczowo, malo wiatru i o dziwo bejdewind pomiedzy NW i SW, tak wiec lekkie halsowanie w lekkim wietrze.
Jak na razie z raportu floty na 17.00 UTC dzisiejszego dnia jestesmy drudzy w naszej grupie przeliczniowej G w dywizji Cruising. A bylismy juz pierwsi do czasu historii tuna on genaker out :) Pozdrowienia pawel motawa
Dostaliśmy także maila z informacją, że na jachcie "Monster Project" żegluje Polak Jacek Siwek. Tę jednostkę też warto śledzić, ponieważ jest to ex-VOR70, czyli jacht startujący wcześniej w regatach Volvo OCean Race.