Andy Zawieja - trener polskiego Dream Teamu

2008-06-23 14:13 Redakcja Żagli
Andrzej Zawieja
Autor: FOT. DARIUSZ URBANOWICZ/ŻAGLE Andrzej Zawieja

Andrzej Zawieja, były zawodnik (olimpijczyk z Meksyku 1968) i trener kadry Polski w żeglarskiej klasie Finn, po 18 latach pracy za granicą wrócił do kraju. Do igrzysk olimpijskich w 2008 roku ma prowadzić Mateusza Kusznierewicza i Dominika Życkiego, którzy od tego sezonu pływają na jachcie klasy Star.

"Przez tyle lat pracy w Hiszpanii, USA i Niemczech musiałem się czerwienić, kiedy pytano mnie jak to możliwe, że w Polsce, 40-milionowym kraju nie ma ani jednej łódki Star. Są w Czechach, na Węgrzech czy Łotwie, a u nas ta klasa nie istnieje. Nie wiedziałem co mam odpowiedzieć. Teraz już nie będzie tego problemu, a Mateusz i Dominik powinni sporo zamieszać w czołówce Stara" - powiedział Zawieja.

Teraz pierwszy polski żeglarz w powojennej historii igrzysk olimpijskich (Meksyk, 1968 rok; klasa Finn) jest wybitnym specjalistą w klasie Star. Pod jego kierunkiem Amerykanin Mark Reynolds zdobył w IO-1992 złoty medal. W zagranicznej karierze trenerskiej Zawieja miał także okazję świętować medale swoich podopiecznych w mistrzostwach świata i Europy.

Ale co ciekawe, kiedy opuszczał Polskę w 1987 roku o klasie Star nie wiedział praktycznie nic...

"Kiedy w 1987 roku wyjechałem z Polski, otrzymałem pracę trenera w Hiszpanii. Po jakichś trzech miesiącach federacja kupiła trzy Stary i kazała mi szkolić zawodników. Pojęcia o tych łódkach nie miałem. Na szczęście moi zawodnicy również, więc stanowiliśmy wyrównany zespół. Początki były fatalne, popełniłem wszystkie możliwe błędy. Poznawanie Stara zabrało mi jakieś półtora roku. W tej klasie o wyniku decydują milimetry ustawienia żagla, niuanse, ona jest naprawdę bardzo wymagająca" - podkreślił 65-letni Zawieja.

Z opuszczeniem kraju nosił się od 1984 roku.

"W dużym stopniu przyczynił się do tego bojkot przez państwa komunistyczne igrzysk olimpijskich w Los Angeles w 1984 roku. Prowadziłem wtedy reprezentację Polski i mieliśmy chyba najlepszych na świecie finnistów. Byłem bardzo rozczarowany. Na igrzyska co prawda pojechałem, ale jako trener tak zwanej reprezentacji Trzeciego Świata, państw takich jak Fidżi i Tajlandia. Ta sytuacja tylko przelała czarę goryczy, bo przecież żeglarze w PRL w ogóle mieli ciężko. Dygnitarze nazywali nas białoportkowcy, kpili z nas, bo żeglarstwo to nie był sport robotniczy. Jak nadarzyła się okazja, to wyjechałem" - powiedział Zawieja.

W ciągu pięciu lat pracy w Hiszpanii jego zawodnicy dołączyli do światowej czołówki. Doceniając klasę Zawiei o pomoc zwrócili się do niego Amerykanie, mający w tym czasie najlepszą ekipę Stara na świecie.

"To był szok, że oni chcieli się ode mnie czegoś nauczyć. W 1992 roku dali mi zieloną kartę i przez cztery lata pływałem z Amerykanami. Przed igrzyskami w Atlancie chodziły głosy, że Star wyleci z programu. Okazało się, że jednak nie wyleciał, ale zanim to było wiadome Amerykanie podziękowali mi za współpracę. Od 1996 do 2002 roku pracowałem z teamem niemieckim, później występowałem w charakterze konsultanta różnych reprezentacji" - mówił trener.

Kiedy Kusznierewicz i Życki zaproponowali mu współpracę, nie wahał się ani chwili.

"Moje marzenie wreszcie się spełniło. Praca z polskim Starem, a na dodatek ze wspaniałymi zawodnikami. Dla mnie to Dream Team, ludzie wybitni. Widać to zresztą po wynikach. Na Stara przesiedli się z Fina dopiero w maju tego roku, a zdążyli już wygrać prestiżowe regaty Kieler Woche, Warnemuende i zająć piąte miejsce w mistrzostwach Europy. Przed nimi medale najważniejszych imprez, a celem nadrzędnym jest podium igrzysk w Pekinie" - zakończył Zawieja.

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.