2006/4: Zgodnie z planem…

2006-11-07 16:51 Waldemar Heflich
_
Autor: archiwum Żagli

Aby odnosić sukcesy we wszystkich formach uprawiania żeglarstwa powinno się działać zgodnie ustalonym planem. Najlepiej przemyślanym, precyzyjnym i długofalowym. Gdy obserwujemy osiągnięcia najlepszych skiperów, szefów projektów sportowych, organizatorów wielkich regat ma się nieodparte wrażenie, że ich sukcesy były starannie zaplanowane.

Ubiegły rok słynny żeglarz Olivier de Kersauson poświęcił na ustanawianie rekordów najbardziej znanych tras oceanicznych. W lipcu rozprawił się z rekordem dookoła Australii – 17d 13g 32m i 39s. Później przyszedł czas na odcinek z Sydney do Papeete na Tahiti. 3310 mil Francuz pokonał na swym trimaranie „Geronimo” w 13d 8g 25m i 56s. Następnie poprawił rekord trasy Los Angeles – Honolulu na Hawajach należący od 1997 roku do jego rodaka Bruno Peyrona (katamaran Commodore Explorer). „Geronimo” pokonał dystans 2215 mil morskich w czasie 4d 19g 31m i 37s, ze średnią prędkością ponad 19 węzłów. De Kersauson i jego francusko-amerykańska załoga dopiero na finiszu stracili szanse na pokonanie trasy ze średnią prędkością przekraczająca 20 węzłów. Był to trzeci rekord Geronimo ustanowiony w ciągu sześciu miesięcy. W tym roku 10 kwietnia de Kersauson wystartuje do próby pobicia kolejnego rekordu, tym razem na trasie z San Francisco do Jokohamy długości 4482 mil. Wszystko zgodnie z planem…
Spektakularne sukcesy francuskiego skipera nie pozostały bez echa. Od lat zastanawiano się przecież co zrobić z podobnymi wyczynami, jak je oceniać, jak w końcu przyznawać mistrzostwo świata w oceanicznym jachtingu regatowym. Magazyn Course Au Large we współpracy z najlepszymi sternikami oraz z właścicielami jachtów G-class czyli maxi wielokałubowców, opracowali system punktacji mistrzostw - Ocean Records World Championship. Każda z prób pobicia rekordu, ratyfikowanego przez WSSRC (World Speed Sailing Records Council) na jednej z 20 wyselekcjonowanych tras, będzie poddana ocenie według kilku kryteriów, m.in.: osiągnięcia sportowego, poziomu innowacyjności, technologicznego postępu. Zwycięzcy klasyfikacji samotników oraz załogowej otrzymają nagrody pieniężne. Nagrody dostaną również projektanci i sponsorzy zwycięskich jachtów.
Bez względu na to, czy próba pobicia rekordu, czy nie, rejs zostanie oceniony na odpowiednią liczbę punktów. Np. jeśli rekord zostanie pobity, przyznanych zostanie 10 punktów; jeśli będzie to drugi wynik w historii, wówczas samotny skiper, bądź załoga otrzyma 9 punktów; trzeci rezultat zostanie nagrodzony 8 punktami itd... Do tego dochodzi jeszcze współczynnik trudności trasy. 20 "rekordowych tras" zostało wyselekcjonowanych podczas nieformalnego spotkania podczas Paris Boat Show przez grono tuzów żeglarstwa oceanicznego w składzie: Ellen MacArthur, Bruno Peyron, Franck Cammas, Francis Joyon, Thomas Coville, Jean-Luc Van Den Heede, Steve Fossett. Zabrakło na tym spotkaniu Olivera de Kersauson, ale on był pochłonięty w tym czasie przygotowaniami do kolejnego rekordowego rejsu… Opierając się na nowoskonstruowanym systemie można wyliczyć, kto byłby triumfatorem Ocean Records World Championship w 2004 i 2005 roku. Przed dwoma laty wśród samotników triumfowałby z pewnością Francis Joyon (Idec) za pobicie rekordu okrążenia ziemi (72 dni) oraz załoga Steve'a Fossetta na Cheyenne, za podobne osiągnięcie (58 dni). Takie same wyczyny byłyby najlepsze wedle rankingu w 2005 roku. Ich autorami byli Ellen MacArthur (B&Q/Castorama), okrążając świat w 71 dni i Bruno Peyron z załogą na Orange II (50 dni). Które miejsce zajmie w tym roku Olivier de Kerasuson? Nie jest tajemnicą, że Francuz ma w planie jeszcze kilka rekordów i oczywiście prestiżowy tytuł oraz pierwsze miejsce w Ocean Records World Championship.   


Dyrektor wykonawczy America's Cup Michell Bonnefous reprezentujący szwajcarski syndykat Alinghi, stwierdził w rozmowie z hiszpańską gazetą Las Provincias, że jeśli w przyszłym roku jego team obroni Puchar Ameryki, wówczas kolejne regaty o Srebrny Dzbanek również odbędą się ponownie w Walencji, w 2009 roku! Bonnefous dodał, że jest zachwycony postępem prac w tamtejszym porcie, a także atmosferą panującą w hiszpańskim mieście. Akwen kolejnej batalii o Puchar Ameryki wybiera syndykat, który broni trofeum. Po zwycięstwie Szwajcarów w 2003 roku stało się jasne, że kolejne regaty rozegrane zostaną w Europie. Do ostatecznej batalii o prawo organizacji regat stanęły Walencja i Lizbona. Zarząd Alinghi zdecydował się na hiszpańskie miasto, co było ponoć jedną z przyczyn późniejszego rozstania z ówczesnym skiperem, Russellem Couttsem, który optował za Cascais koło Lizbony. Jeśli akwen w Walencji okaże się szczęśliwy dla Szwajcarów, mało prawdopodobne jest, by chcieli zmieniać go na inny. Tym bardziej, że na hiszpańskim wybrzeżu Morza Śródziemnego powstanie wszelka niezbędna infrastruktura do przeprowadzenia imprezy, a syndykaty zbudowały już tam swoje bazy. Jeśli i menagment America's Cup nie wniesie sprzeciwu, to scenariusz przedstawiony przez Bonnefousa staje się bardzo realny. Wszystko zgodnie z precyzyjnym, szwajcarskim planem… 

 

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.