2006/12: Okruszki lodu i srebra...

2006-11-07 17:02 Waldemar Heflich
_
Autor: archiwum Żagli

Wielkie żeglarskie wyzwania podejmowane są z tysiąca powodów. Dla jednych najważniejsza jest eksploracja nowych miejsc, pokonywanie trudnych akwenów i docieranie do najdalszych zakątków. Liczy się tylko przygoda i radość żeglowania. Dla innych wyzwaniem jest zwycięstwo w regatach z którym w parze idą sukces, sława i pieniądze.

QNT Northwest Passage Jubilee Voyage 2006 był drugą z kolei polarną wyprawą członków Stowarzyszenia Grupa Outdoor. Podczas Cape Horn - Antarctica Expedition 2002/2003 prowadzonej przez kpt. Jacka Wacławskiego. s/y "Stary" okrążając Amerykę Południową drogą wokół przylądka Horn, dotarł do Polskiej Stacji Antarktycznej im. Henryka Arctowskiego na Wyspie Króla Jerzego. Był drugim w historii polskim jachtem, który dotarł tak daleko na południe. Za osiągnięcia żeglarskie załodze jachtu przyznano prestiżową nagrodę „Kolosy 2003”. Kapituła „Kolosów” złożona z wybitnych himalaistów, żeglarzy i podróżników, zdecydowała również o uhonorowaniu Nagrodą im. Andrzeja Zawady - jedynym w Polsce grantem podróżniczym samego projektu autorstwa Dominika Baca - QNT Northwest Passage Jubilee Voyage 2006 - jako najciekawszego projektu podróżniczego. Fundatorem nagrody był Prezydent Miasta Gdynia - Wojciech Szczurek. Odtworzenie pierwotnej trasy Przejścia Północno-Zachodniego w setną rocznicę jej pierwszego pokonania przez Roalda Amundsena rozpoczęto wypłynięciem z Grenlandii w dniu 15 sierpnia 2006 r. Wpłynięciem na wody Pacyfiku przez Cieśninę Beringa 19 września 2006 r., o godz. 13.00 czasu polskiego (19 września 2006 r. o godz. 03.00 czasu lokalnego), załoga jachtu s/y „Stary” zamknęła symboliczną bramę Przejścia Północno-Zachodniego, stając się - ze średnią wieku 25 lat - najmłodszą załogą w historii podbojów tego jednego z najtrudniejszych szlaków żeglarskich. Burta w burtę ze „Starym” Przejście pokonał inny polski jacht - s/y „Nekton”. Tym samym były one  pierwszymi polskimi jachtami, które przepłynęły tę legendarną trasę. Pokonanie Przejścia Północno-Zachodniego nie kończy jednak wyprawy „Starego”, której celem jest opłynięcie Ameryki Północnej. W Vancouver zaczynie się kolejny etap ekspedycji. Tym razem, w drodze do Miami, załoga młodych żeglarzy będzie eksplorować zamieszkany przez Indian Kuna archipelag San Blas i przepłynie Kanał Panamski, by wpłynąć do Kolumbii przez - zwany „biegunem dżungli” - Przesmyk Darien. Z kolei w Kolumbii żeglarze będą poznawać najwyższe na świecie nadmorskie pasmo górskie – Sierra Nevada de Santa Marta. Dla dzielnych żeglarzy ze „Starego” i „Nektona” nagrodą za wspaniały wyczyn będą słowa uznania środowiska żeglarskiego i może kolejny „Kolos” na zachętę do kolejnej wyprawy. Z dalekiego rejsu wrócą bogatsi o wspaniałe wspomnienia, a pamiątką będą okruszki lodu zabrane z dalekiej Północy.
Zupełnie inne cele przyświecać będą żeglarzom, którzy za kilka miesięcy staną do walki o Puchar Ameryki. Dla syndykatów wydających na te regaty setki milionów dolarów liczy się tylko zwycięstwo. Magia żeglarskiego Świętego Grala zmusza ich do tytanicznej pracy i wielkich poświęceń. Są już i tacy, którzy już dziś planują co zrobić, aby święta wojna o Puchar Ameryki trwała nieustannie. Brad Butterworth skipper Team Alinghi chce, aby rywalizacja o odbywała się co dwa lata. 46-letni Nowozelandczyk, który wcześniej zdobywał najcenniejsze żeglarskie trofeum dwukrotnie z ojczystą ekipą, twierdzi, że dla zwiększenia atrakcyjności zmagań, dla przyciągnięcia kolejnych kibiców, ze względu na oddźwięk medialny, dla zwiększenia atrakcyjności regat oraz dla przyciągnięcia kolejnych sponsorów zwiększenie częstotliwości regat byłoby jak najbardziej właściwe. Natomiast z Nowej Zelandii docierają wieści, że szef Emirates Team New Zealand Grant Dalton, komandor Royal New Zealand Yacht Squadron David Charlesworth oraz szef fundacji Spirit od Adventure Stephen Fisher, wpadli na pomysł, by kawałki pozostałe po oryginalnym Srebrnym Dzbanku, głównym trofeum za zwycięstwo w Pucharze Ameryki, zostały wystawione na aukcję. Pieniądze pozyskane w ten sposób miałyby być przeznaczone na organizację młodzieżowych imprez żeglarskich w ich kraju i szukanie następców Petera Blake i Russella Couttsa. Pomysł ten torpedują jednak obecni posiadacze Pucharu Ameryki ze szwajcarskiego Team Alinghi. Twierdzą, że pozostałości po oryginalnym trofeum nie są własnością Nowozelandczyków i nie mogą w żadnym przypadku zostać przez nich wystawione na aukcję. Przypomnijmy, że Srebrny Dzbanek zdobyty przez żeglarską ekipę Nowej Zelandii w 1995 roku, obroniony w 2000 i stracony na rzecz Szwajcarów (żeglowali pod wodzą Nowozelandczyka Russella Couttsa) w 2003, został zniszczony przez aktywistę ruchu na rzecz praw Maorysów w Nowej Zelandii. Rekonstrukcji trofeum podjęła się londyńska pracowania Gerrards, lecz część srebrnych kawałków (m.in. z nazwiskami zwycięzców America's Cup) musiała zostać stworzona od początku, a niewykorzystane, cenne szczątki powróciły rok temu do Nowej Zelandii. Jak widać magia Pucharu Ameryki spowodowała, że walka toczyć się będzie nie tylko o ważący 10 kilogramów srebrny wiktoriański dzbanek, ale także o jego małe okruszki...

 

 

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.