12/2011: Waldemar Heflich - felieton "Stan pełnej gotowości"
Dla polskich żeglarzy na igrzyskach w Londynie tylko jeden medal? Mamy nadzieję, że nie! Z pewnością nasi zawodnicy będą gotowi do walki o kolejne olimpijskie krążki!
Ostatnie tygodnie roku były dla wielu żeglarzy niezwykle pracowite. Trwały przygotowania wielkich rejsów, regat i eliminacji przed igrzyskami Londyn 2012. Podsumowywano minione miesiące, snuto plany i dywagowano nad szansami na sukcesy w przyszłym roku.
Kapitan Roman Paszke szykował się do rejsu non stop dookoła świata tzw. złą drogą, czyli pod wiatr i prąd. To niezwykłe wyzwanie, na które ważyli się nieliczni. Warto pamiętać, jaką pozycję we współczesnym jachtingu oceanicznym zajmują dziś sir Chay Blyth, Luc van den Heede, Mike Golding i Dee Caffari. Ta sztuka udała się niewielu. Jeszcze nikt nie dokonał tego na wielokadłubowcu! Roman Paszke zdecydował się na rejs i próbę pobicia rekordu van den Heede, który opłynął świat w 122 dni. Francuz próbował trzy razy! Ta
ciężka próba wymaga świetnego przygotowania jachtu, a także żeglarza pod względem fizycznym i psychicznym. Jak mówi kapitan - „«Gemini 3» to katamaran nowej generacji gotowy do pływania w najtrudniejszych warunkach. Żegluga pod wiatr o prędkości 20 - 25 w i pod dwumetrową falę z prędkością 15 - 20 w nie jest dla tej łódki dużym problemem. Z wiatrem łatwo rozpędza się do 35 w". Rejs jest próbą pobicia rekordu w samotnym rejsie non stop dookoła świata z zachodu na wschód. Wszystko odbędzie się zgodnie z autoryzacją World Speed Saling Rekord Council. Mamy nadzieję, że kapitan Paszke skutecznie ominie wszelkie lądowe rafy i po kilkudniowym oczekiwaniu na dobrą pogodę przepłynie linię startu w ostatnich dniach listopada. Byliśmy z nim, gdy startował na „Gemini" w regatach jachtów klasy jedna tona, gdy na „MK Café" ILC 40 zdobywał z amerykańską drużyną Admiral's Cup. Trzymaliśmy kciuki za jego szczęśliwy powrót z wyścigu The Race. Teraz, gdy będzie żeglował z logiem „Żagli" na burcie, oprócz korzystnych wiatrów życzymy mu, aby przez cały czas trwania tej morderczej próby dopisywało mu wyjątkowe szczęście!
Po wielomiesięcznych przygotowaniach wystartował Volvo Ocean Race. Pierwszy etap z Alicante do Kapsztadu ma długość 6500 mil. Gdy jachty żeglowały w kierunku Gibraltaru, prowadzenie zmieniało się co kilka godzin. Najpierw doskonale płynęła „Puma", następnie liderem został „Camper", a druga była „Telefonica". „Groupama" spadła na czwarte miejsce, choć przez krótki czas była na czele stawki. Już pierwszej nocy doszło do poważnych awarii. Przy wietrze wiejącym z szybkością 40 w i fali mającej 5 m wysokości, jacht „Abu Dhabi" złamał maszt. Załoga z wielkim poświęceniem zabezpieczyła takielunek i resztki masztu. Ian Walker zapewnił, że jego team zrobi wszystko, aby jacht z nowym masztem ponownie wyruszył na trasę regat. Trudy pierwszego sztormu źle zniosła chińska „Sanya" dowodzona przez Mike'a Sandersona. Załoga zgłaszała problemy z uszkodzonym kadłubem. Jacht żeglował na piątym miejscu, a na pokładzie dokonywano rachunku poniesionych start. Dziobowy Andy Meiklejohn miał złamaną stopę! Ten jacht także zawiesił swój udział w wyścigu. W tegorocznej edycji VOR na starcie stanęło zaledwie sześć jachtów. Najmniej w historii słynnych regat! Kłopoty, które spotkały stawkę już pierwszej nocy przyprawiły organizatorów o prawdziwy ból głowy. Ile jachtów dopłynie do Kapsztadu, ile ukończy wokółziemski wyścig?! Ale prawdziwe problemy są jeszcze przed nimi. Czekają sztormy Oceanu Południowego, Horn i somalijscy piraci... Ci ostatni zmusili organizatorów do zmiany i częściowo utajnienia trasy drugiego i trzeciego etapu. Odcinek z Kapsztadu do Abu Dhabi zakończy się nieco wcześniej w bliżej nieokreślonym porcie. Stamtąd załogi zostaną przetransportowane do stolicy Emiratów. Podobnych zabiegów dokonano na trasie do chińskiego miasta Sanya. Chociaż piractwo jest najczęstsze w okolicy wybrzeży somalijskich, czyli Rogu Afryki i zatoki Adeńskiej, to akty piractwa zdarzyły się już i w innych rejonach oceanu... Jak widać wszyscy, którzy uczestniczą w wyścigu VOR, będą przez najbliższe kilka miesięcy cały czas w stanie podwyższonej gotowości!
Amerykański dziennik „USA Today" konsekwentnie analizuje szanse sportowców na zdobycie medali podczas Igrzysk XXX Olimpiady w Londynie. Ani na chwilę nie daje nam zapomnieć, że za kilka miesięcy żeglarze będą walczyć na wodach u wybrzeży Weymo uth. Klasyfikacja przygotowywana przez holenderską firmę Infostrada Sports oparta jest na analizie wyników osiąganych przez sportowców w okresie poprzedzającym igrzyska. Według zestawienia złote medale dla nas powinni przywieźć sztangista Marcin Dołęga i kajakarka Marta Walczykiewicz. Srebrne medale mają zdobyć kolarka górska Maja Włoszczowska, kajakarz Piotr Siemionowski i delfinista Konrad Czerniak. Wśród potencjalnych brązowych medalistów są Przemysław Miarczyński (klasa RS:X), pięściarka Karolina Graczyk (kategoria lekka), drużyny szpadzistek i florecistek, dwójka wioślarska Julia Michalska - Magdalena Fularczyk oraz dyskobol Piotr Małachowski. Więc dla żeglarzy tylko jeden medal? Mamy nadzieję, że nie! Z pewnością nasi zawodnicy będą gotowi do walki o kolejne krążki!