09/2012: Waldemar Heflich - felieton "Gorączka złota"

2012-09-14 15:47 Waldemar Heflich/Archiwum "Żagli"
_
Autor: archiwum "Żagli"

Zawsze przed igrzyskami wszystkim udziela się gorączka złota. Jednak z każdym dniem zimna woda w zatoce Weymouth coraz skuteczniej studzi rozpalone głowy.

Regaty olimpijskie zbliżają się do półmetka. Dzień mija za dniem. Cały czas wszyscy odczuwają wielkie napięcie. Każdy wyścig jest ważny. Każdy dzień przybliża nas do celu, który obraliśmy wiele lat temu, lub od niego oddala. Do Weymouth przyjechało 380 zawodników z 63 państw. Pojawili się żeglarze z tak egzotycznych miejsc, jak Wyspy Cooka, Wyspy Dziewicze, Trynidad&Tobago i Santa Lucia. Są także reprezentanci Czarnogóry, Egiptu, Monaco i Kirgistanu… Dla wielu z nich to tylko wielka przygoda olimpijska i wspaniała zabawa. Dla innych to czas realizacji układanych przez ostatnie cztery lata precyzyjnych planów treningowych i przemyślanej strategii działania. To ukoronowanie lat ciężkiej pracy i wyrzeczeń. Nagrodą mają być oczywiście olimpijskie medale. Rzecz bezcenna dla sportowca. Nic więc dziwnego, że niektórych ogarnia prawdziwa gorączka złota!

Przed rozpoczęciem zawodów olimpijskich odbyło się wielkie obliczanie szans medalowych i analiza najgroźniejszych rywali w poszczególnych klasach. W nieskończonej ilości wywiadów i informacji rozsyłanych do prasy przedstawiano, kto i ile zdobędzie medali. My także, analizując szanse polskich zawodników, mówiliśmy o trzech dużych szansach, w windsurfingu i klasie Star. O sporym apetycie na cenne krążki wspominali Australijczycy, mając na myśli swoich żeglarzy w klasie Laser, 49er, 470 i match racingu. Nie ukrywali medalowych aspiracji reprezentanci Holandii, Danii, Szwecji, Brazylii i Izraela. Wszystkich przebili jednak gospodarze, którzy obwieścili, że chcą wywalczyć miejsca na podium we wszystkich dziesięciu konkurencjach, że jest to możliwe, pokazali przecież Amerykanie w Barcelonie w 1992 roku, kiedy zdobyli 9 medali w 10 klasach. Szefowie Team GBR podkreślali, że ich plan minimum to wynik z Qingdao 2008, skąd przywieźli 4 złote, srebrny i brązowy medal. Po relacjach telewizyjnych, jeszcze przed zapaleniem znicza olimpijskiego w Weymouth, mieliśmy wrażenie, że będziemy świadkami wielkiej żeglarskie bitwy Wielka Brytania kontra reszta świata...

Brytyjczycy już na długo przed regatami ustalili hierarchię żeglarzy w Weymouth. Bohaterem tych igrzysk ma być Ben Ainslie! Największa gwiazda współczesnego jachtingu olimpijskiego wystartowała po swój czwarty z rzędu złoty medal olimpijski i piąty w karierze. Wszyscy wymazali już z pamięci niemiły incydent rzucający cień na nieskazitelną postawę wielkiego mistrza. Po zakończeniu jednego z wyścigów mistrzostw świata w Perth 2011 rozwścieczony Brytyjczyk wskoczył do motorówki telewizyjnej i solidnie wytarmosił kamerzystę. Wszystko dlatego, że ambitnie pracująca ekipa TV robiła zbyt duże fale tuż przy jego łódce. Za taki incydent normalny żeglarz zostałby zesłany na długą banicję i pożegnałby się z olimpijskim startem. Jednak nie Ben! On dostał dyskwalifikację w wyścigach rozgrywanych tego dnia i ostrą reprymendę od międzynarodowego jury oraz szefów RYA.

Ben to sympatyczny człowiek i świetny żeglarz. W pełni zasługuje na to, by być w gronie takich sław, jak Paul Elvstrom, Valentin Mankin, Jochen Schumann, Tore Holm i Torben Grael. Zdobyte przez niego medale, tytuł mistrza świata w match racingu, udział w projektach America’s Cup, założenie własnego teamu, który startować będzie w America’s Cup World Series, wszystko to czyni z niego jednego z najwybitniejszy współczesnych żeglarzy. Nie można jednak wieszać mu złotego medalu na szyi jeszcze przed rozpoczęciem regat! Najdalej w tym szaleństwie posunął się dziennikarz „The Sunday Times”, który analizując szansę swoich rodaków w regatach olimpijskich, napisał, że w klasie Finn Ben Ainslie nie ma żadnego rywala! Prawdziwi przeciwnicy, to Brytyjczycy Giles Scott i Ed Wright, a oni przecież obejrzą regaty w telewizji… Po rozpoczęciu regat okazało się jednak, że znalazł się śmiałek, który powiedział: nie! Dwukrotny mistrz świata Jonas Høgh-Christensen był po ośmiu wyścigach liderem. Duńczyk wygrał trzykrotnie i ani na moment nie oddał pola Benowi. Brytyjczyk zajmował drugie miejsce ze stratą tylko trzech punktów. Zapowiadała się więc niesamowita rywalizacja do ostatniego wyścigu! W pozostałych klasach także znaleźli się godni rywale gospodarzy. Szczególnie Australijczycy chcieli utrzeć im nosa…

Zawsze przed igrzyskami wszystkim udziela się gorączka złota. Jednak z każdym dniem zimna woda w zatoce Weymouth coraz skuteczniej studzi rozpalone głowy i wybujałe ambicje. Droga po medale okazała się jak zwykle długa i kręta, niczym halsówka pod silny wiatr i wysokie fale.

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.