08/2012: Waldemar Heflich - felieton "Kocham Cię jak Irlandię..."
Mamy solidną reprezentację na IO w Londynie, złożoną z bardzo doświadczonych żeglarzy i debiutantów. To naprawdę wspaniali i wyjątkowi ludzie, więc trzymamy kciuki za ich sukcesy!
Po czterech latach intensywnych przygotowań jedziemy na igrzyska olimpijskie do Londynu! Żeglarze wystartują w regatach u wybrzeży Weymouth i Portland. To trudny akwen o podstępnych prądach morskich. Jego zaletą jest jednak to, że nie powinniśmy narzekać na brak wiatru. Pływający tam od lat Brytyjczycy uważają, że jest to wprost idealne miejsce do żeglowania. Nasi zawodnicy wystartują w ośmiu konkurencjach. Jak zwykle staramy się realnie oceniać ich szanse. Nie ukrywamy, że w walce o podium liczyć się powinni deskarze – Zosia Noceti-Klepacka i Przemek Miarczyński oraz załoga Stara Mateusz Kusznierewicz i Dominik Życki. Nie bez szans są także Kacper Ziemiński, Piotr Kula i załoga 49era Łukasz Przybytek i Paweł Kołodziński, bo to talenty czystej krwi i dzielni wojownicy! Jednak w ich przypadku potrzebne będzie jeszcze wielkie szczęście. Nasze dziewczyny, Ania Weinzieher w klasie Laser Radial i Agnieszka Skrzypulec oraz Jola Ogar na 470-tce, za swój sukces uznać będą mogły awans do pierwszej dziesiątki. Wszystkim życzymy tego z całego serca! Mamy solidną reprezentację, złożoną z bardzo doświadczonych żeglarzy i debiutantów. To naprawdę wspaniali i wyjątkowi ludzie. Ich trenerzy Paweł Kowalski, Cezariusz Piórczyk, Andrzej Piasecki, Paweł Kacprowski, Zdzisław Staniul, Bartek Szotyński, Mark Reynolds, Marek Gałkiewicz oraz dyrektor sportowy PZŻ Tomasz Chamera stworzyli najlepsze, na jakie było nas stać, warunki i atmosferę w czasie przygotowań.
Regaty olimpijskie będą pojedynkiem Wielkiej Brytanii z resztą świata. Gospodarze postawili sobie za punkt honoru wywalczyć medal w każdej konkurencji. Oczywiście stać ich na to, bo mają wspaniałych zawodników i trenerów, którym stworzyli niespotykane nigdzie na świecie warunki do pracy. W Sydney zdobyli pięć medali (trzy złote), w Atenach pięć (dwa złote), w Qingdao sześć (cztery złote), teraz może być ich dziesięć! Ile złotych? Jak sami twierdzą, jeden na sto procent, bo w klasie Finn nikt nie pokona Bena Ainslie. Zresztą już trwają prace nad scenariuszem uroczystości koronacji przyszłego króla współczesnego jachtingu olimpijskiego… Kto może przeszkodzić Brytyjczykom? Australijczycy liczą na przynajmniej cztery, pięć krążków, a złoto jest w ich zasięgu w klasach 470 kobiet i mężczyzn, Laserze, 49er i match racingu. Na sukces liczą Amerykanie, Francuzi, Brazylijczycy, Hiszpanie, Holendrzy, Duńczycy i reprezentanci Izraela. Nasi też sroce spod ogona nie wypadli i łatwo skóry nie sprzedadzą. Zapowiada się niezwykle ciekawa walka, bo Brytyjczykom wyjątkowo zależy na sukcesie u wybrzeży Weymouth i Portland. Grad złotych medali byłby wspaniałym prezentem na wielki jubileusz brytyjskiej królowej. To dla nich także wyjątkowe miejsce, bo stąd przez wieki sprowadzano kamienie, z których zbudowano mury Parlamentu i Opactwa Westminsterskiego. Jak napisał poeta: „Na bogactwie portlandzkich złóż zbudowano potęgę królestwa brytyjskiego”.
Bilety na trybunę koło Fort Nothe, gdzie będzie można oglądać wyścigi medalowe, wyprzedano co do jednego! Brytyjczycy będą mieli tysiące swoich wiernych kibiców. My także powinniśmy dopingować naszych. Choćby tylko przed telewizorem lub w Internecie. Warto wziąć przykład z Irlandczyków, którzy podbili nasze serca, pokazując, jak należy wspierać swoich zawodników i jak przyjmować nie tylko ich sukcesy, ale i porażki. Podczas meczu z Hiszpanią, gdy przegrywali 4 : 0 dla podtrzymania na duchu piłkarzy i pokazania, że są ze swoją drużyną na dobre i na złe, zaśpiewali w sposób niezwykle poruszający słynną pieśń sprzed 150 lat – „The Fields of Athenry”. To ballada o Irlandczyku, którego rodzina padła ofiarą klęski głodu w 1846 r. Próbował ratować rodzinę kradzieżą kolby kukurydzy. W tamtych latach powstał ruch Éire Óg, który wzniecił antyangielskie powstanie w 1848 r. Po mistrzostwach Europy w 1988 r., podczas których Irlandczycy wygrali z Anglią 1 : 0, kibice
przejęli tę pieśń jako swój hymn. „Boys in the Green”, czyli „Zieloni chłopcy” dali światu przykład, jak powinno się kibicować w sposób radosny, pozbawiony agresji. Obyśmy tak jak oni potrafili cieszyć się z sukcesów naszych sportowców i godnie przyjmować porażki. Potrafili jak oni iść boso po ulicy z butami w rękach i śpiewać „Shoes off for the boys in green”… Ot tak, z radości!
Biorąc za przykład wspaniałych kibiców z Irlandii, dopingujmy naszych żeglarzy. Z całego serca życzmy im zwycięstw i medali. Wiemy, że będą walczyć jak lwy! Dajmy im pewność, że jesteśmy z nimi na dobre i na złe! Wiem, że przyjdzie nam to z łatwością, bo od wielu lat, gdy w porcie ktoś zaczyna śpiewać piosenki żeglarskie, to zawsze usłyszeć można: „Kocham Cię jak Irlandię…”.