06/2010: Strachy na Lachy!

2010-06-30 15:12 Waldemar Heflich
_
Autor: Archiwum serwisu

Ci co się przestraszyli, ograniczali produkcję, zwalniali fachowców i nie opracowywali nowych modeli, już mogą czuć się przegranymi. Wygrali odważni, stawiający na nowe technologie i rozwój...

Jeszcze kilkanaście miesięcy temu wydawało się, że kryzys nie odpuszcza, a blizny po ranach wywołanych światowym załamaniem finansowym goić się będą przez wiele lat. Nasi dziennikarze wracający z europejskich i krajowych targów żeglarskich przywozili złe wieści. Raporty gospodarcze opisywały spadek produkcji, zainteresowania, zmniejszanie się liczby wystawców i zwiedzających. Wiało grozą! Ostatnio jednak zaczęły pojawiać się promyki nadziei. Informacje płynące ze stoczni, a także statystyki przedstawiane przez organizatorów poszczególnych imprez targowych zaczęły być bardziej optymistyczne. W Polsce przykładem tej tendencji była liczba wystawców i zwiedzających na marcowych Targach „Wiatr i Woda”. Po załamaniu się sprzedaży w USA i w Europie na przełomie 2008 i 2009 roku sięgającym ponad 50 proc., teraz stocznie ponownie notują niemal 30-procentowy wzrost zamówień. Jeszcze raz okazało się, że najbardziej szkodzi panika i gwałtowne ruchy. Ci co się przestraszyli, ograniczali produkcję, zwalniali fachowców i nie opracowywali nowych modeli, już mogą czuć się przegranymi. Wygrali odważni, stawiający na nowe technologie i rozwój wbrew dekoniunkturze. Śmiało można powiedzieć, że kryzysowy strach miał wielkie oczy.
Jak napisał na portalu www.zagle.com.pl szef działu motorowodnego „Żagli” Stanisław Iwiński: „W kryzysie zyskali zapobiegliwi i odważni, i to pomimo dużego uzależnienia od eksportu dochodzącego nawet do 95 proc. Opłaciła się polityka prorynkowa i dobre zarządzanie polskimi firmami. Dzięki dochodom wypracowanym w latach prosperity nasze stocznie zainwestowały w nowoczesne technologie i przekształciły się w producentów jachtów żaglowych i motorowych najwyższej jakości. Można się było o tym przekonać, słuchając opinii o polskich jachtach na najważniejszych wystawach w Genui, Paryżu i Düsseldorfie”. W 2010 r. nastąpił ponowny dynamiczny rozwój produkcji łodzi motorowych i żaglowych. Tacy giganci jak amerykański Brunswick Marine (55 procent światowej produkcji) czy największa europejska grupa Beneteau-Jeanneau postanowiły zwiększyć, a nawet przenieść do Polski wytwarzanie wielu nowych modeli jachtowych. W stoczni w Ostródzie (własność Jeanneau) wybudowano za kilka milionów euro nowe hale. W Augustowie i Olecku Brunswick Marine zwiększa produkcję nie tylko nowych quicksilverów czy arvorów, ale przeniósł tu produkcję szwedzkiego Utterna, kolejnej marki należącej do tego koncernu. Swoje ekskluzywne jachty żaglowe zdecydował się produkować tutaj słynny duński X-Yacht. Jak pisze Staszek: „Polskie stocznie znakomicie poradziły sobie z kryzysem ekonomicznym w latach 2008 i 2009 i niemal wszystkie go przetrwały! Czy jednak poradzą sobie z nagłą prosperity? Spodziewany wzrost produkcji będzie wynosił około 30 procent i z pewnością pociągnie za sobą potrzebę zatrudnienia nowych pracowników w tym segmencie przemysłu”. Choć wiadomo, że dobrych fachowców: szkutników, stolarzy jachtowych, specjalistów od laminatów i obróbki drewna jest u nas jak na lekarstwo, to jednak mamy nadzieję, że stocznie z Olecka i Augustowa dadzą sobie z tym radę. Konkurencja strachu w oczach  szefów polskich stoczni nie zobaczy!
W to, że Polska jest krajem morskim, wątpiliśmy już wielokrotnie. Szczególne obawy budził w nas poziom świadomości morskiej wśród młodzieży. Mało jest inicjatyw i programów zmierzających do radykalnej zmiany tego stanu rzeczy. Jednak 6 maja 2010 r. ruszył w Gdańsku Program Edukacji Morskiej, który ma zaszczepić wśród młodych ludzi zamiłowanie do żeglarstwa. W ramach programu uczniowie pierwszych klas gdańskich gimnazjów wyruszą na wodę. Każdy rejs trwać będzie sześć godzin. Dzieci popłyną na pięciu jachtach po Motławie, Martwej Wiśle, Kanale Kaszubskim, Kanale Portowym i Zatoce Gdańskiej. Podczas zajęć poznają morską historię Gdańska, zwiedzą odrestaurowaną twierdzę Wisłoujście, będzie okazja do poznania swojego miasta od strony wody. Każdy uczestnik otrzyma pamiątkowy dyplom, na jego odwrocie znajdą się informacje o klubach żeglarskich, w których można kontynuować przygodę z żeglarstwem. Pomysłodawcą programu jest Mateusz Kusznierewicz – ambasador ds. morskich Gdańska. Nasz wielokrotny medalista olimpijski i mistrz świata od 2009 r. mieszka i trenuje w Gdańsku. Jak powiedział prezydent miasta Paweł Adamowicz: „Działania te wpłyną na wzrost wrażliwości ekologicznej wśród młodzieży oraz zwiększenie świadomości historycznej i zbudowanie w młodych ludziach więzi z miastem i morzem”.
Mimo czarnych scenariuszy polski przemysł jachtowy ma się dobrze, a i perspektywy rysują się wspaniale. Edukacja morska wzbogaciła się o nowy ciekawy program i możnych mecenasów. Tak więc nie ma obaw o przyszłość. Porzekadło „strachy na Lachy” znane od XVII w. i znaczące tyle co „nie ma się czego bać”, pasuje tu jak ulał!

Felieton pochodzi z czerwcowego wydania miesięcznika "Żagle" 06/2010 

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.