02/2014: Waldemar Heflich - felieton "Żeglowanie jest koniecznością"
Prawdziwą obsesją stała się pogoń za rekordami żeglugi dookoła świata. Ustanowiono już wyniki w rejsach z wiatrem i pod wiatr, załogowo i samotnie.
Navigare necesse est, vivere non est necesse” – łaciński przekład greckiego zdania Pompejusza Plutarcha, czyli – „Żeglowanie jest koniecznością, życie nie jest”. Pompejusz wypowiedział te słowa, mając na myśli konieczność natychmiastowego odpłynięcia statków z Egiptu, nawet jeśli ryzykuje się w ten sposób życie żeglarzy. Widząc strach przed sztormem i burzą, Pompejusz, mówiąc te słowa, pierwszy wszedł na pokład. Na statkach była żywność, na którą czekały rzymskie legiony. Dziś wielu z nas interpretuje tę sentencję jednoznacznie – żeglowanie jest ważniejsze od życia…
Puchar Ameryki jest od 153 lat największym wyzwaniem dla żeglarzy regatowych. Walka o niego wymaga olbrzymich nakładów finansowych, niezwykłych umiejętności i determinacji. Historia rywalizacji o żeglarski Święty Grall zna przykłady największego poświęcenia. Byli tacy, którzy rzucali na szalę majątki, dorobek całego życia, reputację, a czasami i życie! Jesteśmy świadkami przygotowań do kolejnej batalii. Do rywalizacji przystąpili Australijczycy, którzy w 1983 roku zasmakowali zwycięstwa za sprawą wygranej jachtu „Australia II” Johna Bertranda. Po wielkim sukcesie szef syndykatu Allan Bond i jego ekipa stali się bohaterami narodowymi. (Nie uchroniło to jednak wielkiego milionera przed popadnięciem, po wielu latach, w niełaskę za lewe interesy…). Aktualny Challenger of Record, Hamilton Island Yacht Club, zatrudnił Iaina Murraya jako szefa projektu Team Australia. To on przegrał walkę w obronie Pucharu w 1987 r., dowodząc jachtem „Kookabura IV”. Główni sponsorzy australijskiego projektu, Robert Oatley i jego syn, ciągle mają nadzieję, że uda się im ponownie wywalczyć to bezcenne trofeum. Od lat inwestują w jachting setki milionów dolarów, siedmiokrotnie wygrali słynny wyścig Sydney – Hobart i udowodnili, że żeglowanie jest dla nich najważniejsze!
Do pucharowej rywalizacji przystąpili także Francuzi. Zrobili to oficjalnie podczas salonu nautycznego w Paryżu. Na czele projektu Team France stanęli trzej doskonali żeglarze. Franck Cammas – zwycięzca regat Volvo Ocean Race, i Michel Desjoyeaux – dwukrotny triumfator regat Vendée Globe, oraz Olivier de Kersauson – były zdobywca Julius Verne Trophy. Franck i jego team Groupama będzie odpowiedzialny za część sportową, a Michel za aspekt techniczny i technologiczny projektu. Olivier zaś ma odpowiadać za promocję i sprawy medialne. Team France może okazać się czarnym koniem tej rywalizacji! Francuzi w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat pokazali, że są bezkonkurencyjni w projektowaniu, budowie i żeglowaniu na wielokadłubowcach. Nawet zwycięski Oracle Team korzystał z doświadczeń francuskich konstruktorów, a Artemis Racing z umiejętności Loïca Peyrona. Czy w 2017 r. Srebrny Dzbanek stanie w gablocie na paryskich targach?! Francuzi, jak przystało na mieszkańców wielkiego morskiego kraju, zrobią wszystko, by udowodnić, że potrafią tego dokonać. I że co jak co, ale żeglowanie jest dla nich najważniejsze!
Prawdziwą obsesją stała się pogoń za rekordami żeglugi dookoła świata. Ustanowiono już wyniki w rejsach z wiatrem i pod wiatr, załogowo i samotnie. World Sailing Speed Record Council od 1988 r. dokładnie rejestruje każde takie osiągnięcie. Miano najszybszego żeglarza świata zdobywali już m.in. Bruno Peyron, Olivier de Kersauson, Peter Blake, Robin Knox Johnston, Steve Fossett, Franck Cammas, Loïc Peyron, Ellen MacArthur i Françis Joyon. Od 18 listopada w Breście oczekuje na start Thomas Coville i jego trimaran „Sodebo”. Żeglarz jest zdeterminowany i doskonale przygotowany. Chce poprawić rekord Françisa Joyona. Jak twierdzi Jean Luc Nelias, odpowiedzialny za planowanie trasy – „Thomas czeka na okno pogodowe. Pod koniec grudnia była taka okazja, ale południowo-zachodni wiatr 40 – 50 w zatrzymał śmiałka. Wiemy, że rekord do pobicia wynosi 57 dni, a więc nie można tracić ani godziny. Problem w tym, że istnieją tylko niewielkie okna pogodowe do startu, aby pokonać odcinek trasy z Ushant do równika w siedem dni”. Dlatego trimaran „Sodebo” czeka w pełnej gotowości w Breście. Coville jest zdecydowany czekać nadal, bo dla niego żeglowanie po rekord jest najważniejsze!
W wieku 87 lat zmarł Cornelius van Rietschoten. Zapisał się w historii jachtingu jako jedyny, który dwukrotnie wygrał regaty Whitbread Round the World Race w 1978 i 1982 r. Już w wieku trzech lat pływał ze swoim ojcem na pokładzie 12-metrowego jachtu „Copeja”. Brał udział w wyścigach organizowanych przez Royal Maas Yacht Club w Rotterdamie. W pamięci pozostanie nam jego niezwykły pojedynek z Peterem Blakem i jego „Ceramco New Zealand”. W drodze do Auckland, daleko na Oceanie Południowym, Cornelius pokazał, jak traktuje regaty i czym jest dla niego żeglowanie. Doznał ataku serca i zmusił swoją załogę do zachowania tego w tajemnicy, choć „Ceramco” miał w załodze kardiologa i był zaledwie kilka mil z tyłu. „Krytyczny okres po zawale serca to zawsze pierwsze 24 – 36 h, a do najbliższego portu we Fremantle było 10 dni drogi – opowiadał później. „Czuliśmy na karku oddech rywala. Gdyby wiedzieli, że miałem problemy zdrowotne, to jeszcze mocniej by naciskali. Gdy umiera się na morzu, jest się tam pochowanym. Jeśli tak by się stało, może chłopcy z «Ceramco» znaleźliby mnie dryfującego…” Conny van Rietschoten pozostanie na zawsze legendą jachtingu regatowego i dowodem to, że żeglowanie jest czasami ważniejsze od życia…