02/2012: Waldemar Heflich - felieton "Na szklanym ekranie…"

2012-02-23 12:00 Waldemar Heflich
_
Autor: archiwum "Żagli"

Każda większa impreza sportowa jest poligonem doświadczalnym, na którym kształtuje się forma relacji TV. Podczas regat olimpijskich w Weymouth mamy być świadkami nowej jakości prezentacji żeglarstwa. Ale ma to swoją cenę...

Mówi się: „Jeśli nie ma cię w mediach, to cię naprawdę nie ma!". Nic więc dziwnego, że jachting regatowy od wielu lat stoi przed wielkim wyzwaniem, jakim jest przystosowanie się do wymogów telewizji i wszelkich innych środków masowego przekazu. Sponsorzy i organizatorzy robią wszystko, aby imprezy żeglarskie były atrakcyjnym wydarzeniem przykuwającym uwagę widzów.

Władze światowego sportu (MKOl) postawiły sprawę jasno: jeśli regaty olimpijskie nie będą pokazywane atrakcyjnie, mogą w przyszłości wypaść z programu igrzysk. Nic więc dziwnego, że Międzynarodowa Federacja Żeglarska ISAF ostro zabrała się do pracy.

Każda większa międzynarodowa impreza jest poligonem doświadczalnym, na którym kształtuje się forma relacji TV. Podczas regat w Weymouth mamy być świadkami zupełnie nowej jakości. W trakcie mistrzostw świata w Perth realizowano transmisje z większości wyścigów na antenie telewizyjnej i w Internecie. Dynamicznie, kolorowo, przejrzyście, z oddaniem ducha zaciętej rywalizacji. Bohaterem regat był pięciokrotny mistrz świata w klasie Finn, trzykrotny złoty medalista olimpijski, mistrz świata w match racingu Ben Ainslie. Brytyjczyk jest już legendą, i po igrzyskach w Londynie miało nastąpić koronowanie króla współczesnego jachtingu olimpijskiego. Czwarty złoty medal miał być zwieńczeniem tych sukcesów! Mówiono już o kolejnych odznaczeniach i ponoć tytule szlacheckim. Doszło jednak do incydentu, którego nikt nie przewidział w najczarniejszych snach. Podczas jednego z wyścigów motorówka z ekipą TV płynęła tak blisko Bena, że fala wlewała się do jego jachtu. Brytyjczyk zacisnął zęby, walczył dalej i był drugi...

Jednak gdy minął metę, spokojny na co dzień mistrz, eksplodował! Podpłynął do motorówki ekipy TV, wskoczył na nią i gwałtownie gestykulując, wykrzyczał swoje żale. Takim zachowaniem wprawił w osłupienie sternika, kamerzystę, sędziów i wszystkich widzów. Zamiast złożyć stosowny protest i żądać zadośćuczynienia, wszczął awanturę.

Reakcja sędziów była natychmiastowa. Ben został zdyskwalifikowany z obu wyścigów i w konsekwencji nie awansował do rozgrywki medalowej. Jednak prawdziwe kłopoty dopiero się zaczęły. Międzynarodowe jury wymierzyło karę zgodnie z przepisami regatowymi, ale teraz karę ma wymierzyć także brytyjski Royal Yachting Association. Dyskwalifikacja na 12 miesięcy za tak niesportowe, agresywne zachowanie wobec mediów może spowodować, że „Złoty Chłopiec" nie pojedzie na swoje piąte igrzyska. Byłby to wielki dramat dla zawodnika i całej dyscypliny!

Wszystko to wydarzyło się tylko i wyłącznie dlatego, że ciśnienie na to, aby żeglarstwo jak najlepiej wypadło na szklanym ekranie, osiągnęło stan wrzenia! Operator kamery wykonywał skrupulatnie powierzone mu zadanie, miał pokazać walkę z bliska i zajrzeć w oczy mistrza. Sternik motorówki z pełną determinacją ścigał na akwenie małego Finna i zrobił to doskonale. Takiego finału nikt jednak nie przewidział. Zawiodły wszystkie strony telewizyjnego eksperymentu. Dziś pozostał olbrzymi problem straty zaufania zawodników do sprawności ekip TV, a także sędziów i organizatorów do przynoszących kłopoty mediów. Trudno do końca przewidzieć, jakie będą konsekwencje tego incydentu. Na pewno podczas regat w Weymouth zobaczymy starannie przygotowane, profesjonalne relacje telewizyjne, ale Ben Ainslie, ikona współczesnego jachtingu, może obejrzeć rywalizację olimpijską tylko na szklanym ekranie!

Wielkie regaty jak America's Cup czy wyścigi wokółziemskie jak Volvo Ocean Race, Velux 5 Oceans, Barcelona World Race, Vendée Globe czy próby zdobycia Jules Verne Trophy mają być przede wszystkim wydarzeniami medialnymi. Żeglarze bez względu na to, co ich spotyka na oceanie muszą wysyłać codziennie zdjęcia, filmy, korespondencje, udzielać wywiadów, pisać blogi i być do dyspozycji mediów przez 24 godziny na dobę. To bezdyskusyjne warunki do spełnienia, jeśli regaty mają się w ogóle odbyć! Kto nie wierzy, niech zobaczy, jak relacjonowany jest VOR i rejs „Banque Populaire V". Jak Roman Paszke składa telefoniczne i filmowe meldunki z trasy rejsu dookoła świata pod wiatr. Dziś sukces na wodzie musi być poparty sukcesem w mediach. Słupki oglądalności, jakość przekazu i atrakcyjne korespondencje są tak samo ważne jak opłynięcie przylądka Horn i pokonanie Oceanu Południowego. Rejs dookoła świata, medal olimpijski, mistrzostwo świata jest niewiele warte, gdy niezbyt atrakcyjnie pokazano go na szklanym ekranie...

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.