2010/02: Oceaniczna seksmisja

W pierwszy piątek marca w gdańskim Dworze Artusa odbędzie się uroczystość wręczenia Nagród Honorowych Rejs Roku i Srebrnego Sekstantu. Na wyniki tegorocznych obrad jury czekaliśmy z wielkim zainteresowaniem. Głównymi bohaterami było czworo samotników mających na swym koncie rejsy dookoła świata.
W ubiegłym roku zwyciężył Tomasz Lewandowski, który na jachcie „Luka" okrążył świat w rejsie non stop, płynąc wokół przylądka Horn. W tym roku jury najwyżej oceniło wyczyn Joanny Pajkowskiej, która opłynęła świat w 198 dni, z jednym trzydniowym postojem w Port Elizabeth, wymuszonym fatalnymi warunkami pogodowymi. Mantra „Asia" płynęła trasą przez Kanał Panamski, cieśninę Torresa i wokół Przylądka Dobrej Nadziei. Jury nagrodziło także pozostałych samotników - Nataszę Caban, Andrzeja Lepiarczyka oraz Martę Sziłajtis-Obiegło.
Gdy wydawało się, że 5 marca będzie dniem wielkiej radości z okazji otrzymanych nagród, rozpoczęła się wojna na listy. Sprawa dotyczy szczególnie dwóch mantr, których wyprawy organizował i sponsorował Andrzej Armiński. Asia Pajkowska wystosowała otwarty list do Krzysztofa Baranowskiego, w którym odpiera zarzuty i insynuacje zawarte w tekście zamieszczonym na stronie internetowej kapitana, jakoby ukrywała fakt wejścia do Port Elizabeth i jakoby miała wchodzić tam pod pseudonimem. Kończąc list, napisała: „Niech Pan, Kapitanie, pozostanie największym polskim samotnym żeglarzem, nie mam nic przeciwko temu - tylko dlaczego stawia mi Pan tak absurdalne i nieprawdziwe zarzuty? Z zawiści? Nie warto!".
Po przyznaniu przez redakcję magazynu „Jachting" tytułu Jachtsmena Roku Nataszy Caban, Asia Pajkowska napisała kolejny list. Nie kryła w nim swojego rozgoryczenia z powodu uzasadnienia wyników jury pod przewodnictwem Jerzego Rakowicza: „...z którego to uzasadnienia wynika, że jestem Wielką Niemoralną i Nieetyczną Oszustką Polskiego Żeglarstwa" - napisała.
Na tym nie koniec wymiany listów. Następny dostaliśmy od Nataszy Caban. Czytamy w nim między innymi, że żeglarka jest pełna podziwu dla osiągnięć Asi Pajkowskiej, ale „...nie zgadza się na obrzucanie błotem i walki w kisielu". W liście czytamy dalej: „Jednak, trzymając się tylko faktów - rejs kapitan Pajkowskiej opisany dokładnie m.in. na stronie jej poświęconej w najbardziej obiektywnym źródle informacji - Wikipedii - udowadnia, że jej rejs nie był ani non stop (zatrzymanie w porcie i tankowanie paliwa w Port Elizabeth - pod przybranym nazwiskiem), ani dookoła świata (start i meta rejsu wypadły na różnych oceanach). Jednocześnie, chociaż nie „rekord Polski", był to doskonały wyczyn żeglarski". Tyle Natasza Caban, która jednoznacznie podtrzymuje zarzuty Krzysztofa Baranowskiego wobec Pajkowskiej.
Ostatni list przysłał jedyny mężczyzna w gronie laureatów - Andrzej Lepiarczyk. On także był pełen podziwu dla osiągnięć Asi, Nataszy i Marty. Uważał, że cała czwórka ma prawo do dumy. Pan Andrzej zmienił jednak zdanie, gdy przeczytał wpis w angielskojęzycznej Wikipedii na temat rejsu Pajkowskiej. Stoi tam, że pani kapitan ustanowiła nowy rekord Polski w samotnym rejsie non stop dookoła świata i że pobiła tym samym rekord należący od 1980 r. do Henryka Jaskuły, który opłynął świat „Darem Przemyśla" w 344 dni. Ten niefortunny wpis, nie wiadomo, czy zrobiony osobiście przez Asię, wyprowadził kapitana Lepiarczyka z równowagi. „Rzeczywistość jest taka że, po 30 latach rejs «Daru Przemyśla» spełnia cztery fundamentalne wymogi dzisiejszych transoceanicznych regat Vendée Globe: solo, non stop, przez Horn, a przyjęcie jakiejkolwiek pomocy, nawet na morzu, to automatyczna dyskwalifikacja. Nawet gdyby zignorować kontrowersje związane z Port Elizabeth, to w rozkładzie jazdy Pajkowskiej brakuje przylądka Horn, a z czysto technicznego punktu widzenia żeglując z Balboa do Colon, mantra «Asia» nie opłynęła nawet świata dookoła. Asia Pajkowska w jakimkolwiek kontekście z kapitanem Henrykiem Jaskułą to niesmaczna groteska".
Kapitan Lepiarczyk ostro potraktował też drugą sterniczkę mantry. „Marta Sziłajtis-Obiegło posunęła się znacznie dalej. Z wielu powodów nie wierzę w jej mgliste wyjaśnienia, że... druga osoba na pokładzie rejsu solo to tylko wizyta koleżanki... że jacht się zerwał z kotwicy u wybrzeży RPA w czasie postoju... no i że ten niefortunny odcinek trasy ambitna żeglarka przepłynęła drugi raz bez koleżanki, tzn. honorowo".
Po takiej wymianie listów, pełnych zarzutów i wzajemnej niechęci, trudno sobie wyobrazić ceremonię w Dworze Artusa. Kto odbierze nagrody?!
Na zakończenie listu, którego głównym adresatem był Polski Związek Żeglarski, kapitan Lepiarczyk pyta: „Czy PZŻ nie wymaga od swoich członków i laureatów nagród żadnej etyki? Jakie świństwo ja zrobiłem, że się w tym towarzystwie znalazłem?" Widać, że sprawa etyki członków PZŻ, który odpowiada ponoć za wszystko, co dzieje się w polskim żeglarstwie, leży na całej linii. Można nawet powiedzieć, że koledzy z Chocimskiej mają „niezły bałagan w swoim Archeo...".