Marcin Gienieczko: Zatańczyć z Amazonką

2015-10-20 17:49 Marcin Gienieczko

Znajduję się w Dawson - pół. Kanada nad rzeką Jukon. Po 50 godzinach wiosłowania w legendarnym wyścigu Jukon River Quest  organizatorzy zabrali mnie z rzeki. Powód? Ostry atak prawej nerki. Drugi raz w życiu zachorowałem. Pech czy przeznaczenie? Leżę w szpitalu załamany. Przyjmuję drugą kroplówkę. W samolocie już myślę o powrocie na rzekę. Ekspedycje to mój narkotyk, aby żyć muszę go zażywać. - Trzeba zrobić coś większego niż wygrana w wyścigu. Tylko co? Będąc już w swoim domu postanawiam, że rzucę wyzwanie największej rzece globu - AMAZONCE.

Kilkanaście lat wcześniej, w 2002 roku spotykam się z Piotrem Chmielińskim, człowiekiem, który jako pierwszy w międzynarodowym składzie w kajaku przepłynął Amazonkę od źródeł. W Warszawie na wernisażu wydania książki ,,Z Nurtem Amazonki” rozmawiamy o rzece. Do wydanej książki otrzymuję wpis: "Powodzenia na Kongo". Miałem wówczas 23 lata i pragnąłem płynąć rzeką Kongo w Afryce. Niestety w tym zapalnym miejscu przyszła wojna miedzy Tutsi i Hutu, dwóch zwaśnionych plemion w tej części świata. Pogranicze Ugandy, Ruandy i Kongo. Spływ został odwołany. Pojechałem na Alaskę, gdzie przepłynąłem pontonem w 76 dni Jukon. Wpis Chmielińskiego zapoczątkował moje eksploracje po największych rzekach świata.

Przepłynąłem rzeki: Mackenzie, Jukon, Lenę, Bałtyk w canoe z Bornholmu do Darłowa. Na Targach „Wiatr i Woda” w Warszawie w 2013 roku przedstawiam prezentację przepłynięcia Leny. Z grona obserwujących  wstaje Kazimierz Rabiński przedstawiający się za kajakarza. Nie wysoki, z wąsem w okularach, słuchacz. - Gienieczko, ty nie przepłynąłeś Leny! Nie wierzę ci! Rzucam ci wyzwanie na dowolnej rzece. Muszę cię sprawdzić - dodaje. - Wstaję, podnoszę ręce. Przyjmuję wyzwanie. Za tydzień się widzimy na Dunajcu - dodaje. Wówczas miałem tam treningi. Nie przyjechał. Stchórzył. To jeden z  moich oponentów, który daje mi siłę i motywacje. Wbrew pozorom bez nich nie istnieję.

W ekspedycjach wyczynowych bez entuzjazmu i motywacji nie ma sukcesu. Moich oponentów przekułem w osobistą motywację. Na statku "Discovery", na którym pływałem jako marynarz na rzece Ren (bo z czegoś też trzeba było żyć miedzy wyprawami) oznajmiam kapitanowi, że rzucam pracę bo chcę się poświęcić projektowi Solo Amazon. Kapitan przyjmuje to ze zrozumieniem. - Rób to co kochasz - dodaje. 1 września 2013 roku rozpoczynam przygotowania do wielkiego triathlonu, czyli trawersu Ameryki Południowej o własnych siłach, gdzie głównym założeniem jest pierwsze na świecie przepłynięcie Amazonki w canoe.

1 września 2015:

Krzyczę: "Jeszcze Polska nie zginęła póki my żyjemy!" Po 94 dniach wyprawy w canoe z czego 81 dniach płynięcia 1 września o godz. 15.36 dopływam do celu. Próbuje zatrzymać łzy radość. Nie udaje mi się. Rzucam cumę dziobową na pomost. W Belem odpoczywam 3 dni.

4 wrzesień 2015:

Z rana 4 września rozpoczynam bieg z Belem w stronę Atlantyku. Po przebiegnięciu 81 km w 14 godzin z Polską oraz Polskiego Komitetu Olimpijskiego flagą (przyznana jako wyróżnienie za cały projekt) padam w ciemnościach na plaży ze zmęczenia. Polską flagę wbijam w zatokę Baia de Marajo, która jest częścią Atlantyku.

Ponad 6800 km fizycznego wysiłku w 111 dni, kilka tysięcy ukąszeń komarów i mrówek, 13 świecących meszek w oczach. Patrząc w polską flagę, która łopocze na wietrze nie mogę uwierzyć, że to już koniec.

Niemożliwe nie istnieje.

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO? POLUB ŻAGLE NA FACEBOOKU

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.