Wyścig "Gutka" po rekord - ostatnie 672 mil
Zbigniew Gutkowski na jachcie "ENERGA" od ponad pięciu dni nieprzerwanie walczy z Francuzem Markiem Guillemotem ("Safran") o to, który z nich w jak najkrótszym czasie pobije rekord Północnego Atlantyku - 8 dni 21 godzin 8 min. Do mety pozostało jeszcze 672 mile morskie. Aby pobić dotychczasowy rekord, Polak musi przypłynąć do mety w Lizard w sobotę, 6 lipca w godzinach wieczornych 20.39 UTC – (22.39 czasu polskiego).
Obecny rekord samotnego przejścia Atlantyku na trasie Nowy Jork – Przylądek Lizard należący do Brytyjczyka Alexa Thomsona wynosi 8 dni 21 godzin i 8 minut.
W pogoni za rekordem
Zbigniew Gutkowski rozpoczął próbę bicia rekordu na trasie Nowy Jork - przylądek Lizard w czwartek, 27 czerwca o godzinie 19:31 czasu lokalnego. Jego rejs po rekord trwa już prawie sześć dni. Warunki atmosferyczne po pierwszej dobie nie sprzyjały żeglarzowi. Atlantyk przyjął Gutka gęstą, utrudniająca widoczność mgłą, wypatrywaniem statków, gór lodowych czy wielorybów. Nie bez przyczyny trasę z Nowego Jorku do przylądka Lizard można porównać z ekstremalnym obozem przetrwania.
„Myłem zęby po raz pierwszy od startu!” – pisał Gutek wczoraj w nocy. „Wcześniej jakoś nie było czasu. Sztormiaka też ani razu jeszcze nie zdjąłem” – dodawał. „Fala jest stroma i krótka, trzeba uważać i nie płynąć za szybko, bo to grozi wbitką – takie są uroki pełnych kursów. Niestety zdjęć „węży” nie zrobiłem, wszystkie „robale” znikły już z pokładu. Pozdrawiam z Atlantyku!”
Dziś, po 129 godzinach i 29 minutach od startu Zbigniew Gutkowski na pokładzie jachtu ENERGA pokonał 2243 mil morskich. Średnia prędkość wiatru wyniosła 16,8 węzła.
Wczorajszy dzień na pokładzie "ENERGI" nie należał do łatwych: Ze względu na silny wiatr zrzuciłem genakera – opowiada Gutek – Po czym okazało się, że jest tak poskręcany na bukszprycie, że żadnym sposobem nie da rady go odczepić. Zabezpieczyłem go wzdłuż pokładu przy relingu, postawiłem mniejsze żagle i byłem tak zmęczony, że musiałem odpocząć.
Do tego wczoraj zaliczyłem jeszcze “wbitkę”, czyli wjechałem dziobem w falę z przodu. To jak naciśnięcie hamulca w rozpędzonym samochodzie – jacht gwałtownie zwolnił, a wszystkie moje skrzynki z narzędziami, chociaż były dobrze zamocowane, “wyjechały” z przedziału rufowego do kabiny. Chociaż były plastikowe, niektóre rozbiły się w drobny mak. Mam więc niezły “majonez” w środku, bo oprócz narzędzi były tam różnego rodzaju płyny i inne rzeczy. Nie mam czasu żeby to teraz ogarniać, muszę skoncentrować się na strategii na ostatnie dni. Wczoraj nic nie spałem, dopiero dzisiaj w nocy udało się mi się zdrzemnąć dwie godziny, chyba po raz drugi od startu.
Prognoza na najbliższe godziny, jak podaje Jacek Pietraszkiewicz z firmy NavSim współpracującej ze Zbigniewem Gutkowskiem w trakcie próby bicia rekordu, przewiduje, że wiatr osłabnie do 26 węzłów i wraz z mijającym Gutka od N niżem zmieni swój kierunek na zachodni W a nawet do WbN. Po południu ENERGA dostanie się jeszcze w końcówkę silniejszego wiatru. Od 1800 UTC niż dający teraz prędkość obu jachtom, zacznie szybko oddalać się na NE, zabierając ze sobą silny wiatr.
Marc Guillemot, który na jachcie "Safran" płynie niemal równo z Gutkiem, wypowiada się bardzo ostrożnie na temat pobicia rekordu: Nic jeszcze nie jest pewne. Końcówka może być bardzo trudna. Jeżeli pobijemy rekord, to dosłownie o kilka godzin w najlepszym przypadku. Mogę powiedzieć, że najprawdopodobniej dopłynę w sobotę do mety, ale na razie nic bardziej precyzyjnego nie da się powiedzieć. Nie można zastosować tu reguł matematycznych opartych na tym, ile i z jaką prędkością do tej pory przepłynęliśmy. Wiatr był silny i dość stabilny, teraz to się kończy.
W skrócie: dziś, w środę 3 lipca o godzinie 0900 UTC (1100 czasu polskiego) jacht ENERGA po 129 godzinach i 29 minutach od startu miał za sobą 2182 mile morskie, do mety pozostało 733 Mm. Prędkość wynosiła 16,8 węzła, kurs 86.