Sydney - Hobart: dziesięć lat po tragedii

26 grudnia po raz 64. wystartuje wyścig Sydney – Hobart. To jeden z najbardziej prestiżowych klasyków żeglarskich świata. Do startu szykuje się ponad sto jednostek. To szczególne wydarzenie nie tylko z racji numeru przy nazwie regat, ale także z okazji rocznicy dziesięciolecia od pamiętnego roku 1998. Wtedy to w sztormie zginęło sześciu żeglarzy. Wiatr zniszczył wiele jachtów, kilka zatonęło... Wydarzenia te wspomina redaktor naczelny Waldemar Heflich, który w tym czasie był w Australii.
1998 - Regaty z piekła rodem!
Wielki Jumbo Jet lecący z Kuala Lumpur do Sydney trząsł się co kilka minut, a lot przypominał jazdę po kocich łbach. Gdy stewardesy rozdawały posiłek "latający słoń" wpadł w powietrzną czarną dziurę. Przepadanie samolotu przypominało odbijanie się piłki od twardego podłoża. Zapanował nieopisany chaos. Spadające talerze z jedzeniem, krzyki kobiet i mężczyzn, płacz dzieci, wszystko to razem potęgowało strach. Mój sąsiad, sympatyczny Libańczyk nie zważając na płynącą po twarzy sałatkę warzywną, modlił się gorliwie. Gdy samolot minął burzę, wśród przerażonych pasażerów pojawił się kapitan. Po obejrzeniu totalnego bałaganu spokojem w głosie powiedział:
"... nic się nie stało, to tylko silny wiatr, zwykła sztormowa pogoda ...".
Ta scena rozegrała się na wysokości około 11 tysięcy metrów. W dole na oceanie sprawy miały się znacznie gorzej. Na flotyllę jachtów startujących w regatach Sydney - Hobart spadł huragan, który pędził wiatr z szybkością ponad stu kilometrów na godzinę. Niszczące wszystko co na drodze szkwały oraz fale dochodzące do szesnastu metrów wysokości, spowodowały niesamowitą tragedię.
Regaty Sydney - Hobart rozegrano po raz pierwszy w 1945 roku. Ich pomysłodawca, oficer Royal Navy John Illingworth chciał, aby wielka impreza żeglarska pomogła otrząsnąć się Australijczykom z koszmaru wojennego, a zarazem stanowiła początek tworzenia nowoczesnego jachtingu. Przez wiele lat wyścigi po wodach Morza Tasmana, były najważniejszymi regatami Southern Cross Cup. Kiedy w 1975 roku amerykański jacht "Kialoa" Johna Killroya ustanowił wspaniały rekord trasy, rozpoczęła się batalia o poprawienie tego osiągnięcia. Australijczycy z wygranej w tym wyścigu zrobili sprawę narodową. Rekord został pobity dopiero w 1996 roku, ale dokonał tego niemiecki Maxi ILC "Morning Glory", dra Hasso Platnera.
Żeglarska pralka automatyczna
26 grudnia 1998 roku 115 jachtów wyruszyło przy wspaniałej słonecznej pogodzie, błękitnym niebie i umiarkowanym wietrze. Gdy sportowy komentator zapytał jednego z żeglarzy jak podoba mu się start na wodach Sydney, ten odpowiedział: "... to niezapomniany widok, kapitalne widowisko, gdy jest taka pogoda, to czuję, że żyjemy w raju...". Jachty skierowały się na południe przy korzystnym północnym wietrze i południowym prądzie o szybkością czterech węzłów. O północy wiatr i prąd zmieniły kierunek. Woda wokół łódek zaczęła kipieć. Nakładające się z różnych kierunków fale spowodowały, że Morze Tasmana przypominało włączoną na najwyższe obroty pralkę automatyczną. Niektórzy kapitanowie widząc grozę sytuacji zrezygnowali z regat i skierowali jachty do pobliskich portów. Na kilkunastu jednostkach wiatr i woda dokonały spustoszeń. Pękały maszty, bomy, darły się żagle, w poszyciach pojawiały się dziury, przez które bezkarnie wlewała się woda. Gdy w kilku przypadkach sytuacja stawała się nie do opanowania, żeglarze szukali schronienia na tratwach ratunkowych. Sygnały wzywania pomocy, prośby o asystę samolotów i statków postawiły na nogi służby ratownicze Australijskiej Marynarki Wojennej. Rozpoczęła się gigantyczna akcja ratunkowa. Choć regaty trwały, a o zwycięstwo walczyła faworyzowana amerykańska "Sayonara" z australijską "Brindabellą", wynik regat zszedł na plan dalszy. Najważniejsze było ratowanie żeglarzy. Napływające z morza informacje wprawiły organizatorów i kibiców w przerażenie...
78 węzłów wiatru, w szwkałach 90, fala 16 metrów.
Z jachtu "Sword of Orion" donoszono o wietrze wiejącym z szybkością 78 węzłów (144 km/godz.), niektórzy mówili o szkwałach osiągających 90 węzłów (166 km/godz.) i falach o wysokości 16 metrów. Wiele jachtów wywracało się kilkakrotnie, tracąc cały takielunek. Z pokładu zmyło jednego z żeglarzy, inny zmarł na zawał serca, gdy jego łódka trzykrotnie koziołkowała. Jeszcze inni walczyli o życie na tratwach ratunkowych. Telewizja pokazywała zdjęcia z akcji ratunkowej. Szalejący huragan wzbudzał strach i przerażenie.
Przypomniano tragiczne wydarzenia z regat Fastnet w 1979 roku. To właśnie wtedy wydarzyła się największa tragedia w dziejach współczesnego jachtingu. W sztormie, który niespodziewanie spadł na flotyllę biorącą udział w 603-milowym wyścigu, poniosło śmierć piętnastu żeglarzy. Ponad stu uratowano z tonących lub uszkodzonych jachtów. To co działo się podczas regat Sydney - Hobart zaczęło przypominać chwile sprzed 20 lat. W akcji ratowniczej wzięło udział kilkadziesiąt wojskowych i cywilnych samolotów oraz helikopterów, na morzu działała fregata HMAS Newcastle. Bilans strat był przerażający. Sześciu żeglarzy zginęło. Spośród 115 jachtów, które wystartowały z Sydney, aż 73 wycofały się z wyścigu. 50 żeglarzy ewakuowano z tratw i nie nadających się do żeglugi jachtów. Zginęli Bruce Gay, Phil Skeggs z "Business Post Naiad", Mike Bannister, John Dean, Jim Lawler z jachtu "Winston Churchill" oraz Glyn Charles z "Sword of Orion". Ten ostatni był wspaniałym sportowcem i bardzo doświadczonym żeglarzem. Był płetwonurkiem i brał udział w akcjach ratowniczych na morzu. Przez swoich przyjaciół nazywany - supermenem. Powszechnie znana była jego sprawność fizyczna, umiejętność pływania i opanowanie w najtrudniejszych chwilach. Uczestnik regat Admiral's Cup, startował w klasie Star na igrzyskach w Atlancie, a teraz przygotowywał się do startu na olimpiadzie w Sydney 2000. Przepowiadano mu wspaniałą karierę. Wypadł za burtę. Ciała nie odnaleziono.
Sayonara, znaczy do widzenia...
Na metę w Hobart na Tasmanii pierwsza wpłynęła "Sayonara". Rekordu trasy nie pobiła, ale jak powiedział jej sternik Chris Dickson "...nieważny był rekord. Żeglowaliśmy tak, aby załoga oraz jacht, cali i zdrowi dotarli do Hobart. Były chwile, w których myśleliśmy tylko o tym, aby przeżyć ...". Właściciel jachtu amerykański milioner Larry Ellison wspominając wyścig mówił: "...płynęliśmy przez cyklon, tylko doskonały, supernowoczesny jacht mógł przetrzymać takie warunki. Nawet gdybym miał żyć tysiąc lat, to nie chciałbym przeżyć czegoś takiego po raz drugi...". Gdy witający tłum kibiców i dziennikarzy wypytywał załogę "Sayonary" o wrażenia z rejsu, jeden z żeglarzy tak skomentował zwycięstwo swojego jachtu: "...wygraliśmy, bo mieliśmy świetny jacht i dzielnie stawiliśmy czoła żywiołowi. Jesteśmy z pewnością dobrymi żeglarzami, ale po tym co przeszliśmy na morzu można o nas mówić "z piekła rodem".
Co roku po zakończeniu regat Sydney - Hobart na cześć zwycięzców organizowany jest bal, festyn i pokaz sztucznych ogni. Po tegorocznej tragedii zrezygnowano z hucznej zabawy. Uroczystość wręczania nagród była cicha i skromna. 1 stycznia w porcie Hobart odbyła się ceremonia złożenia wieńców na wodzie ku czci żeglarzy, którzy zginęli w wyścigu. Wzięło w niej udział ponad dwa tysiące osób. Przemawiali członkowie rodzin i przyjaciele.
Organizatorem regat Sydney - Hobart jest Cruising Yacht Club of Australia, jego komandorem jest Hugo van Kretschmar. Doświadczony żeglarz, uczestnik kilku regat na Morzu Tasmana, uratowany szczęśliwie podczas pamiętnego sztormu w trakcie wyścigu Fastnet '79. Komandor żegnając zaginionych na morzu powiedział "...będzie nam zawsze Was brakowało, będziemy zawsze o Was pamiętać. Będziemy się uczyć na tragicznych okolicznościach Waszej śmierci".
Za rok kolejne 55 regaty Sydney - Hobart. Start nastąpi jak zwykle w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia. Przez Australijczyków zwany Boxing Day - dzień w którym wręcza się upominki najbliższym.
Waldemar Heflich
Australia, 1 stycznia 1999r.
Garść faktów historycznych...
Pierwszy triumfator: Kapitan Royal Navy John Illingworth (W. Brytania). Projekt: Barber 35 – kuter. Illingworth to pomysłodawca tego wyścigu – zwyciężył zarówno na Line Honour jak i po przeliczeniach.
Podwójni zwycięzcy (Line Honour i po przeliczeniu): Rani (W. Brytania) 1945, American Eagle (USA) 1972; Kialoa (USA) 1977; New Zealand (N. Zelandia) 1980; Sovereign (Australia) 1987; Wild Oats XI (Australia) 2005.
Wielokrotni zwycięzcy (Line Honour): Morna (Australia) 7 razy; Kurrewa IV (Australia) 7; Astor (Australia) 3; Solo (Australia) 2; Kialoa III/Kialoa II - ten sam jacht (USA) 2; Bumblebee IV/Ragamuffin - ten sam jacht (Australia) 3; Sayonara (USA) 2; Wild Oats XI (Australia) 3.
Wielokrotni zwycięzcy (po przeliczeniu): Freya trzy razy z rzędu; Westward (Australia) 2; Siandra (Australia) 2; Solo 2; Love & War 3; Ausmaid 2.
Rekord trasy: 1 dzień, 18 godzin, 40 minut i 10 sekund (Wild Oats XI).
Kialoa trzymała rekord przez 21 lat, Morning Glory (Niemcy) przez trzy, a następnie Nokia (Australia/Dania) przez pięć.
Brindabella (USA) dzierży rekord najszybszego jachtu z konwencjonalnym balastem od 1999 roku: 1 dzień, 20 godzin, 46 minuty, 33 sekundy.
Najwolniejszy rejs w historii: 11 dni, 6 godzin, 20 minut – Wayfarer pod Peterem Luke'iem (Australia) w roku 1945.
Najbardziej zacięty finisz: W 1982 roku Condor of Bermuda pokonał Apollo różnicą 7 sekund. W 2001 roku w ciągu 47 minut na metę wpłynęło sześć jachtów.
Najwięcej wyścigów:
Jachty:
Philip's Foote Witchdoctor – 27 wyścigów
Mark Twain – 25
Impeccable – 24
Bacardi – 22
Polaris of Belmont – 22
Margaret Rintoul II/Spirit of Koomooloo (ten sam jacht) – 22
Żeglarze:
John Beneto (Australia) – 44 wyścigi
Lou Abrahams (Australia) – 44
Tony Cable (Australia) – 44
Richard "Sightie" Hammond (Australia) – 40
Bernie Case (Australia) – 40
Bill Ratcliff (Australia) – 40.
Najliczniejsze floty:
371 jednostek – 1994 rok – z okazji jubileuszu 50-lecia regat.
179 jednostek – 1985 rok
155 jednostek – 1984 rok
W 2007 roku wystartowały 82 jachty. Do mety dopłynęło 79.
W 2001 roku startował jacht pod polską banderą. Była to "Łódka Sport", w której załodze byli m.in. Jarosław Kaczorowski, Arkadiusz Pawełek, Mariusz Klupiński, Piotr Harasimowicz, Maciej Jankielewicz, Maciej Jamka, Stefan Jaworski, Krzysztof Pełka, Dariusz Urbanowicz, Alina Kukla, Krzysztof Owczarek... Skipperem jachtu był Gordon Kay. Polski jacht przypłynął na metę po 3 dniach, 4 minutach i 41 sekundach. Był 10. na mecie. Triumfował zaś w klasie IRC A, zajął też drugie miejsce w klasie IRC. Odebrane to zostało za wielki sukces jachtu klasy Maxi 80, który już wówczas liczył kilkanaście lat. Tamten Sydney–Hobart był częścią etapu wyścigu Volvo Ocean Race. Jachty VOR po pitstopie w Hobart ruszały na Nową Zelandię.