Start Mini Transat 2007. La Rochelle - dzień pierwszy

2008-06-23 14:24 Marek Gałkiewicz
_
Autor: FOT. MAREK GAŁKIEWICZ

Marek "Goły" Gołkiewicz relacjonuje z La Rochelle: Po długich przygotowaniach doszliśmy do wyznaczonego przed dwoma laty celu - ponowny, po 30-tu latach przerwy, udział Polaka w regatach samotników Mini Transat. Jarek Kaczorowski na jachcie Allianz.pl rozpoczął zmagania na trasie tegorocznego wyścigu. Przy 15-to węzłowym wietrze, w pełnym słońcu, o godzinie 12.54 rozpoczął się pierwszy etap regat Mini Transat 2007. 1100 milowa trasa wiedzie z La Rochelle , przez Zatokę Biskajską, do portu Funchal na Maderze.

Jarek zaczął spokojnie, startując ze środka stawki, tak jak wszyscy na pierwszym refie grota i pełnym foku. Taktyka na ten pierwszy, rozprowadzający odcinek zakładała maksymalne uniknięcie ryzyka awarii spowodowanej kolizją z inną łódką i nie wdawanie się w indywidualne potyczki z konkurentami. Przy tak długim i trudnym etapie, poważne uszkodzenie sprzętu na pierwszych milach wyścigu skutkowałoby problemami w dopłynięciu do Madery i brakiem szansy startu w drugim etapie.

Część przeciwników Jarka zaryzykowała już po pierwszej boi i postawiła duże spinakery, pracujące bardzo dobrze w początkowym stałym wietrze. Jednak przy powiewach przekraczających później 25 węzłów, większość stawki zaliczyła wywózki na wiatr, szybko zmieniając żagle na ułamkowe.
O największym chyba pechu może mówić nasz słoweński przyjaciel Andraz Mihelin na Adria Mobil Too, który w zamieszaniu na górnej boi, podczas stawiania spinakera, wpłynął na pełnej prędkości na łódź prasową, której sternik za bardzo zbliżył się do trasy regat. Miałem niestety szczęście być na tej łodzi i po kolizji udało mi się go odepchnąć, częściowo chociaż chroniąc łódkę przyjaciela przed dalszymi zniszczeniami. Niestety reszta gości na łodzi prasowej zachowała "superprofesjonalizm" i zamiast mi pomóc - filmowała całe zdarzenie.
Co za ludzie...
Z tego co widziałem z odległości 20 cm - część miecza uległa zniszczeniu, uderzając w podporę silnika naszej łodzi a na dziobie pojawiło się pękniecie. Później widziałem Andraza zrzucającego żagle i dryfującego jakiś czas na trasie wyścigu.
Wielki pech dla całego teamu słoweńskiego. Andraz jest powszechnie typowany na jednego ze zwycięzców. Gdyby taka sytuacja dotknęła Jarka i naszej łódki dostałbym z pewnością zawału i chyba skończyłbym z żeglarstwem na dobre...
Tak więc Jaro podjął właściwą decyzję i choć wszedł na boję na dość odległej pozycji, to teraz ma przynajmniej wszelkie możliwości, by w pełni wykorzystać sprawny sprzęt.

Dalsze modele prognozy przygotowane przez routierów zakładają słabszy (do 12 węzłów) wiatr aż do Cabo Finnisterre i znacznie silniejszy (do 30 węzłów), skręcający z N na NW w dalszej części trasy. Tak więc powtarza się model z zeszłorocznego wyścigu Azorskiego. Kto wyskoczy pierwszy z biskajów dostanie bonus w postaci silniejszego wiatru z lepszego kierunku. Tak więc "Rich get richer..."

Jutro jadę do Paryża, a stamtąd 20 września na Maderę, gdzie będę czekał na Jarka i już z maderskiego biura regat przesyłał kolejne relacje.

Pozdrowienia z La Rochelle,
Marek "Goły" Gałkiewicz

foto. Maciek "Świstak" Marczewski

Więcej informacji o projekcie Allianz.pl na stronie www.transat650.pl, www.transat650.wp.pl, gdzie mogli będziecie śledzić pozycję Jarka na trasie regat oraz już niedługo zobaczyć na filmach i zdjęciach jak nam szły przygotowania i jak wyglądały treningi i start.

Regaty transatlantyckie odbywają się od 1977 roku w latach nieparzystych. Dotychczas startował w nich tylko jeden polski żeglarz - w pierwszej edycji Kuba Jaworski, który na jachcie "Spanielek" zajął drugie miejsce.

    

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.