Start legendarnych regat OSTAR i TWO STAR
29 maja startują słynne regaty przez Atlantyk OSTAR i TWOSTAR. Zobaczymy w nich m.in.: Andrzeja Koptyko oraz Joannę Pajkowską, która wystartuje z Niemcem Uwe Röttgeringiem. Przez wiele lat regaty te należały do największych wydarzeń żeglarskich na świecie. Były arcytrudnym sprawdzianem nowych technologii, nowych konstrukcji i żeglarzy na trasie z Plymouth do Newport. W ostatnich latach ich blask przygasł, ale dawne wspomnienia przywołuje Wojciech Kaliski, który z Jerzym Siudym startował w 1981 roku w TWOSTAR.
36 lat temu razem z Jurkiem Siudym wystartowałeś na jachcie „Cetus” w regatach Two Star. Wówczas na tych regatach koncentrowała się uwaga całego żeglarskiego świata. W tym roku Asia Pajkowska i jej niemiecki kolega, ponownie popłyną w Two Star, a Andrzej Kopytko w OSTAR. Obie imprezy straciły jednak na znaczeniu i prestiżu. Dlaczego tak się stało?
Przede wszystkim w Anglii i w Stanach Zjednoczonych zainteresowanie jest już nieporównywalnie mniejsze niż we Francji. Kiedy startowałem w regatach La Route du Rhum, to na start przyjechało milion widzów. Było to w listopadzie, padał deszcz, ale ludzie bardzo interesowali się tą imprezą. Do tego były transmisje telewizyjne. To pokazywało kierunek i tendencję, we Francji ludzie tym żyli i żyją do dziś. Różnica się powiększała i moim zdaniem nie ma już większej nadziei, żeby regaty Two Star i OSTAR zyskały na znaczeniu.
Dziś Francuzi decydują o postępie w jachtingu oceanicznym!
Popatrzmy na rekord Thomasa Coville’a. 49 dni w samotnej żegludze dookoła świata, to nieziemski wynik. Postęp, chociaż w wolniejszym tempie, widać też w regatach Vendee Globe.
Kiedy patrzysz na wynik Coville’a, który samotnie żeglował z szybkością jachtów załogowych, to w czym upatrujesz tajemnicę jego sukcesu?
Miałem okazję kilka razy mieszkać u Thomasa Coville’a, znamy się doskonale od wielu lat. Poznałem go jako człowieka o niesamowicie silnych nerwach i myślę, że to bardzo ważna cecha pozwalająca mu osiągać sukcesy. Korzysta też z samosterów, które wykonują świetną robotę. Jego jacht jest wyposażony również w liczne systemy bezpieczeństwa. Oprócz technologii, która mu pomaga, trzeba przyznać, że po prostu jest to twardy facet i jako żeglarz dokonał niesamowitego wyczynu!
Pływasz 20 stopowym EXPLODEREM. Francuzi chcą pływać na foilach, nawet na 100 stopowych trimaranach. Czy nie jest to szaleństwo?!
Niekoniecznie. Największym problem będzie dla nich znalezienie takich szybkich niżów. Będzie im trudno! Zwykle jadą na początku niżu, tam praktycznie nie ma fali, albo ma góra pół metra, może metr. Dla takiej dużej łódki, to jest praktycznie żadna fala. Więc jeśli przy 35 węzłach prędkości będą szybsi od niżu, to będą musieli czekać…
Na dużej fali żeglowanie na foilach będzie z kolei praktycznie niemożliwe, przy tych szybkościach...
Przypuszczalnie będą mieli bardzo duży zakres kątów natarcia, więc postarają się doprowadzić do sytuacji, żeby tylko połowa ciężaru była na foilu, a połowa w wodzie. Zbyt wysokie wynurzenie się na takiej fali i „wbitka” z pewnej wysokości, to przy takich szybkościach, niemal gwarantowana wywrotka!
Czyli wyzwaniem będzie zbudowanie 100-stopowego trimarana i odpowiednich foili, ale też przygotowanie autopilota, żeby prowadził tego typu jacht. Nie wierzę, żeby Coville, Gabart czy nawet tak doświadczony facet jak Joyon, byliby w stanie sami sterować jachtem pędzącym 30 węzłów.
Musi być postęp jeśli chodzi o samostery, ale techniczne jest to sprawa do rozwiązania. Pozostaje problem wytrzymałości psychicznej, trzeba być człowiekiem ze skały. Z tego co zauważyłem, to Ci najwięksi żeglarze, którzy zbyt często szarżowali, po paru latach nie wytrzymują. Znikali ze sceny, bo prostu, chyba mieli dosyć... Wypalili się! Na razie Thomas Coville radzi sobie doskonale, może jego wytrzymałość jest większa, albo psychologia jest współcześnie lepsza. Każdemu jednak grozi wypalenie. Pamiętam po sobie, że wręcz się bałem powtórzenia takiego wysiłku…
A wracając do tematu od którego zaczęliśmy, to co szczególnie zapamiętasz ze startu na „Cetusie” w regatach Two Star?
Start wspominam bardzo dobrze. Pamiętam, że dziennikarze uchwycili nas już na początku jak wyciągamy silnik i w jego miejsce umieściliśmy weki, kotlety schabowe i temu podobne produkty. Warunki do płynięcia były dobre, 7 w skali Beauforta uznawało się za spokojniejsze warunki i pamiętam taką historię - Drugiego, czy trzeciego dnia narastało znużenie i zmęczenie, Jurek Siudy krzyczy, że by zapalił… Idę więc pod kokpit, zapaliłem i podaje Jurkowi papierosa. Kilka chwil później widzę wielką falę, która nas przykryła. Tam gdzie był silnik mocowanie zapasów nie wytrzymało, wszystkie kotlety były porozrzucane po kadłubie. Krzyczę do Jurka – Jesteś? A on do mnie – Tak, ale mi zgasł! (śmiech). Pamiętam także sytuację, jak po jednym z manewrów dziób jachtu potrafił znaleźć się na wysokości salingu! Do portu w Vigo dotarliśmy z dużym opóźnieniem… Tam czekał na nas Sławek Rogala z laminatem i przyczepił dziób jachtu… (śmiech). Takie momenty też się zdarzały! Dziś mamy inny świat, inne jachty i inne regaty.