Regaty strażaków i ratowników - UK Firefighters Sailing Challenge
Korespondencja Jacka Siwka z Wielkiej Brytanii: Tym razem przyszło mi się zmierzyć z konkurencją nie na oceanicznym jachcie regatowym i długim dystansie, ale w bardzo ciekawych regatach, mogących być inspiracją dla polskich żeglarzy.
Kilkanaście lat temu brytyjski entuzjasta żeglarstwa pracujący w straży pożarnej zorganizował regaty dla strażaków. Impreza się sprawdziła i na stałe weszła do kalendarza. Wraz z upływem lat rozszerzano grono zapraszanych i - choć nazwa UK Firefighters Sailing Challenge nadal sugeruje regaty strażaków - w tegorocznej edycji wśród prawie 30 załóg znaleźli się także przedstawiciele pogotowia ratunkowego (Ambulance Service), policji i morskich służb ratowniczych (Royal National Lifeboat Institution). W poprzednich latach regaty rozgrywano w jednej klasie, na jachtach klasy First 40. W tym roku, ze względu na ilość uczestników musiano sięgnąć także po inne jednostki i część uczestników startowała na Beneteau 37, oczywiście w oddzielnej klasie.
Za to akwen regat pozostał bez zmian - stanowiąca duże wyzwanie nawigacyjne i taktyczne dla żeglarzy nie znających tego akwenu Cieśnina Solent. Również koncepcja wyścigów pozostała ta sama - dwa dni krótkich wyścigów „wokół boi” i trzeciego dnia jeden dłuższy wyścig typu passage race. W każdej załodze mogły się znaleźć także (choć w liczbie maksymalnie dwóch) osoby spoza służb ratowniczych.
My byliśmy jedyną załogą spoza Wielkiej Brytanii, a nasz start to przede wszystkim efekt wysiłku polskich pracowników instytucji unijnych w Brukseli - Przemka Florczyka związanego ze służbami ratowniczymi i Janka Tymowskiego, także członka Ochotniczej Straży Pożarnej w Polsce. Do tego Tomek Wolszczak i Jakub Florczyk (członek OSP w Zawierciu), obaj także z Brukseli, Sławek Dechnik, pracujący w służbach pożarowych w Southampton, oraz nadający naszemu zespołowi międzynarodowego charakteru Jure Cesarek, aktywny ratownik podwodny i jaskiniowy, mieszkający i prowadzący w Chorwacji firmę czarterową LM Yachting Słoweniec, no i niżej podpisany.
Do startu podeszliśmy poważnie i staraliśmy się dobrze zaprezentować. Nazwa teamu – „Białe Mewy”, jej geneza ginie gdzieś w mrokach rozświetlanych tylko przez ogniska długich mazurskich wieczorów. Jednolite eleganckie stroje. Maski w kształcie głowy mewy – choć oczywiście w nich nie pływaliśmy, były jak znalazł na po regatowe wieczory w Port Solent i Cowes. Dobrze się komponowały z piosenką „Biała Mewa” odśpiewaną, przy aplauzie pozostałych uczestników, przez nasza załogę. To wszystko i drobne dodatkowe elementy, takie jak rozdanie uczestnikom tłumaczenia tekstu na angielski, spowodowały, że spotykaliśmy się z licznymi wyrazami sympatii i byliśmy jedną z atrakcji imprezy. Imprezy zorganizowanej i przeprowadzonej bardzo profesjonalnie, na wysokim poziomie.
Tydzień przed wyjazdem wyczarterowaliśmy w Holandii jacht typu Beneteau 37 i potrenowaliśmy w dość trudnych warunkach na Morzu Północnym. Na miejscu musieliśmy jeszcze opanować sprawną obsługę genakera, z tym większych problemów nie było, ale dyskusje na temat optymalnego kąta żeglugi prowadziliśmy jeszcze długo po przybiciu do kei. Pierwsze dwa dni to krótkie wyścigi, których w sumie rozegrano osiem, za każdym razem na innej trasie wyznaczonej wokół zarówno nawigacyjnych, jak i wystawionych na stałe boi regatowych. Krótkie, około godzinne wyścigi, nie wybaczają błędów. Nie ma czasu na odrobienie strat ze startu lub źle wybranego pierwszego halsu. Do tego prądy pływowe. Dużo specjalistycznych publikacji, pomaga ten temat ogarnąć na tyle, żeby bezpiecznie i szybko pływać w Cieśninie Solent, ale to nie to samo co pływanie na akwenie, który znamy jak własną kieszeń, szczególnie gdy o zwycięstwie lub przegranej decydują zaledwie metry. Pływaliśmy ze zmiennym szczęściem, również popełniając proste błędy przeplatane świetnymi wyścigami, ale ostatecznie po pierwszych dwóch dniach i ośmiu wyścigach uplasowaliśmy się na drugim miejscu w klasie za ekipą policjantów z Warwickshire. Oni byli poza zasięgiem, wygrali zdecydowanie wszystkie wyścigi i zasłużenie odebrali trofeum dla najlepszej załogi.
Trzeci dzień to wyścig „na dochodzenie” z kolejnością startu odwrotną do miejsc zajmowanych po pierwszych dwóch dniach na trasie z Cowes do Portsmouth i nie wliczający się do klasyfikacji. To nie był udany dzień, udało nam się wprawdzie jakieś zespoły dogonić i prześcignąć, ale raczej powodów do euforii nie było. Generalnie lepiej wypadaliśmy przy silniejszych wiatrach (a tym zdarzało się mocno przekraczać 20 węzłów), przy słabszych było gorzej, mimo różnych eksperymentów z trymem. Kadłub jachtu był mocno porośnięty, a przepisy wyścigu nie pozwoliły nam go oczyścić. Chodziło o to żeby wszyscy mieli w miarę równe szanse, na w miarę podobnie zarośniętych wyczarterowanych jachtach. Nie jestem wprawdzie pewien czy wszyscy ten akurat punkt dostrzegli, ale nie czepiajmy się, generalnie panowały bardzo dżentelmeńskie zasady, nam też zdarzyło się być przepuszczonym na boi. Umiejętności żeglarskie załóg były … zróżnicowane, czasami tylko emocje brały górę nad chłodną oceną sytuacji, co widać na jednym ze zdjęć przy boi zwrotnej.
Te regaty mogłyby być inspiracją dla polskich żeglarzy. Od lat w Wilkasach odbywają się regaty polskich strażaków (Przemek Florczyk, Janek Tymowski, Jakub Florczyk i Tomek Wolszczak to weterani tej imprezy), istnieje i rozwija się Biznes Liga Żeglarska, zapewne są i inne branżowe imprezy. Ale nie ma przecież powodów dla których swoich regat nie mogliby mieć także nauczyciele, policjanci, pracownicy sieci handlowych, czy lekarze. Tak, wiem, trudno zebrać tak dużą liczbę identycznych jachtów, ale można znaleźć formułę, w której ten problem da się rozwiązać. Można też organizować eliminacje na Mazurach, a finały na Zatoce Gdańskiej lub w Chorwacji. To da się zrobić! A regaty brytyjskich strażaków mogą być, także pod względem organizacyjnym, inspiracją i wzorem.
Nam pozostaną po UKFSC wspaniałe wspomnienia, radość z drugiego miejsca, fantastyczne zdjęcia wykonane przez Sławka Dechnika i nadzieja, że za rok będziemy mieli okazję ponownie wziąć udział w tej wspaniałej imprezie.