Regaty na poważnie - a może na Omegach? - cz. II

Jak wybrać jacht do regat? To pytanie pojawi się tuż po tym, gdy zdecydujemy się wystartować w klasie Omega. Producentów jest sporo, jeszcze więcej łódek używanych. Wątpliwości dotyczące wyboru pomaga rozwiać doświadczony zawodnik klasy Omega, Jarosław Cieślak.
Najprostsza metoda dla posiadających rezerwę gotówki to kupić nową. Najbardziej znanym producentem omeg regatowych jest firma „Jędrek" z Barlinka. Nową łódkę można zamówić również u Roberta Kresło w Gdańsku, oraz w Giżyckiej firmie „Akwen". Nowa łódka to wydatek ponad 20 tysięcy złotych, a trzeba jeszcze dołożyć parę groszy na doposażenie zgodnie z własnymi upodobaniami. Dla mniej zamożnych istnieje bogaty w oferty rynek wtórny. Aukcyjne portale internetowe, strony dla żeglarzy z ogłoszeniami są dość bogate w ogłoszenia o sprzedaży omeg regatowych. Jak wybrać odpowiednią? Oprócz wymienionych producentów bardzo dobrą marką cieszą się łódki zbudowane w Bydgoszczy przez Romualda Knasieckiego, który był wielokrotnym mistrzem na „Omedze" a i obecnie prezentuje wysoki poziom żeglowania, z trzy pokoleniową załogą (synem i wnukiem).
Łódki te mają opinie wymagających, a ilość i oryginalność niektórych patentów i regulacji wymaga spojrzenia na nowo na swoją dotychczasową wiedzę. Inne dość popularne, choć coraz starsze i coraz mniej liczne są „Chomiczówki". Nieodżałowany Jan Chomicz ze Szczecinka wybudował pokaźną flotę tych jednostek. Niestety były to czasy, w których o dobra żywicę było trudno i nie kupowało się jej w hurtowniach tylko „zdobywało" i „załatwiało" różnymi sposobami. Trwałość takich łódek była różna, ale można trafić zadbane jednostki za naprawdę niewielkie pieniądze. Przy zakupie jednostki z rynku wtórnego warto porównać numery rejestracyjne jachtu z wynikami publikowanymi na stronie Związku Klasy „Omega". Porównanie da wstępną odpowiedź na pytanie, czy łódka pływała szybko czy była czerwoną latarnią. Choć może się oczywiście zdarzyć, że na dobrej łódce siedziała załoga, która mocno przeszkadzała w pływaniu. Warto zwrócić uwagę na skrzynkę mieczową i miecz. Starsze egzemplarze posiadają wąską skrzynie mieczową, w której umieszczony jest miecz wykonany najczęściej z blachy duraluminiowej. Takie rozwiązanie przegrało wprawdzie z profilowaną płetwą mieczową, której sprawność jest wyższa, ale nie przekreśla łódki. Przeróbka, choć nieco skomplikowana, jest możliwa, a planując starty w „standardzie" można tą kwestie pominąć. Mając już swój „okręt", odpowiednio odświeżony - większość zapalonych żeglarzy wie jak to zrobić a i literatura na ten temat jest obszerna, możemy pomyśleć, co dalej.
W tym miejscu należy się zastanowić, w jakiej kategorii chcielibyśmy startować. Bardziej wymagająca kategoria „sport" to także wyższe nakłady na sprzęt. Trzeba dokupić spinaker z osprzętem (brasy, spinakerom), pas balastowy do trapezu itp. Większe są również wymagania, co do umiejętności załogi, z którą będziemy pływać. Nie ma co liczyć, że kolega z łapanki przed regatami w mig pojmie zawiłości stawiania i zrzucania spinakera, tym bardziej, że na „Omegach" żegluje się szybko i nie ma czasu na naukę przy zbliżaniu się do boji. I jeszcze balastowanie na trapezie - tego też trzeba się nauczyć, a sprawność ruchowa wymagana od balastującego załoganta będzie też większa niż od zwykłej „załogi balastowej" siedzącej na burcie.
Kategoria „standard" wymaga z kolei innej wagi łodzi i jeżeli będzie trzeba ją doważyć, to najlepiej zrobić to już na etapie początkowym. Warto też zaopatrzyć się w wytyk do żeglugi „na motyla" w kursach pełnych.
Pozostało jeszcze zamówienie żagle. Te, które kupiliśmy z łódką są pewnie wyeksploatowane i do regat będą potrzebne nowe. Otwierając Miesięcznik „Żagle" na stronach z ogłoszeniami mamy całe bogactwo ofert. Warto zwrócić uwagę, przez kogo były uszyte żagle zakupione wraz z łódką. Jest szansa, że żaglomistrz będzie miał w swoim archiwum dane dotyczące tej łódki, ale i tak nie unikniemy zapytań o „strzałkę ugięcia masztu". Na szczęście profesjonalne żaglownie szczegółowymi pytaniami poprowadzą nas „za język" i bez większych problemów kupimy odpowiedni komplet żagli. Na pewno nie warto zbywać żaglomistrza słowami „niech Pan uszyje takie jak ostatnio" - od tamtej pory mogło się wiele wydarzyć i „te, co ostatnio" z innym masztem nie będą dobrze współpracowały. W klasie „Omega" minęła moda na żagle z „kevlaru", „mylaru" itp. Prawdopodobnie zyski z wyższej sprawności tych tkanin nie rekompensowały wysokich wymagań związanych z ustawianiem i regulacją ich podczas żeglowania. Ponadto, materiały laminowane wymagają dużej dbałości w „codziennej obsłudze" - przy przechowywaniu i transporcie po prostu się nie przyjęły.