Radek Kowalczyk walczy o „Mini-Transat”
Radosław Kowalczyk z Yacht Klubu Polski Świnoujście nadal płynie wraz z Krzysztofem Kołakowskim w wyścigu pucharu świata Gran Premio d’Italia we Włoszech. Szczeciński żeglarz próbuje w ten sposób uzyskać kwalifikację do prestiżowych regat przez Atlantyk, Transat 6,50 (w żargonie żeglarskim „Mini–Transat”).
Trasa regat liczy 540 mil morskich i ustawiono ją pomiędzy: portem w Genui – wyspą Capraia – portem La Caletta na Sardynii – wyspą Giannutri – portem w Genui. Obecnie Polacy na jachcie „Ocean650” żeglują na ostatnim boku trasy, z wyspy Giannutri do Genuy. Zajmują przedostatnie miejsce wśród jachtów, które nadal uczestniczą w wyścigu (kilka się wycofało). Organizatorzy przygotowali stronę internetową, na której można śledzić pozycje zawodników - http://www.sgstracking.com/tracking/gpi2011.php
To pierwszy występ w regatach polskiej załogi w tym sezonie i pierwszy w ogóle w wyścigu klasy Mini 6.50.
Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, Radek Kowalczyk i Krzysztof Kołakowski wystartują niebawem w kolejnej imprezie kwalifikacyjnej, która odbędzie się w Pornichet obok Saint-Nazaire we Francji w dniach– 30.04-02.05.2011.
Regaty Transat 6.50, znane często także pod nazwą Mini Transat, odbywają się cyklicznie, co dwa lata od 1977 roku. Trasa tego niezwykle trudnego wyścigu samotników składa się z dwóch etapów i wiedzie z Francjiz Fort Boyard w La Rochelle do Salvadoru w Brazylii, z krótkim postojem w Lanzarote na Wyspach Kanaryjskich. Wszyscy żeglarze ścigają się na jednokadłubowych jachtach o długości zaledwie 6,5 m, podzielonych na dwie grupy: seryjne i prototypowe. Mini 6.50 seryjne są niemal identyczne a w celu obniżenia kosztów ich przygotowania, ograniczono stosowanie zaawansowanych materiałów do produkcji ich kadłubów, drzewc i żagli. W jachtach prototypowych zezwala się na niemal dowolne modyfikacje, więc żeglarze startujący w tej kategorii prowadzą „wyścig zbrojeń” polegający na wprowadzaniu wszelkich dodatkowych rozwiązań poprawiających szybkość łodzi, bez zwracania uwagi na koszty. Najbliższa edycja wyścigu Mini Transat wystartuje w 2013 roku – to własnie to tej imprezy przygotowania rozpoczął Radosław Kowalczyk. W treningach i regatach kwalifikacyjnych, szczecińskiemu żeglarzowi (reprezentującemu barwy YKP Świnoujście) pomaga Krzysztof Kołakowski, również zapalony żeglarz klasy Mini.
Ze względu na rosnącą liczbę chętnych na udział w tym arcytrudnym wyścigu, organizatorzy wprowadzili wiele wymagających warunków kwalifikacyjnych – m.in. udokumentowany udział w samotnym rejsie o długości 1000 mil morskich, udział w przynajmniej dwóch regatach klasy Mini 6.50 na łącznym dystansie ponad 1000 mil. To właśnie w jednym z takich wyścigów eliminacyjnych startują nasi żeglarze.
Od udzuału w regatach Mini Transat swe kariery żeglarskie rozpoczynali najbardziej znani żeglarze na świecie, m.in. Ellen MacArthur, Isabelle Autissier, czy Jean Luc Den Heede. W wyścigu startował także w 1977 roku Kazimierz „Kuba” Jaworski na słynnym „Spanielku”, zaś w 2007 roku regaty na 19 miejscu ukończył Jarosław Kaczorowski.
Trzymamy kciuki za Radka Kowalczyka a poniżej zamieszczamy relację obydwu polskich żeglarzy z przygotowań do startu w regatach eliminacyjnych Gran Premio d’Italia:
Informacja z 15 kwietnia:
Witam serdecznie,
tym razem w telegraficznym skrócie...
Tu jest strona regat:
http://www.gpi-mini650.com/www/index.php
Na niej po prawej znajdziecie TRACKING. Będzie nas śledzić on-line na mapie.
My mamy nr 9. Ten sam tracking znajduje się również tutaj:
http://www.sgstracking.com/tracking/gpi2011.php
Dzisiaj ostatni przegląd, trzeba było jeszcze dokupić kilka rzeczy, kilka wykonać i zamontować. Brakowało nam proszku na rekiny !!!??? mapy... i kilku drobnych, acz czasochłonnych drobiazgów. Największym problemem było zamieszczenie anteny do AIS na maszcie. Okazało się, że jest błąd w tłumaczeniach przepisów. Wersja angielska mówi: koniecznie antena musi być na maszcie. Francuska mówi: nie może być na maszcie. Było nerwowo, ponieważ my czytamy te przepisy po angielsku nie mając pojęcia co jest we francuskiej wersji, Włosi czytają po francusku, parząc na nas ze zdziwieniem o co nam chodzi. I tak przez kilka godzin. W końcu uzgodniliśmy, że z powodu błędu każdy ma rację. Zostaliśmy dopuszczeni do regat !!!
Wieczorem przedstartowa wspólna kolacja załóg i wielkie poruszenie odnośnie pogody. Pierwsza część trasy będzie ze słabym wiatrem, a dalej już prawie bez wiatru. Zresztą zobaczcie sami na TRACKINGU. Przed nami jeszcze cała noc pracy, pakowania i przygotowań, i rano na start.
Trzymajcie kciuki!!!
Radek
p.s. Nie wolno zabrać nam komputerów i telefonów, więc kolejna informacja po powrocie.
Informacja z 14 kwietnia:
Dzisiaj było naprawę nerwowo, a adrenalina i nerwy sięgnęły zenitu.
Już 4 dni pracy od rana do nocy. Biegamy za poszczególnymi rzeczami bez wytchnienia. Dzień ucieka za dniem, a tu tyle jeszcze do zrobienia. To maszt, to gaśnica, to samoster, to odblaskowe naklejki, to .. i tak nieskończona lista spraw. Ok. 12 w południe zostaliśmy wezwani na pomiar jachtu. Taki pomiar składa się z 3 części. Zaczęliśmy od pierwszej, czyli pomiaru zanurzenia jachtu, przechyłu z masztem w wodzie i przechyłu małych kątów. Pierwszy pomiar zmroził naszą krew. Polegał na przepłynięciu jachtem nad zatopioną na głębokości 2 metrów stalową belką. Jeśli jacht przepłynie, to znaczy, że zanurzenie ma nie większe niż 2 metry i wtedy spełnia przepisy klasy. Jeśli jednak zaczepi balastem, to znaczy, że jest zbyt ciężki i nie spełnia przepisów i nie może starować w regatach. Czyli powrót do domu. Wyjęliśmy z jachtu wszystko co było można i wpływamy w zatopioną bramkę. .. powoli.. jeszcze metr. powoli przepływa.. Zaczepił !!! Jeszcze trochę do przodu, . przeszedł. Powtarzamy dla pewności. Tym razem przeszedł bez draśnięcia. W porcie jest lekka fala. Raz zaczepił, drugi raz nie. Mierniczy dla pewności prosi o przepłynięcie po raz trzeci. Zatem jeszcze raz. Niewielka fala powoduje zakłócenia pomiaru. Przepływamy. Mierniczy obserwuje belkę w wodzie. Jacht powoli przepływa i bez milimetra zapasu przepływa nad belką !!! J Mamy równo 2 metry zanurzenia i ani milimetra zapasu. Mierniczy gratuluje perfekcyjnych wyliczeń i dokładnej budowy. Nie byliśmy w stanie opanować radości, więc uśmiech i gratulacje !!! Kolejny pomiar, to przechylenie jachtu masztem do wody. Mierniczy zaczepia 45kg ołowiu a topie masztu i patrzy, czy maszt się z wody podniesie. Niestety, maszt tonie. Próbujemy jeszcze raz, tym razem zmniejszamy wychył balastu o 2 cm. Powtórka i jacht wstaje z przechyłu. 2 centymetry to naprawdę granica błędu, więc znowu wiwat! Już nawet mierniczemu udziela się nasz entuzjazm. . J kolejna próba, to stabilność początkowa, czyli balast na jedną stronę i jacht nie może się wychylić więcej niż 10 stopni. Nasz wynik to 7. Nie możemy pohamować radości !!! Wszystko lepiej od oczekiwań.
Jest już 16.00 Drugi test, to pomiar szerokości, wysokości jachtu, zbiorników wypornościowych, bomów, ugięcia pokładu i jeszcze kilkanaście innych wymiarów. Mierniczy mierzą, przeliczają, płyną nerwowe godziny. Proszą o dokumentację techniczną, bo coś się nie zgadza. Wyporność zbiorników bezpieczeństwa powinna wynosić 1200 litrów. Panowie liczą zapisując kolejne kartki brudnopisów. Mijają godziny. Na koniec kiwają głowami i uśmiechając się pokazują mi swój kalkulator. Na wyświetlaczu jedna liczba: 1200! Gratulują ponownie perfekcyjnie wykonanego Jachu! BRAVO!
Tym samym OFICJALNIE OGŁASZAM koniec 6 lat budowy, która pochłonęła ponad 3 000 godziny mojej pracy, doliczając do tego pracę przyjaciół, przyjaciół żeglarzy, mojego Taty Mirosława i całej rodziny, którzy ostatnie miesiące wspierali mój wysiłek jak tylko mogli. BYŁO WARTO !!!
Po 2 testach nastał wieczór. Nasz bus stoi przy centralnym placu najstarszego klubu żeglarskiego we Włoszech. Po szybkim posiłku przystąpiliśmy do kompletowania wyposażenia bezpieczeństwa na ostatni test. Ten odbędzie się jutro rano o 9.00. Nasze dzisiejsze testy, a raczej ich wyniki rozeszły się wśród żeglarzy szerokim echem. W porcie już 30 jachtów w klasie Mini. Każdy kto przechodził, gratulował, pytał o szczegóły, o budowę jachtu, o technologię, o pomiary. Po godzinie zebrało się już spore towarzystwo naszych nowych znajomych z innych Mini. Więc na środku placu, przy małym stoliku rozpoczęła się miła pogadanka przy świątecznym plastikowym kubeczku J Moje zdziwienie było naprawdę ogromne, jak wiele osób kibicowało TEAM POLAKKO przy dzisiejszych pomiarach. Dzień zakończył się wspólną kolacją klasy Mini Italia, a my zostaliśmy honorowymi gośćmi tego wieczoru. I nie sposób było wytłumaczyć, ze jeszcze tyle musimy do rana przygotować i z tego powodu nie możemy dołączyć. Więc daliśmy się przekonać J
Dzień pełen nerwów, ale jakże piękny . J Jutro trzeci test i jeśli będzie ok., nastanie czas w końcu pomyśleć o żeglowaniu... Ten wyścig to przecież prawie 1000km żeglugi!
Pozdrawiamy z deszczowej Genui.
Radek, Krzych i Tomek
P.S.
Mamy tu problem z połączeniem się do Internetu. Wybaczcie proszę opóźienia w relacjach.
Informacja z 12 kwietnia:
Po przyjeździe do portu pospaliśmy całe 2 godziny. Choć w zasadzie nie można by tej drzemki nazwać spaniem. Zrobił się harmider w porcie, ktoś zapukał, bo chciał coś zapytać i tyle spania...
Pierwszy pojawił się Dawid z wyjątkowej łódki, takiej bez dziobu. Rzeczowa pogawędka o jachtach, szybka kawa i ruszyliśmy ochoczo do składania jachtu z konfiguracji podróżnej do tej żeglownej. My na Oceanie650, Dawid obok na swojej.
Tysiąc śrubek, części do przykręcenia w jachcie, przygotowanie masztu, sterów, tratwy. Ani się obejrzeliśmy a nastała kolejna noc. Na liście "do zrobienia" jeszcze kilkanaście pozycji.
Pierwsza przespana noc...
Od rana powtórka z przykręcania. O trzeciej jesteśmy gotowi do wodowania. Jeszcze nie zdążyliśmy zwinąć przedłużacza, a już bosmani portowi podpięli przyczepę i od razu pod dźwig. Chwila na przykręcenie balastu i na wodę. Jeszcze maszt i już stoimy przy wspólnym pomoście dla wszystkich mini. Stoimy na pierwszym, honorowym miejscu, nie ma co ukrywać, że OCEAN650 prezentuje się najpiękniej wśród całej flotylli. Zainteresowanie tym samym wzbudza ogromne. Wszyscy oglądają, cmokają, pytają... Jedni ciekawi jaka farba, inni jaki maszt czy kadłub, A ile waży? a kto projektował? ...
Znamy się już z połową portu, a atmosfera jest naprawdę przyjacielska i jeśli trzeba, wzajemnie pomocna.
Powoli zjeżdżają kolejne jachty (nie byliśmy ostatni :)
Czujemy się jak w domu. W dodatku mamy pogodę sierpniową, 25 stopni w cieniu i lekki wiatr dla ochłody.
W załączniku zdjęcia, a my spać. Od rana i przez kolejne 2 dni dalsze prace z przygotowaniem jachtu. Jutro też możliwy przegląd jachtu. Zobaczymy co przyniesie ranek...
pozdrawiamy
Radek, Krzych i Tomek
Poprzednią informację o przygotowaniach Radka do regat Mini Transat pisaliśmy TUTAJ