Puchar JKW w klasie Skippi 650 - 19-20.06.2010
Piąty przystanek Pucharu Skippi miał miejsce w ostatni „wyborczy” weekend w Poznaniu. Poniżej przedstawiamy relację jednego z uczestników regat, Artura Cerana.
Uzbrojeni w zaświadczenia umożliwiające głosowanie poza miejscem zamieszkania pojechaliśmy po naszych pięknych autostradach do stolicy Wielkopolski. Trzeba pochwalić twórców kalendarza, bo logistycznie jest świetnie rozwiązany. Początek, 2 imprezy na Zalewie Zegrzyńskim, następne 2 w Gdyni w gościnnym klubie Kotwica, potem Poznań jako zwischenstop przed dwiema imprezami w Berlinie.
Lubię startować w Poznaniu z kilku powodów. Po pierwsze sympatyczna atmosfera i gościnność gospodarzy, powiedziałbym nawet pewna rozrzutność w przyjmowaniu gości z “Warszawki” , Małopolski i innych rejonów. Po drugie świetne położenie i spokój (minimalna ilość motorówek) jaki panuje w klubie i na wodzie. Po trzecie JKW to coś więcej niż zwykły klub. To ponad 80 lat tradycji, wielopokoleniowe żeglarskie rodziny, nasi koledzy w roli zawodników i organizatorów, czystość i porządek.
Do regat zapisało się 12 załóg. W roli faworytów wystąpili: miejscowa załoga Arfido i Vinzer. Praktycznie między nimi rozegrała się walka o pierwsze miejsce, z której zwycięsko wyszła załoga Pawła Tarnowskiego. Bardzo równo pływał Michał Bułkin i niezagrożony zajął trzecie miejsce. Za plecami pierwszej trójki toczył się bój o miejsca 4,5 i 6. Różnice po pięciu biegach były jednopunktowe i ostatecznie na czwartym miejscu uplasowała się załoga Prezesa, mix doświadczenia z młodością (Grzesiek znowu nas porzucił i w trybie awaryjnym dołączył do nas syn Tadzia Kotrysiaka). Sam Tadzio razem z Jurkiem Wojterą i Stebnerem Witkiem - dzięki Ci Panie za rogale - na piątym, a na szóstym kolejna załoga wojskowa KS Iskra. Pewnym urozmaiceniem wnoszącym czynnik ryzyka - rewelacja dla lubiących hazard - były pływające trawy, które po równo obklejały miecze chyba wszystkich łódek. Sposób: jak najszybciej na wstecznym popłynąć i zrzucić zielsko. Trochę łyso płynąć w przeciwnym kierunku niż reszta, ale to jedyny sposób. À propos, nas również zielska nie omijały i kiedy w trzecim biegu zrzuciliśmy trawy, to Prezes Marek postanowił nas opuścić i wykonując pół salta w tył poszedł pływać. Okazało się, że nie było osoby, która by tego nie zauważyła. Większość dała upust swojej radości wieczorem podczas regata party, ale po Marka musiałem zawrócić ja, innym było nie po drodze.
Komisja przewidziała 6 wyścigów, z czego 5 odbyło się w sobotę. Jak się później okazało, niedzielna aura nie pozwoliła na rozegranie ostatniego wyścigu. Przy słonecznej, letniej pogodzie spakowaliśmy sprzęt, potem sympatyczne zakończenie regat , wspólne zdjęcie i w drogę. Aha, wyjeżdżając z Kiekrza oddaliśmy głosy na naszego kandydata, czym bardzo poprawiliśmy frekwencję wyborczą w Wielkopolsce.
Artur Ceran