Piotr Kula o zwycięstwie w Pucharze Charzyków
Pierwszy raz od pięciu lat wystartowałem na kabinowej łódce w regatach. Już zeszłoroczny start w MP Szkół Wyższych na Omedze był dla mnie czymś "dziwnym" a tu nagle kabinówka. Masa łodzi dziesięć razy większa niż Finna. Zwroty powolne, dwa żagle, miecza nie da się wybrać jednym ruchem ręki. Musiałem się szybko przestawić na tryb załogowy.
Byłem sternikiem i miałem "do dyspozycji" dwóch załogantów - moje zbrojne ramiona: brata Macieja, który ścigał się kiedyś na Laserze i wujka Bogdana - właściciela jachtu, który niemało godzin spędził na wodzie. Chłopaki doskonale wiedzieli, co mają robić. Cała sztuka polegała na zgraniu się. Dodatkowo musiałem pamiętać o jeszcze jednej sprawie... Wszystkie regulacje żagla, rozłożenie masy załogi na łódce i pełno innych istotnych spraw, najczęściej musiałem określić i ubrać w słowa, żeby załoganci mnie zrozumieli. Na Finnie nie muszę sobie mówić "dobierz to, poluzuj tamto, albo przygotuj się do rufy". Tam to wszystko jest kwestią jakiejś sekundy myśli i następnej sekundy na własnoręczne wykonanie. Na kabinówce wciąż panuje swoista rozmowa, zbliżona do
monologu sternika z załogą. Chłopaki nie dyskutowali. Pytali tylko, czy widzę daną rzecz, danego przeciwnika. Bardzo mi pomogli. Nawet raz się przestraszyli, bo musiałem ustępować łódce, którą tylko ja widziałem. Zacząłem bez słowa odpadać, a oni krzyknęli naraz: Co robisz, co się dzieje!? Złapałem się na tym, że przecież powinienem był im powiedzieć, co chcę zrobić. Chwalę całą załogę, ale nie znaczy to, że ustrzegliśmy
się błędów, jednak te zostawię dla siebie.
Przed regatami nie wiedzieliśmy, czego się spodziewać. Niedotrymowana łódka, pierwszy
wspólny start, nie znaliśmy przeciwników, a ja od kilku lat nie
prowadziłem tak dużej łódki. Nawet przez moment nie sądziłem, że będziemy
ścigać się gdzieś z przodu stawki.
Wspólną pracą udało nam się wygrać
ostatni wyścig długodystansowy, który prowadził przez całe jezioro
Charzykowskie. Wyprzedziliśmy nawet większe i nieco szybsze łódki z
kategorii T3. To był rzut na taśmę, który dał nam zwycięstwo w regatach.
Większość wyścigów rozegrano w słabym, niemal śladowym wietrze. Mieliśmy
w nim nieco mniejszą prędkość niż nasi główni rywale - załoga Tomasza
Szychowiaka. Mimo, że startowaliśmy na dwóch łodziach tej samej klasy,
płynęliśmy odrobinę wolniej, na tyle, że odjeżdżali nam na kursach z
wiatrem. Walka była tak wyrównana, że skończyliśmy ją na remisie
punktowym. Na trzeciej pozycji uplasowała się ekipa Roberta
Kurczewskiego.
Oficjalne wyniki regat na stronie PPJK:
http://www.ppjk.pl/katalog_wiecej.php?idk=317&ida=572
Pozdrawiam serdecznie
www.piotr-kula.pl