Niekontrolowane zwroty, złamany bom "Zielonego Smoka"

2008-11-18 10:04 Dariusz Urbanowicz
_
Autor: Archiwum serwisu

Po utracie kontroli nad jachtem, wczoraj Green Dragon omal nie wywrócił się podczas niekontrolowanego zwrotu. Dziś drugi raz irlandzko-chińska załoga wykonała "chińską rufę", która skończyła się złamaniem bomu. Bom pękł przy 50-węzłowym szkwale. Sytuacja została opanowana. Nikt nie ucierpiał. Załoga wciąż płynie z wiatrem pod prowizorycznym ożaglowaniem.

Jacht znajduje się około 1500 mil morskich od Mauritiusu i żegluje pod ratunkowym ożaglowaniem. Również Puma i Telefonica Blue podarły jeden ze swoich spinakerów. Podobno na jednej z fal łódź straciła kontakt z wodą. Zapadła cisza, po czym gruchnęła z kilku metrów o dolinę fali.

To stosunkowa rzadkość, ale załoga Telefoniki Blue cierpi na chorobe morską. Ponoć Daryl Wislang/NZL and Jordi Calafat/ESP jedną ręką reperowali podarty żagiel, drugą zaś przytrzymywali wiadro, do którego wymiotowali. Kontrolę nad jachtem stracili także Rosjanie (o tym poniżej).

Relacja z pokładu irlandzko-chińskiej załogi "Green Dragon" ścigającej się w II etapie okołoziemskich regat etapowych Volvo Ocean Race: - Warunki robiły się coraz trudniejsze. Przez ostatnie 24 godziny ciągle spadaliśmy coraz bardziej w stronę Oceanu Południowego. Sprawy wyglądały dla nas nienajgorzej. O 10 rano przejechaliśmy sześć mil przed dziobem Pumy, więc musieli wykonać zwrot w kierunku NE. Poprawiliśmy całkiem nasze osiągi. Kombinacja żagli pozwalała nam na szybką żeglugę. Płynęliśmy na skraju możliwości pod spinakerem przy 30 węzłach wiatru. Właśnie zakładałem swoje wodoodporne ubranie, kiedy usłyszałem ogromny huk. Będąc w kabinie całkiem łatwo ocenić, że coś dzieje się nie tak jak powinno. Łodka wykonała niekontrolowany zwrot przez rufę. W angielskim slangu żeglarskim zwrot taki określa się mianem "chińskiej rufy" i możnaby się zastanawiać, czy akurat na tym jachcie chiński zwrot nie był wcale na miejscu. Lecz nie. Nie w tych okolicznościach. Łódka w ciągu ułamków sekundy kładzie się na burcie. Zarówno żagle jak i kil są po niewłaściwej stronie. Grot uderzył w nawietrzne baksztagi, woda poczęła się wdzierać przez otwarte wentylatory, które znalazły się pod wodą. W cudowny sposób łódka skręciła w dobrą stronę, wykonała kolejny zwrot i postawiła się. Natychmiastowa reakcja załogi ograniczyła zniszczenia tylko do... złamanej płetwy sterowej. Kiedy łódka stanęła okazało się, że Neal McDonald nie miał wcale sterowności. Kiedy wydawało się, że to nie koniec kłopotów, Anthony Merrington (aka Youngster) chwycił zawietrzne koło i wyprostował łódkę. Mogąc sterować tylko zawietrznym kołem, udało się załodze zrzucić spinaker. Natychmiast rozpoczęto naprawy. Wszyscy byli wpięci w liny bezpieczeństwa, więc nikomu nic się nie stało. Zielona załoga ma więc kolejną historię barową do opowiadania. Podobno Damian Foxall, który już kilkakrotnie płynął tą trasą, za każdy razem jak tędy płynął, zawijał do Port Elizabeth w celu naprawienia łódki...

To było tłumaczenie opowieści skippera Iana Walkera.

Trochę bardziej humorystycznie podszedł do tematu niekontrolowanych, chińskich zwrotów, Mark Covell z Kosatki. Kiedy po raz kolejny doszedł do wniosku, że grawitacja wewnątrz jachtu to kwestia względna pisze tak: - Już wyobrażam sobie Davida Attenborough (brytyjski przyrodnik, twórca dokumentalnych filmów przyrodniczych - przyp. red.), jak mówi: to co przeżywają czasem żeglarze Volvo Ocean Race nazywa się "niekontrolowaną rufą", nie do końca zjawisko to zostało zbadane, nie znamy tego zjawiska, ale wierzymy, że chodzi o schłodzenie jachtu, kiedy robi się załodze zbyt gorąco...

(...) A więc leżymy sobie na burcie, grot w wodzie, spinaker wciąż w powietrzu targany przez wiatr, a kil w pełnym wychyleniu do dołu wbija nas idealne w wodę w sytuacji bez baksztagu na burcie, na której leżymy. Żagle ułożone skwapliwie na nawietrznej burcie, teraz próbują popłynąć z powrotem do Kapsztadu, woda przelewa się swobodnie pod pokładem porywając butelki i korby do kabestanów. Dzięki Bogu, wszyscy na pokładzie mieli kamizelki asekuracyjne i wczepione liny bezpieczeństwa. Filmuję, choć zdaję sobie sprawę, że nie jest to najbardziej pomocna czynność, jakiej mogłem się podjąć. Kiedy sędzia powoli kończy liczyć do dziesięciu, łódka powoli wydostaje się z objęć pojedynczego nelsona, wypuszcza powietrze w wielkiej uldze, kiedy bulba wraca na odpowiednią pozycję...

Do "sklejki" doszło przy 26 węzłach prędkości i przy 30 węzłach wiatru.

Klasyfikacja o godzinie 0800:
1.
Puma 3692 (dystans do mety)
2. Telefonica Blue +1 (dystans do liera)
3. Telefonica Black +12
4. Ericsson3 +44
5. Green Dragon +45
6. Delta Lloyd +56
7. Ericsson4 +57
8. Team Russia +93

Tą klasyfikacją jednak prosimy się nie przejmować. Albowiem bierze ona pod uwagę oległość do mety, a kilka załóg (Ericsson4, Green Dragon, Ericsson3 oraz Team Russia) żegluje znacznie dalej na południe, aby jak najkrótszą drogą dotrzeć do południa 58 korzystając przy okazji z silniejszych południowych wiatrów.

Klasyfikacja pierwszego etapu:

Kolejność na mecie I etapu w Kapsztadzie:
(w nawiasach nazwiska skipperów)

1. Ericsson 4 (Torben Grael)
2. PUMA (Ken Read)
3. Ericsson 3 (Anders Lewander)
4. Green Dragon (Ian Walker)
5. Telefonica Blue (Bouwe Bekking)
6. Team Russia (Andreas Hanakamp)
7. Team Delta Lloyd (Ger O'Rourke)
8. Telefonica Black (Fernando Echavarri)

Klasyfikacja generalna:

1. Ericsson 4 - 14 pkt.
2. PUMA - 13
3. Green Dragon - 11
4. Telefonica Blue - 10
5. Telefonica Black – 7
6. Ericsson 3 - 5
7. Delta Lloyd - 4
8. Team Russia - 4

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.