Najmłodszy z rodu

2008-07-09 12:24 Stanisław Iwiński
Otwarcie Motorowodnych Mistrzostw Świata w klasie O-350
Autor: FOT. STANISŁAW IWIŃSKI Otwarcie Motorowodnych Mistrzostw Świata w klasie O-350

Jest pierwszy września 2007 r. Tłumy widzów na obu brzegach Wisły czekają na rozegranie pierwszych wyścigów Motorowodnych Mistrzostw Świata w klasie O-350. Nagle na ich oczach rozgrywa się dramat....

Do imprezy zgłoszono 18 zawodników. Musiało więc dojść do rozegrania biegu eliminacyjnego, trasa homologowana jest jedynie dla 16 uczestników. Na pierwszej prostej dojazdowej do boi zawodnik jadący po prawej ręce Bartka Marszałka nagle wylatuje ze swojego bolidu jak z katapulty. W tym samym momencie również pojazd Polaka zatrzymuje się na kamieniach z urwaną kolumną napędową. Na szczęście łódź wytrzymuje zderzenia z przeszkodą. Młody Marszałek nie namyśla się ani chwili wyskakuje do wody i rusza na pomoc. Prawdopodobnie ratuje życie Perowi Svenssonowi. Leżący bezwładnie twarzą w wodzie Szwed, bez wątpienia utopiłby się w nurtach Wisły. Jak mówi Bartek, był to normalny odruch sportowca i człowieka. Wspólny udział w tym tragicznym wydarzeniu rodzi przyjaźń pomiędzy nimi, tym bardziej, że nasz zawodnik jako jedyny interesował się stanem szwedzkiego zawodnika tuż po wypadku, a także później w trakcie jego rekonwalescencji. Polak miał szczęście, poniósł jedynie starty materialne. Szwed pozostanie kaleką na całe życie..
Wypadek ten zamknął rok wyjątkowo przykrych zdarzeń dla Bartka. Zaczęło się w końcu kwietnia, gdy nagle zmarł jego starszy brat Bernard. Był dla niego wzorem i przyjacielem. Razem z ojcem Waldemarem, tworzyli wspaniały team wyścigowy. Kontynuowali tradycje rodzinne i powoli wdrażali najmłodszego z rodu w arkana wyścigów motorowodnych. Potem przyszło pasmo nieszczęść w postaci awarii sprzętu i nieukończonych wyścigów. Sezon był praktycznie nieudany, a jedyną szansą ewentualny sukces w warszawskich mistrzostwach świata. Po wypadku Szweda zawody jednak odwołano  W efekcie zdaje się, że na dłuższy czas zrezygnowano z rozgrywania wyścigów motorowodnych na Wiśle. Działanie jak przysłowiowe „wylewanie dziecka z kąpielą”. Bez takich akwenów jak w stolicy, gdzie może zgromadzić się nawet kilkadziesiąt tysięcy widzów, nie można marzyć o rozwoju tej dyscypliny. Tu jest przełożenie medialne i nagłośnienie. Bez tego nie można liczyć na sponsorów potrzebnych zawodnikom i organizatorom.
Jak jest to ważne zdaje sobie doskonale sprawę Bartek Marszałek. Założył własną działalność  gospodarczą i mocno rozpoczął marketing własnej osoby i sportowej działalności. Okazja zdarzyła się już w ubiegłym roku, gdy nasz młody mistrz wziął udział w niespotykanym wyścigu Rd Bull 3D Race. W powietrzu, na wodzie i po ulicach Krakowa ścigały się trzy pojazdy: samolot, samochód Formuły 1 i bolid Marszałka. I nie o wynik tutaj chodziło lecz o promocję. Sto tysięcy widzów, bezpośrednia transmisja telewizyjna i liczny udział dziennikarzy z całego świata przyniosło więcej efektów promocyjnych niż cała dotychczasowa działalność.
Plany na ten sezon są bardzo ambitne. Priorytetem jest odzyskanie pozycji w klasie O-350. Będzie nowy kadłub wykonany przez słynnego Garego Pugha i silniki przygotowane oczywiście przez Waldemara Marszałka. Drugim ważnym elementem będzie udział w Mistrzostwach Świata Endurance 2008 w Augustowie. Dzięki pomocy sponsorów Totalizatora Sportowego i firmy Shell od lat związanych z teamem Marszałków, a także stoczni Balt Yacht, który dołączył do nich w roku ubiegłym, Bartek chce kontynuować sportową drogę w walce o swój najważniejszy cel: udział w wodnej Formule 1. Jak pokazał przykład Roberta Kubicy i takie marzenia się spełniają.
Stanisław Iwiński
(Tekst ukazał się w miesięczniku "Żagle" nr 5/2008)

 

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.