MŚ Techno 293: czarne chmury nad Gardą
Trener polskiej Kadry – Maciej Dziemiańczuk raportuje o wielkim zamieszaniu nad włoską Gardą. Trwające tam Mistrzostwa Świata klasy Techno 293 najwyraźniej przerosły organizatorów. Posłuchajmy relacji znad alpejskiego jeziora.
Pobudzeni porannym klasykiem wiatrowym, czyli północnym podmuchem z Alp o 7.30 zawodnicy ochoczo ruszyli do boju i sklarowali sprzęt! Jestem z Was dumny!
Wszystko zaczęło się od „rebusa” zwanego dalej programem wyścigów. Problem poległa na tym, że na owym komunikacie zabrakło godzin, dopiero złożenie komunikatu z zawiadomieniem o regatach dawało odpowiedz jak dokładnie schodzimy na wodę, zaś instrukcja żeglugi informowała, ze program będzie podany odrębnym komunikatem. Sam się gubię w tym, co teraz napisałem, a co dopiero powiedzieć o tej gromadzie „owieczek” spędzonej na rzeź w ponury, wietrzny poranek.
Finalnie na starcie z włoską dokładnością do 20 minut stanęli chłopcy 7.8 na trasie B i chłopcy 6.8 na trasie A
Nie omieszkam dodać, że start dla klasy 7.8 oddalony był o 4 km od portu. Nie wiedzieć, dlaczego zrobiono najpierw 2 wyścigi dla chłopców by potem odesłać ich na 45 minutową wycieczkę do portu. Po godzinnej przerwie chłopaki musieli drugi raz pokonać długą drogę na start kolejnego i ostatniego zarazem wyścigu. Sam bieg zajął zaledwie 20 minut. W drodze powrotnej trenerzy ulitowali się nad losem zawodników holując do brzegu tych nieszczęśników. Nawet ja, wróg liftów, zrobiłem to.
Dziewczęta dostały potrójną serie i zadowolone ruszyły do portu. Miały mniej wiatru, przez co wracały okrągłe 60 minut – za karę.
Silent party – tak nazywałem nasze starty na 7.8. Cóż zabrakło sygnałów dźwiękowych. Znaczy były, niczym syczenie cichacza podkołdrnego. Tak, tak już przepraszam ale tylko takie mam skojarzenia. Syczenie sflaczałej dętki tak lepiej? Nawet podarowałem sędziemu mój gwizdek! Przyjął ale nie użył. Czy to ma związek z Tak – Jak? Oj, dryfuje, oj.
Nic to, dla najlepszych zawodników. Przeszkody są jak trampoliny.
Można być zadowolonym ze startów dziewcząt, które bardzo dobrze odnajdywały się w tłumie, gorzej bywało u chłopaków, którzy nieco opóźniali wyjście z progu spowodowany opisanym syczeniem „j”. Północny wiatr sprawiał trochę problemów na halsówkach i pełnych, rozdając to z prawej, to z lewej. Ci ze środka pozostawieni byli na zgubę.
Wyniki na mecie są dobre, choć oczywiści liczę na jeszcze lepsze. Creme de la Creme (jak to się piszę), czyli długi koniec dnia…Prawdziwa zagłada czekała nas na brzegu, kiedy okazało się, że wyniki są tak pomieszane albo jest ich brak, że wpłynęło 120 protestów. Do teraz strona regat nie działa. Proszę nie pytać czy są wyniki, bo ani nie potwierdzę, ani nie zaprzeczę.
Z optymizmem czekam na kolejny dzień i idę spać.
Miejmy nadzieję, że uda się dopiąć to co nie zadziałało pierwszego dnia regat i w końcu ujrzymy wyniki regat. Oczywiście nie możemy sobie wyobrazić by na szczycie zabrakło polskich nazwisk. Trzymajmy kciuki.
CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO? POLUB ŻAGLE NA FACEBOOKU
DOŁĄCZ DO NEWSLETTERA - NAJCIEKAWSZE INFORMACJE DOSTANIESZ OD NAS MAILOWO