Michał Weselak relacjonuje swój start w Mini En Mai

2019-05-29 11:47 Michał Weselak
Mini En Mai
Autor: fot. Mini En Mai

Drugi etap regat regaty Mini En Mai zapowiadał się na równie szybki, jak poprzedni, lecz w dużo zimniejszej aurze. Wyścig miał mieć formę sprintu i postawienia wszystkiego na jedną kartę i tak w istocie było. Start regat zaplanowany był na godzinę, 1000 lecz nie dla każdego. O 1000 startował pierwszy jacht, reszta startowała kolejno z dokładnie tym samym czasem, z jakim przyjechali na metę pierwszego etapu za pierwszym jachtem. Ja ruszyłem o 1326 - relacjonuje Michał Weselak.

Czołówka regat, która startowała o 1000 w pierwszych godzinach mocno oddaliła się od konkurentów, jadąc po 11-13 węzłów na południe. W tym wyścigu kursy połówkowe – reaching dominowały, co było bardzo dobre dla mojego statku, ponieważ ten kurs jest najbardziej optymalny dla mnie. Pierwszej nocy towarzyszyła ogromna nerwówka, spałem bardzo mało, ponieważ jechaliśmy na północ w dużej grupie jachtów. To bardzo niebezpieczna sytuacja, ponieważ bardzo łatwo o kolizję. Ciemna noc, trzy żagle na maszcie, prędkość ok. 8 w, w takim wypadku zderzenie byłoby tragedią.

Mini En Mai
Autor: Mini En Mai

Zdarzyła się sytuacja kiedy musiałem zareagować, w nocy o pełnej godzinie poszedłem zrobić nawigację upewniając się, że mam wystarczająco dużo miejsca by zejść z pokładu na 6 minut. Kolega z prawej strony był oko pół kabla ode mnie i jechał stałym kursem, więc sytuacja była czysta. Szedłem pod pokład zrobiłem nawigację zapisałem pozycję i przed naniesieniem jej na mapę postanowiłem sprawdzić, co dzieje się na pokładzie. Przy wychodzeniu zauważyłem światło topowe, zareagowałem natychmiastowo, odpadłem, wytrymowałem żagle, wyprzedziłem po zawietrznej konkurenta i pojechałem w swoją stronę. Najwyraźniej konkurent miał ustawionego autopilota na wiatr a nie na kurs, co sprawiło jego odpadnięcie i zbliżenie się do mnie. Oczywiście mój konkurent spał i nie było go na pokładzie.

Czemu o tym wspominam, by uzmysłowić wam, że żeglowanie, które uprawiamy na mini wymaga od nas stałej koncentracji, wiele wiedzy, przezorności, przewidywania oraz doświadczenia.

Mini En Mai
Autor: Mini En Mai

Wiatru było pod dostatkiem i nie mogłem narzekać. Oczywiście, nie było idealnie jednak grunt, że nie padało. Ten rok jest bardzo chłodny. Na Biskajach jest potwornie zimno, a ja sam żegluję w dwóch kompletach sztormiaków. W dodatku przez ostatnie miesiące nie brakuję wiatru, nawet w porcie wieje po 20 w. Pogoda nie rozpieszcza żeglarzy. Nie mogę doczekać się, kiedy zejdziemy na południe, kiedy będę narzekał, że jest za gorąco By odciążyć jacht na pokład nie zabieram śpiwora, ubrań. Biorę ze sobą wyposażenie wymagane przez organizatora, minimalną ilość wody, liofilizaty i trochę owoców. Regaty są na tyle krótkie, że przez 3-4 dni nie muszę zmieniać ubrań i kończę regaty w tym zestawie, w którym wystartowałem.

Lewy bok trasy to był czysty reaching, tutaj Code 0 okazał się zbawienny. Po postawieniu go, prędkość wzrosła o 3 w i jechałem od 12 do 15 w przy 15 – 18 w wiatru z AWA 70. I tak do boi północnej.

Za północną boją zmieniłem ustawienia żagli. Miałem II ref na grocie i średniego spinakera. To dawało mi taką samą prędkość, jak moim konkurentom przy I refie i dużym spinie. Lecz mnie nie wywoziło i statek był do opanowania. Wiatr tężał do 22 w. Taki zestaw był idealny, na te warunki. Jednak podkusiło mnie rozrefowanie grota, postawiłem, więc pierwszy ref, prędkość wzrosła rzeczywiście o 0.5 w, jednak dwie wywózki zmarnowały nadrobioną drogę. Gdy pomyślałem o zarefowaniu przyszedł ostry szkwał – 32 w ( z 22) jacht położył się na lewą burtę, żagle w wodzie, maszt prawie w wodzie, brak sterowności.

Moje Batyckie doświadczenie automatycznie podpowiedziało co robić. Zamknąłem zejściówkę, by nie nalała się woda do środka, zszedłem do brasu spina, wyluzowałem go, na prawie poziomym maszcie postawiłem foka na pierwszym refie, który przygotowałem już wcześniej. Szkwał odpuścił, odpadłem, zrzuciłem spina, posprzątałem liny, zarefowałem grota na III ref i na takim zestawie jechałem do portu. Z tego szkwału zrobił się stały systematyczny wiatr 30-35 w. I tak zostało przez całą noc. Czekało mnie jeszcze wąskie przejście pomiędzy dwoma wyspami Qiuberon, jednak było oświetlone boją kardynalną i oznakowane bojami drogi żeglugowej, więc nie miałem z tym problemu.

Mini En Mai
Autor: fot. Mini En Mai

Ta sytuacja dała mi dwie ważne wiadomości, pierwsza jest taka, że z Biskajami nie ma żartów i warto być przygotowanym na wiele zaskakujących sytuacji. Druga zaś to sprawdzian jachtu, który leżał dobre kilka minut na lewej burcie i dryfował. To bardzo mocny statek, wytrzymały i odporny na takie zdarzenia. Mój takielunek zrobiony z plastikowej liny o średnicy 6 mm nawet nie jęknął z 75m2 żaglem na maszcie przy 32 w. Spokój w tej sytuacji tylko potwierdził doświadczenie w podobnych wywózkach na morzu Bałtyckim.

Niby to sytuacja jedna na sto, jednak przy takich właśnie momentach doceniam te trzy lata pracy poświęcone mini, bo wiem, co zrobić i w jakiej kolejności.  Na to nie da się przygotować teoretycznie.

Mini En Mai
Autor: fot. Mini En Mai

Regaty zakończyłem ok 0400 w nocy, przed metę wyjechał po mnie ponton z Yvesem Le Blevec, który był organizatorem regat. Dla mnie to było zaskoczenie, że dyrektor imprezy o 0400 w nocy w deszczu odbiera moją cumę i holuje mnie do portu. Dodam, że Yves w 2007 roku wygrał Mini Transat na 624 – Proto. Obecnie jest skipperem Team Actual Leader.

Po regatach, gdy już odpoczęliśmy, za lokalnym klubem żeglarskim zorganizowaliśmy grilla. Nigdy wcześniej w jeden wieczór nie nauczyłem się tyle, co tam z tymi ludźmi, żyjącymi mini i kochającymi ten cholernie trudny sport. Była to cenna lekcja, poglądów, nowinek technicznych i podejścia do żeglowania. Gorąco polecam !

Mini En Mai
Autor: Mini En Mai
Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.