Marina dla wszystkich

2008-07-09 16:00 Stanisław Iwiński
Życie na szóstym kontynencie kumuluje się w ponad 90 procent nad brzegiem morza.
Autor: Jupiterimages Życie na szóstym kontynencie kumuluje się w ponad 90 procent nad brzegiem morza.

Można stawiać płoty, grodzić się od wszystkich i budować tylko dla wybranych. Ale tajemnicą sukcesu Mariny Hindmarsh Islands, od 2 lat najlepszej mariny śródlądowej w Australii, jest coś zupełnie innego: jest dostępna dla wszystkich.

Według danych statystycznych w stanie Południowa Australia żyje niecałe 1,5 miliona ludzi, a 31 procent populacji (ok. 427 tys. osób) uprawia czynnie rekreację na wodzie, głównie eksplorując i łowiąc ryby. Każdego dnia ten sektor gospodarki generuje wydatki 0,5 miliona dolarów australijskich i jest piątym co do wielkości jeśli idzie o zatrudnienie, dając pracę ponad 15 tys. pracowników. W łodzie i osprzęt do nich, zainwestowanych jest prawie 1,5 miliarda dolarów australijskich.
Marina Hindmarsh Islands powstała kilkanaście lat temu, lecz z uwagi na brak mostu i praktyczne odcięcie od stałego lądu, nie stanowiła wielkiej atrakcji dla potencjalnych wodniaków. Sytuacja zmieniła się kiedy miejscowe władze terytorialne podjęły decyzję o budowie przeprawy. Zbudowanie jej kapitalnie zbliżyło atrakcyjne tereny położone na wyspie do rozbudowującej się metropolii stanowej. Jest to niecała godzina jazdy od Adelajdy, a piękne widoki ujścia największej rzeki australijskiej, olbrzymiego jeziora Aleksandrina, a przede wszystkim sąsiedztwo jednego z największych obszarów dzikiej natury – Parku Narodowego Coorong – przyciągają dzisiaj zarówno mieszkańców stanu jak i turystów oraz potencjalnych inwestorów ze wszystkich zakątków Australii.

Historia

Współczesne dzieje wyspy Hindmarsh, leżącej u ujścia Murray zaczynają się w roku 1830. Zostało ono odkryte przez kapitana Charlesa Stuarta, który dotarł do niego wraz ze swoim oddziałem płynąc w dół rzeki. O trudności wyprawy niech świadczy fakt, że jeden z oficerów został zakłuty przez aborygenów, a całą drogę powrotną śmiałkowie musieli pokonać wiosłując przeciw silnemu prądowi, ponad 2 tys. kilometrów. Cóż, taka jest dola odkrywców.
Nieopodal wyspy powstał wkrótce port rzeczny Goolwa – w drugiej połowie 19 wieku był jednym z najważniejszych w całym kraju. Rzeką transportowano towary do Goolwy, skąd najstarszą australijską (wybudowaną w 1854 r.) komercyjną linią kolejową, przewożone je do morskiego Portu Elliot, a stamtąd eksportowane je na cały świat. Po rzece pływały też parowce, stanowiące jedyny śródlądowy środek transportowy pomiędzy Nową Południową Walią, Victorią i Południową Australią.
Dzisiaj Goolwa i leżąca nieopodal wyspa straciły na znaczeniu handlowym, ale stały się dla odmiany jednym z najbardziej lubianych miejsc rekreacji i wypoczynku dla mieszkańców Adelajdy, stolicy stanu Południowa Australia.

Idea pomysłu

Głównym celem autorów pomysłu, prywatnie właścicieli większej części gruntów było, oprócz zwykłej chęci zrobienia dobrego biznesu, zbudowanie otwartego portu dla jachtów żaglowych i motorowych wraz z całą infrastrukturą (zaplecze serwisowe, restauracje, motele, pola campingowe czy tak powszechne w całej Australii miejsca do barbeque). Dokoła zaplanowano całe miasteczko domów i apartamentów, nie tylko o wakacyjnym charakterze. Zainteresowanie i sprzedaż jednostek mieszkalnych przekroczyła najśmielsze oczekiwania, w samym tylko roku finansowym 2003/2004 oddano ich do zamieszkania ponad 530. Dzisiaj jest to już sporej wielkości, przepięknie zbudowane nad wodą miasteczko. Większość domów ma bezpośrednie dojście z tarasu do własnych łodzi zacumowanych przy brzegu. Każdy mieszkaniec ma też zapewnione miejsce dla swojego jachtu tuż obok mieszkania. Kto jednak nie jest zainteresowany zakupem, może korzystać z infrastruktury i zaplecza basenu jachtowego. Ale tajemnicą i sukcesem przedsięwzięcia jest całkowita otwartość i dostępność jego elementów dla wszystkich. Nawet ci co nie posiadają lub nie lubią odpoczynku na łódce, znajdą tu wspaniałe warunki do wypoczynku i rekreacji. Wszędzie są ścieżki dla pieszych i rowerów, po których można udać się w najciekawsze zakątki wyspy.

Położenie geograficzne

Jak już wyżej wspomniałem wyspa, od której wzięła nazwę marina leży u ujścia największej rzeki australijskiej Murray. Bierze ona swoje początki gdzieś w Alpach Australijskich w okolicach Canberry. Płynie potem przez 3 stany (Nowa Południowa Walia, Victoria i Południowa Australia, aż do ujścia, będącego szerokim rozlewiskiem, w skład którego wchodzi również olbrzymi akwen jeziora Aleksandrina. Jest to głównym zbiornik z wodą pitną dla całego stanu. W latach 1935 – 1940 powstał system 5 zapór pomiędzy jeziorem, a ujściem do morza, mającym na celu stabilizację poziomu wody oraz utrzymanie jej czystości. W ten sposób z jednej strony wyspy jest morska i słona, a z drugiej słodka. Jeżeli ktoś chce wyruszyć na morską wyprawę, korzysta ze śluzy, poprzez którą dostaje się do zalewu i dalej przez wąski przesmyk wypływa na jego szerokie wody. Wyspa Kangurza, Tasmania, cały świat stoi otworem. Ale to wody osłonięte są najchętniej używanym miejscem do pływania. Można wyruszyć po zalewie i żeglować wzdłuż mierzei ponad 90 mil, można eksplorować wody olbrzymiego jeziora Aleksandrina, można wreszcie ruszyć prawie 2000 km w górę rzeki Murray i to nawet na jachtach żaglowych. Nie ma na niej zbyt wielu mostów.

Życie towarzyskie

Właściciele i budowniczowie mariny postawili na ogólną dostępność do wszystkich urządzeń i miejsc. W planach mają dalszą rozbudowę infrastruktury turystycznej. Powstaną nowe restauracje, miejsca do biwakowania i wypoczynku. Już dzisiaj w każdy weekend odwiedza marinę sporo Australijczyków. Większość z nich to wodniacy, najczęściej z całymi rodzinami ale przyjeżdżają też – co cieszy najbardziej - całe grupy młodzieży, które co zapewne może nas dziwić, wspaniale i kulturalnie spędzają czas na zabawie nad wodą. Duża w tym zasługa pracowników mariny. Mniej więcej raz w miesiącu, a w czasie wakacji dużo częściej, organizowane są różne imprezy; od występów grup muzycznych czy teatralnych, na wspólnych rejsach w najciekawsze miejsca skończywszy. Dla przykładu: w Dniu Australii (święto narodowe) w 2004 roku zorganizowano wspólne pływanie do jednego z popularnych portów nad Aleksandriną. Wzięło w nim udział ponad 400 jachtów, a jedynym problemem
było znalezienie miejsca do kotwiczenia. I nie miało znaczenia czy ktoś przypłynął pod żaglami czy dzięki mechanicznemu napędowi. Wieczorem wszyscy wzięli udział w gigantycznym barbeque, wspólnie oglądali pokazy ogni sztucznych i wspaniale bawili się na ludowym festynie. Animatorzy tych imprez starają się urozmaicać pomysły, dzięki czemu nie muszą narzekać na brak chętnych. Co ciekawe, coraz większy udział w zabawach stanowią ludzie młodzi, nie stwarzający żadnych problemów swoim zachowaniem, a wprost przeciwnie, najczęściej to oni są sprawcami dobrej atmosfery.

Jak to robią inni?

Miałem możliwość przejechania i zobaczenia wielu marin, od Adelajdy poprzez Melbourne do Sydney. Wbrew pozorom nie zobaczyłem wielu podobnych rozwiązań organizacyjnych. Większość portów jachtowych to miejsca mniej lub bardziej ekskluzywne, przeważnie otwarte jedynie dla członków klubowych. W wielu wypadkach dostępu i wejścia broniły potężne bramy i kraty. Ale, co charakterystyczne jedynie chyba w Australii, zawsze obok były wygodne, publiczne (znaczy bezpłatne) slipy umożliwiające zrzucenie jachtu na wodę każdemu armatorowi. Jest to niejako obowiązek gminy, nakazujący zapewnienie powszechny dostęp do szlaków wodnych. Jaki jest skutek takich działań i takiej organizacji rekreacji na wodzie, łatwo się domyśleć. Żeglarstwo, a właściwie pływanie na wszelkich odmianach sprzętu wodnego, jest obok tenisa, golfa i krykieta najpopularniejszym sportem Australijczyków. Wystarczy obejrzeć telewizję w okolicach Bożego Narodzenia, gdy rozgrywane są, najważniejsze w Australii, regaty Sydney Hobart. Jest to święto nie tylko dla wodniaków (żeglarzy i motorowodniaków) ale i dla wszystkich mieszkańców Antypodów.
Wszystko to przekłada się na popularność wodnych dyscyplin, rozwój przemysłu stoczniowego, infrastruktury rekreacyjno - turystycznej i służy zdrowemu rozwojowi społeczeństwa. Widok zaparkowanej przyczepy z jachtem przed domem, jest bardzo częstym widokiem w Australii. A jeżeli kogoś na to stać, może wynająć sobie miejsce w tańszej lub droższej marinie. Chociażby jak w tej w Glenelgu, gdzie niedawno sprzedano miejsce za okrągły milion australijskich dolarów. W końcu jeżeli ktoś kupił sobie tam mieszkanie w luksusowym, położonym bezpośrednio nad plażą apartamentowcu, zakup miejsca dla postoju jego równie luksusowej motorówki, nie stanowi żadnego problemu. Jest to tylko kwestia zasobności portfela. Ważne jest, że i ci mniej zamożni mają możliwość korzystania z uroków zabawy na wodzie, na miarę oczywiście swoich możliwości finansowych.

Turystyka i rekreacja

Życie na szóstym kontynencie kumuluje się w ponad 90 procent nad brzegiem morza. Dla wodniaków organizuje się wspólne lub oddzielne rejsy, kwitną mniejsze lub większe wypożyczalnie sprzętu. W wielu miejscach jest wspaniale rozbudowana linia brzegowa, tworząca malownicze zalewy, wyspy i zatoki. W większości takich miejsc założone zostały parki narodowe z nieograniczonym dostępem dla wszystkich. Wokół tego zbudowano liczne kurorty. Jedną z głównych atrakcji tych miejsc jest możliwość wypożyczenia, na krócej lub dłużej, łodzi z silnikiem. Najczęściej są to jednostki, przypominające niewielkie szalupy, zabierające 6 do 8 osób i rozwijające prędkość paru węzłów. Do prowadzenia ich nie wymaga się posiadania żadnych patentów. W Lake Entrance, znanym kurorcie nadmorskim położonym na wschodnim wybrzeżu kontynentu, można wynająć taką łódkę już za ok. 80 zł/godzinę i popłynąć z rodziną lub przyjaciółmi np. do Parku Narodowego o wdzięcznej i wiele mówiącej nazwie 90-ty Miles Beach. Za niewiele większe pieniądze wynajmiemy miejsce na motorówce udającej się na prawdziwe morskie polowanie na ryby. Są oczywiście i oferty dla żeglarzy, ale większość z nich występuje na północnym wybrzeżu, w okolicach rafy koralowej i malowniczych wysp na morzu Arafura.

Żagle czy napęd mechaniczny

Nasza odwieczna dyskusja o wyższości żeglarstwa nad motorówkami czy też odwrotnie ma miejsce także w Australii. Tak jak u nas, tak i tam jest wielu, którzy na słowo motorówka zgrzytają zębami. Ale nie da się oszukać rzeczywistości. W Australii, jak w większości krajów, na łodziach z napędem mechanicznym pływa coraz więcej osób. Proporcje są zdecydowanie korzystne dla motorowodniaków i wynoszą mniej więcej 5 : 1. Cóż, powszechny brak czasu i chęć wygody powoduje, że wśród rzesz nowych miłośników rekreacji na wodzie przeważają ci, którym głośna praca silnika nie przeszkadza. Liczy się szybkość i łatwość przemieszczania w każdych warunkach. Nie warto z tym walczyć i też nikt tego w Australii nie robi. Najważniejsze jest to aby ludzie mogli dobrze i miło spędzić czas wolny. I temu ma służyć organizacja życia wodniackiego. Państwo i władze samorządowe przykładają ogromną wagę do rozwoju infrastruktury wodnej, stąd pomoc np. w zakresie inwestycji mostowej, jak przeprawa na wyspę Hindmarsh czy też budowa publicznych slipów. Przecież, jak świadczą statystyki, pomoc taka przekłada się na korzyści ekonomiczne całego kraju i społeczeństwa.
Przemysł turystyczny na całym świecie jest obok naftowego, najbardziej dochodową i rozwojową branżą. Kto tego nie rozumie nie powinien mieć wpływu na życie gospodarcze, a czasem mi się zdaje, że ma to właśnie miejsce w naszym pięknym kraju.
Postanowiłem opisać Marinę Hindmarsh Island, bo zafascynowała mnie prostota idei myśli jej twórców. I nie chodzi tu o same nagrody, choćby przyznawane były przez najbardziej szacowne gremia. O sukcesie pomysłu świadczy jej popularność wśród zwykłych ludzi, coraz liczniej korzystających z jej obiektów.
Czy u nas możliwe jest podobne rozwiązanie? Myślę, że nie ma żadnych przeciw wskazań. Od maja jesteśmy w UE, która jak wiem z własnych obserwacji podobnych projektów, bardzo chętnie dokłada do takich przedsięwzięć. Może więc znajdzie się ktoś kto zaadaptuje pomysł do naszych warunków.
Na razie zapraszam na stronę internetową australijskiej mariny www.tmhi.com.au.

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.