Jacek Wysocki: czołowy dziobowy świata buduje łodzie w Stoczni Ustka
Jacek Wysocki to mistrz świata w match racingu z 2003 roku. Wraz Grzegorzem Baranowskim i Piotrem Przybylskim stanowili najlepszą załogę świata. Dowodził Karol Jabłoński, który zaprosił Polaków do Pucharu Ameryki. Jacek z Grzegorzem zostali w sycylijskim +39 Challenge. Jacek zyskał ogólne poważanie. Uznawany jest za jednego z najlepszych dziobowych świata. Co u niego słychać? Oto kolejny wywiad z cyklu "Zawód: żeglarz".
Wcześniej rozmawialiśmy z kpt. Jarosławem Kaczorowskim i Mateuszem Kusznierewiczem. Wkrótce planowane są rozmowy z Maciejem Grabowskim i Przemysławem Tarnackim...
ŻAGLE: Co się dzieje u czołowego dziobowego świata?
JACEK WYSOCKI: Ostatnio zaangażowany byłem głównie w polski projekt klasy RC 44 - Organika Sailing Team. Niedawno "zrobiłem" także regaty na 82-stopowym jachcie w regatach Swan Rolex Cup. Łódka nazywa się "Astro", właściciel z Austrii. Zajęliśmy czwarte miejsce. Ponadto z chłopakami ze Stoczni Ustka braliśmy udział w Kieler Woche w klasie IMS na 27-stopowym jachcie "Stocznia Ustka" projektu Giovanni Ceccareliego. Na tej łódce zdobyliśmy mistrzostwo Polski II grupy IMS. Co ciekawe trymowałem w nich grota.
Jak się czułeś na innej pozycji?
Bez przesady, trzeba się trochę przestawiać do tyłu:). Po prostu potrzebowali grotowego i taktyka, więc dostałem tę funkcję. Powiem tak, do grota siadam bardzo chętnie. Oczywiście jeszcze nie na skalę europejską, czy światową, lecz na polskie warunki OK. Z taktyką jednak było ciężko. Uważam, że albo jedno albo drugie. Ciężko mi jeszcze było robić te dwie rzeczy jednocześnie na wysokim poziomie. My staraliśmy się przede wszystkim poprawnie prowadzić jacht, zatem strona była wybierana już na starcie, a potem żeglowaliśmy po zmianach. Taktyka to fajna sprawa, ale trzeba poćwiczyć, zdobyć doświadczenie. Dotąd pracowałem na dziobie, a teraz czasem z rufy patrzę na świat. Trochę inna to perspektywa. Konrad Smoleń został "Kapitanem Roku". Wygraliśmy Puchar Polski IMS w II grupie. Wygraliśmy pięć z pięciu regat. Wygrywaliśmy zarówno na wodzie, jak i po przeliczeniach. Na własne potrzeby, tylko dla satysfakcji i zaznaczam, że hipotetycznie, wyliczyliśmy, że po przeliczeniach wygralibyśmy obie grupy, choć startowaliśmy osobno. W załodze byli także Andrzej Glebow i Krzysiek Glebow. W międzyczasie startowałem w Match Germany z Markusem Wieserem na Lake Constance. Robiłem dziób i dosyć dobrze nam szło. Zajęliśmy piąte miejsce i niewiele brakowało, byśmy weszli do czwórki. Zabrakło trochę szczęścia.
Przeciąga się sprawa 33. Pucharu Ameryki. Wszyscy w blokach startowych, ale ciągle coś jest nie tak, choć ostatnie pojawiło się światełko w tunelu. Jak wygląda twoja sytuacja w tym kontekście?
Określę to tak: mam kontakt. Ciężko mi nawet powiedzieć z kim, bo wszystko jeszcze w powijakach. Na bazie zespołu +39 Challenge powstaje nowy team. Rozmawiałem z tymi Włocham w Trieście. Kontaktowałem się z człowiekiem, na dzień dzisiejszy mogę go chyba nazwać "project menagerem", potwierdził, że będą organizować syndykat. Obecnie wyczekują na rozwój sytuacji, bo wciąż nie zapaliło się zielone światło. Ciągle nie wiadomo, w którą stronę pójdzie. BMW Oracle składa kolejną apelację do apelacji. Paranoja. U Włochów to dopiero początki, świeża sprawa. Na 11 listopada zaplanowano spotkanie challengerów w Walencji. Mają tam debatować. Zobaczymy co się okaże. Jestem w ciągłym kontakcie. Pamiętają mnie, wiem kim jestem, a do finału rozmów daleka droga. Zresztą wszyscy są w podobnej sytuacji. Dopóki nie będzie oficjalnego terminu, wszystkie teamy zawieszone są w próżni. Trwają przygotowania, początki. Coś się zaczęło...
Mimo że poświęciłeś się żeglarstwu, nie tylko z żeglowania żyjesz?
Lata lecą i dopada człowieka proza życia. Mam rodzinę i musimy jakoś przetrwać. Od lutego tego roku z przerwami na starty pracuję w Stoczni Ustka. Po rozmowach z właścicielem stoczni Konradem Smoleniem przekonałem się do jego pomysłów. Potrzebuję pieniędzy na bieżąco, więc po prostu pracuję. Zapaliłem się, bo budujemy od podstaw jednostkę, na której będziemy żeglować w przyszłości. Z dużą ciekawością przystąpiłem do tego projektu, bo przecież już budowałem jacht - ILC 40. MK Cafe również budowaliśmy od podstaw. Teraz mamy na głowie budowanie formy i całego jachtu. Cieszę się, że między regatami mam co robić. Robię coś fajnego, tym bardziej że zajmuję się tym co sprawia mi frajdę. Oczywiście równolegle szukam żeglarskich spraw. Może z właścicielem Swana coś "się urodzi"? W zimie flota przenosi się na Karaiby, tam będą regaty. Prowadzę ciągłe rozmowy, zadaję pytania, otrzymuję odpowiedzi. Korespondencja e-mailowa nie ma końca. Może przyniesie to efekty.
Mistrzowski jacht do sprzedania
GP33
Opowiedz proszę o jachcie, który budujecie.
Zacząłem pracować przy budowie jachtu klasy GP33. Jest to klasa zgłoszona oficjalnie do światowych władz ISAF. Jacht zostanie zrobiony z węgla metodą próżniową. Resztę osprzętu sprowadzimy z zagranicy. Mamy nadzieję zaprezentować na wystawie "Wiatr i Woda" w Warszawie.
Jakieś dane techniczne?
Waga całkowita jachtu przewidziana jest na około dwie tony. Żagle to grot 38,5 m2, genua 26,7 m2, genaker największy 130 m2. Wysokość masztu 15.3 m. Zakładamy, że będziemy żeglowali w sześć osób - waga załogi 560 kg.
Plany startowe polskiego GP33...
Przede wszystkim Niemcy i Kieller Woche, może w Szwecji wystartujemy w Gotland Rund plus imprezy w Polsce. Konrad wciąż szuka sponsorów i od tego uzależniamy większą liczbę startów. Jacht z założenia ma być regatowy i jeśli okaże się, że ta konstrukcja będzie udana, będziemy próbowali sprzedawać je zagranicą, a może i w naszym kraju. Zapraszam na stronę Stoczniu Ustka, po więcej informacji: www.stoust.com.pl.
Rozmawiał
Dariusz Urbanowicz
"Żagle"
Wcześniejsze teksty cyklu "Zawód: żeglarz":