Chwila odpoczynku przed LV Act 5...

2008-06-23 14:11 Dariusz Urbanowicz
DESAFIO ESPANIOL
Autor: FOT. PAWEł PATEREK DESAFIO ESPANIOL

Nasz korespondent Dariusz Urbanowicz informuje - Dziś dzień przerwy między aktami regat Louisa Vuittona. Wczoraj Alinghi świętowało sukces zwycięstwa w czwartym epizodzie. W piątek zaczynają się flotowe wyścigi piątej odsłony eliminacji Pucharu Ameryki.

Środa jest dniem odpoczynku dla żeglarzy. W porcie jest pusto. Biuro prasowe opustaszało, choć kilku wytrwałych korespondentów pojawiło się i w pocie czoła pracuje (piszę rzecz jasna nieskromnie o sobie:). Dzisiaj zastrajkował nawet wiatr. Powietrze stoi i być może to jest nudne, ale w tej flaucie wieje tylko i wyłącznie nudą. Żeglarze jednak po 10 powoli zaczęli zjeżdżać się rowerami, motocyklami do swoich baz. Władze syndykatów zrezygnowały ze zwyczajowych rozruchów (bieganie, siłownia, rowery lub basen - trzy pierwsze nie do przetrwania w tym upale!!!). Załogi mogły pojawić się później. Z Karolem Jabłońskim, a w zaufaniu dodam, iż korzystam z jego gościny, wyruszyliśmy z domu dopiero o 0930. - Pierwszy raz jadę do portu o tej porze - przyznaje z zadowoleniem Karol, który normalnie melduje się w pracy o 0800. A więc z domu wyjeżdża mniej więcej o 0730. Dziś ze spokojem zaparzył mocną poranną kawę i przygotował jajecznicę na cebuli, choć raczej powinienem napisać cebulę z odrobiną jajek... Podróż do portu zajęła nam nieco ponad 20 minut. Jabłoński mieszka bowiem w miejscowości Pucol oddalonej jakieś 25 km od centrum Walencji. Jego dom położony jest na północnym stoku wzgórza, co ma niewątpliwą zaletę w tym, że w ciągu dnia jest zacieniony. Nieopodal domu jego dzieci nastoletnia Paola i Kacper (niespełna 7 lat) będą chodziły do brytyjskiej szkoły. Stąd też ta lokalizacja miejsca zamieszkania. Dzieciaki wraz z mamą Izą przyjeżdżają planowo tu na wakacje na kursy językowe, a potem wrócą tu z rozpoczęciem roku szkolnego.
Wróćmy jednak do portu. W bazie Desafio Espanol 2007, czyli hiszpańskiego syndykatu o budżecie 60 milionów euro, w którym rolę sternika pełni Karol, zaplanowane są prace przy sprzęcie. - Trzeba rozłożyć, sprawdzić każdy element wyposażenia na łodzi. Potem nasmarować łożyska kabestanów. Wszystko musi działać perfekcyjnie, by potem uniknąć ewentulności awarii - opowiada Jabłoński. W jego syndykacie siedem osób stanowi tzw. shoreteam, czyli ekipę, która zajmuje się tylko i wyłącznie pracą nad sprzętem. - Myślę, że to wciąż zbyt mało. Na mój gust powinno być drugie tyle, choć podejrzewam, że to jest kwestia czasu. Shoreteam uzupełniają członkowie załogi, którzy odpowiedzialni są za poszczególne departamenty. Każdy ma swoje obowiązki - wyjaśnia polski sternik.
Z radością wyglądam przez okno i stwierdzam, że wiatr przerwał strajk. Powietrze nieco się ruszyło! Niestety nie mogę obiecać wieczornej korespondecji, gdyż Karol dziś planuje kupno motocykla i być może wkrótce opuścimy port. Baranek, czyli Grzegorz Baranowski z +39 Team, wczoraj opowiadał mi o usilnej potrzebie opuszczania terenu bazy przy każdej nadarzającej się okazji. - Gdy tylko uporamy się z obowiązkami, pakujemy manatki i zmykamy jak najdalej od portu. Ile można? - pyta retorycznie i trudno mu się dziwić, bo już od kilku miesięcy spędzają czas w zasadzie tylko na tych kilkuset metrach kwadratowych plus ewentualnie pokład jachtowy (jednak ani Baranek ani Kaczorek - Jacek Wysocki - podczas tych regat nie dostali szansy udowodnienia swoich niewątpliwych umiejętności - przecież są mistrzam świata w meczach z 2002 roku!!!).
Niniejszym kończę i pozdrawiam kłaniając się nisko i w ukłonie owym kapeluszem upierzonym podłogę zamiatam i do nóżek padam rączki całując.


Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.