Burzliwe regaty "Clipper Round the World"
Wymyślone przez Robina Knox-Johnstona i przeprowadzane począwszy od roku 1996, regaty CLIPPER ROUND THE WORLD RACE, w obecnym wydaniu 2009-10, mają już burzliwą historię - jeszcze na długo przed zakończeniem.
Po starcie z Hull-Humber (NE Anglia) dnia 13 września ubiegłego roku trasa prowadzi dookoła świata, etapami do przewidywanego finiszu po 35 tysiącach Mm i dziesięciu miesiącach. ETA na mecie - czyli miejscu startu - 17go lipca 2010.
„ŻAGLE" informowały w styczniu (TUTAJ) o porzuceniu jednego z dziesięciu jachtów (był to CORK CLIPPER), po jego wejściu 13.01. na rafę na Morzu Jawajskim. Obyło się bez strat w ludziach. Był to piąty wyścig na etapie z Australii do Singapuru, gdzie powitanie miało miejsce 23. stycznia. Prowadzącym regaty okazał się wtedy jacht SPIRIT OF AUSTRALIA.
Etap szósty wiódł z Singapur'u do znanego z Olimpiady Żeglarskiej 2008 portu chińskiego Qingdao (po polsku Cingtao). Jacht TEAM FINLAND wyszedł właśnie w ciężkiej pogodzie na prowadzenie, gdy złamał mu się szczytowy odcinek masztu długości 7 metrów i zamiast do Cingtao skierowal się pod awaryjnym takielunkiem do portu Hualien na Taiwanie, dokąd dotarł 15. lutego. Tam usunęli szkody, załatali dziury w pokładzie, nabrali paliwa i następnie z pomocą silnika popłynęli do mety.
Tymczasem trwała gorączkowa i kosztowna akcja dostarczenia nowego masztu wraz z olinowaniem z firmy Atlantic Spars w Torbay, Devon, UK. Dwudziesto-siedmio metrowy maszt pojechał samochodem ciężarowym do Luxemburga, tam został załadowany do Boeinga 747 z otwieranym nosem należącego do Air China, wylądował w Pekinie i został zawieziony znowu specjalną ciężarówką do Cingtao...
SPIRIT OF AUSTRALIA utrzymał prowadzenie po szóstym etapie, który ukończyło już tylko osiem jachtów. I one wyruszyły na etap siódmy długości 5860 Mm prowadzący do San Francisco. TEAM FINLAND miał opóźnienie w starcie z racji awarii. Za to ma teraz wiatry przeciwne i słaby postęp w żegludze ale dzięki temu ominęły go na „Oceanie nie-Spokojnym" najcięższe sztormy, które dały się we znaki całej reszcie...
Najpierw, w dziesiątym dniu rejsu, skiper jachtu HULL & HUMBER Piers Dudin złamał prawą nogę, gdy wysoka fala postawiła pokład prawie do pionu i wraz z drugim członkiem załogi poleciał w dól zatrzymując sie na szczęscie, jeden na kolumnie sterowej a drugi na przeciwnej burcie. SPIRIT OF AUSTRALIA eskortował ich gdy popłynęli w kierunku zachodnim na spotkanie z statkiem japońskiej Coast Guard. Dalej z większego już ratownika zabrał rannego kapitana helikopter - do szpitala w Sendai. Australijski skiper Brendan Hall przejął wtedy prowadzenie HULL & HUMBER.
Następnie sztormowe wiatry o sile powyżej 50 węzłów pędziły resztę flotylli, która płynęła na wschód ze znaczną szybkością (ok. 8 węzłów) w większości tylko na samym olinowaniu. Nieuchronnie powstały ogromne fale i UNIQUELY SINGAPORE jako pierwszy zameldował kierownictwu regat przez telefon satelitarny o swojej wywrotce. Maszty położyły się na wodzie ale później jacht wstał. I tutaj też trzech członków załogi nie utrzymalo sie na pokładzie ale prawidłowe stosowanie pasów bezpieczeństwa i ‘life lin' zapobiegło nieszczęściu. Skończyło się na powierzchownych opatrunkach. Zostało tylko skrzywione koło sterowe, które jednak z dużymi oporami nadaje się jeszcze do użytku, uszkodzona została zejściówka, nabrało się wody do środka no i nadajnik podający automaycznie pozycję (tracker) został zabrany przez morze...Teraz podają pozycję nie automatycznie tylko przez telefon satelitarny.
Na tym nie koniec. Wiatr wzmógł się do 70 węzłów. W niedzielę 22 marca głębsza wywrotka pozbawiła masztu na wysokości pierwszego salingu jacht CALIFORNIA. Jeden z załogi ‘fruwał' wewnątrz jachtu i wyszedł z poważna ranę na głowie. Brak wszelkich anten i zalanie wodą elektroniki uniemożliwiło przekazanie do kierownictwa wiadomosci o wypadku i w tych okolicznościach, mając rannego i potrzebującego pomocy na pokładzie, skiper uruchomił EPIRB. Dzięki temu została zaalarmowana brytyjska Coast Guard w Falmouth, ona przekazała sprawę do Coast Guardu w USA, który wysłał samolot C130 na zwiady. Samolot zebrał informacje o prawdziwej sytuacji przez UKF.
Tymczasem zaniepokojone kierownictwo regat obserwowało poprzez ‘tracker' początkowe zatrzymanie się jachtu ale następnie, z ulgą, wznowiony ruch w kierunku wschodnim. Wtedy już znaleziono w pobliżu duński tankowiec NORTH NIGHTINGALE, w drodze do Los Angeles, który zabrał rannego, wtedy pozostałe jachty kolejno postarały sie przekazać maksymalną ilośc paliwa na CALIFORNIĘ, która płynie coraz to w innej asyście. Pozwala to na utrzymanie bieżącej łączności elektronicznej i radiowej przez cały czas żeglugi na silniku do odległego o 2000 Mm San Francisco. Do samego końca ma im towarzyszyć EDINBURGH INSPIRING CAPITAL.
Rozpoczęły się już kolejne zabiegi o dostarczenie tam nowego masztu i olinowania. Natomiast ze względu na opóżnienia ze strony CALIFORNII oraz TEAM FINLAND data startu z San Francisco na Jamajkę zostanie przełożona na później aby umozliwić wszystkim jachtom wspólne wyruszenie do ósmego etapu. Przewiduje się, że nastąpi około 16 kwietnia czyli z pięciodniowym opóżnieniem.
Opisane wydarzenia wskazują na wielką ilość manewrów i transferów ludzi, sprzętu i paliwa pomiędzy róznymi, również dużymi jednostkami pływającymi. Uczestnicy regat przechodzili takie treningi przed wyruszeniem na wodach Solentu. Oczywiście co innego trening na spokojnej wodzie podczas którego ma się nadzieję, że nigdy nie dojdzie do jego stosowania w praktyce a co innego ta praktyka na sztormowych falach na środku oceanu... To, że wszysko szczęśliwie się odbyło bez większych problemów świadczy bardzo dobrze o przygotowaniu i profesjonalnych umiejętnościach nie tylko załóg biorących udział w regatach ale i wszystkich innych uczestników wydarzeń. Łatwo wyobrazić sobie zupełnie inny scenariusz - znany niestety z innych morskich opowieści...
Robin Knox-Johnston tak skwitował aktualne wydarzenia:
„Podkreślają one jak poważnym wyzwaniem jest Clipper Race. Wszystkie raporty otrzymywane od skiperów wyrażają pochwały i dumę z załóg i ich przystosowania do warunków. Jestem bardzo zadowolony ponieważ wskazuje to na ich zrozumienie i akceptację warunków jakie stawiają długodystansowe regaty. W przeciwieństwie do „ekspertów barowych", którzy są tak szybcy w oferowaniu swoich ignoranckich opinii bazowanych na kiepskiej znajomości sytuacji, nasi żeglarze nie piją piwa w barze. Oni są tam na oceanie i naprawdę stawiają czoła wyzwaniu."
Jerzy Knabe Londyn 29 marca 2010
PS. Gdy wysyłam tę informację prowadzący jacht CAPE BRETON ISLAND ma 384 mile do mety. Kurs 094˚ szybkość 9 węzłów.