Bartek Marszałek zdradza tajemnice powstania jego bolidu
Przyspiesza szybciej niż Bugatti Veyron – w każdym zakresie osiąganej przez siebie prędkości, waży dwa razy mniej od miejskich samochodów, a w ciągu godziny pracy spala cztery razy więcej paliwa od buldożera! Bartłomiej Marszałek – pierwszy i jak na razie jedyny Polak w F1H2O zdradza tajemnice swojego bolidu.
Łodzie startujące w motorowodnej F1 muszą spełniać szereg wymagań określonych regulaminem. Każdy zespół, który chce startować w tych prestiżowych mistrzostwach, musi zdobyć homologacje i odpowiednie certyfikaty już na etapie produkcji. Warto przy tym wspomnieć, że każdy bolid to ręczna robota, a jego konstrukcja jest dostosowywana do gabarytów kierowcy. Co więcej, żeby zbudować taką łódź nie wystarczy odpowiedni portfel. Specjalistów, którzy potrafią to zrobić jest tak niewielu, że w tej branży liczą się już nie tylko znajomości, ale również szacunek do zawodników.
– To nie działa w ten sposób, że otwierasz folder i wybierasz sobie jaki chcesz mieć model. Tutaj wszystko trzeba zaprojektować od nowa. Na początku siadasz w specjalnej formie, w której dopasowuje się całą konstrukcję do Twoich rozmiarów. To jak garnitur szyty na miarę. Potem ktoś musi stworzyć projekt kadłuba, nadać mu odpowiedni kształt i aerodynamikę, zadbać o wyważenie i balans – wyjaśnia Bartłomiej Marszałek.
Regulamin F1H2O narzuca łodziom uczestniczącym w wyścigach pewne ograniczenia. Dla przykładu ich długość nie może być mniejsza niż 4,6 metra i większa od 6 metrów, a szerokość może wynosić maksymalnie 2,1 metra. Dodatkowo każda łódź musi mieć odpowiednią homologacje i certyfikat.
- Prace nad moją łodzią trwały 18 miesięcy i już nie potrafię zliczyć ile razy w tym czasie odwiedziłem miejscowość Como, w której jest fabryka firmy DAC Racing. Sam za kierownicą mojego busa, z tyłu w aucie materac i pościel. Specjaliści w tej firmie znają mnie już dobrze, wiedzą jak bardzo jestem zaangażowany w to co robię. W ten sposób tworzy się w tym środowisku relacje, bardzo ważne w tym sporcie – dodaje Marszałek. W efekcie powstał pięciometrowy katamaran, którego kadłub został zbudowany z carbonu i kevlaru. Całość jest więc bardzo lekka, razem z silnikiem waży 450 kilogramów i jest zarazem wytrzymała.
Bolid napędzany jest dwusuwowym silnikiem V6 o pojemności 2,5 litra i mocy 450 KM. Blok motoru to amerykański Mercury, ale całość została ekstremalnie zmodyfikowana. Podzespoły do katamaranu Marszałka zostały specjalnie dla niego zaprojektowane i zbudowane przez nielicznych specjalistów z całego świata – np. korbowody przybyły ze Szwecji, śmigło napędzające łódkę pochodzi z Florydy, wspomaganie kierownicy to konstrukcja firmy Kayaba z Japonii, natomiast szyby zostały zrobione w Augustowie. Silniki poddane modyfikacji w Kanadzie, a wszystko złożone razem w Warszawie.
- Kanadyjczyk, który pomógł mi zmodyfikować silnik ma 72 lata i dopiero po tym, jak sprawdziłem się w mistrzostwach świata wziął mnie pod swoje skrzydła. Do tej pory wspominam atmosferę, która towarzyszyła naszej pracy. Byłem u niego w Kanadzie, poznałem jego rodzinę, pracowaliśmy razem nad silnikiem w jego warsztacie. To były gruntowne zmiany w konstrukcji motoru, do tego potrzebne było wieloletnie doświadczenie – wyjaśnia Bartłomiej Marszałek. – Pomimo sympatii jest to relacja czysto zawodowa, ponieważ jego usługi są bardzo drogie. Kanadyjczyk swoją drogą, ale i tak najlepszym doradcą i specjalistą jest mój ojciec, który jest według mnie najlepszym specjalistą od silników 2 suwowych na świecie. Wspólnie pracujemy nad silnikami również w Polsce. Dzięki kontaktom mojego ojca mam dostęp do unikalnej wiedzy i fachowców. Na przykład pan inżynier Raczko, który nie potrzebuje korzystać z programów komputerowych, bo całą wiedzę ma w swoich starych kajetach. W ten sposób łączą się dwa światy – dodaje.
Śmigła napędzające łódź to również perfekcyjna, niemalże laboratoryjna robota. Ich parametry są ściśle chronione przez zespoły biorące udział w zawodach, co więcej element ten jest najczęściej schowany pod specjalnym pokrowcem, który jest ściągany bezpośrednio przed zanurzeniem się łodzi w wodzie.
- Takich specjalistów od śmigieł jest na świecie czterech. Wbrew pozorom to bardzo skomplikowana konstrukcja. Z jednej strony są ekstremalnie lekkie i filigranowe. Z drugiej bardzo wytrzymałe i tak ostre, że można by się nimi golić. Zawodnik powinien mieć ich co najmniej kilka, o różnych ustawieniach, i przed wyścigiem wybrać to, które najlepiej sprawdzi się na danym torze i w danych warunkach – wyjaśnia Marszałek – Dla mnie śmigła konstruuje człowiek, którego ojciec robił je również dla mojego taty. To kolejny przykład na to, że ten świat opiera się na relacjach, których nie kupisz za żadne pieniądze.
Kierowca siedzi w zamykanym od góry kokpicie i podobnie do bolidów F1 ma przed sobą kierownicę z przyciskami funkcyjnymi i wyświetlaczem ciekłokrystalicznym – w sumie dostępnych jest 15 ustawień. Dodatkowo za pomocą stóp steruje się położeniem silnika w czterech płaszczyznach, to tak zwane trimowanie. W F1 H2O na prostej muszę odstawiać motor od łodzi i wtedy frunę nad wodą, natomiast przed zakrętem podstawiam silnik pod łódź i dzięki temu generuję tak ekstremalną przyczepność. Silnik jest w ciągłym ruchu na siłownikach góra/dół i przód/tył. To coś jak byś miał możliwość sterowania wielkim skrzydłem za samochodem tak, że aż by fruwał. Trzeba uważnie operować tymi ustawieniami bo bardzo łatwo przesadzić i wyfrunąć w powietrze.
Konstrukcja została wyposażona w systemy, które zabezpieczają zawodnika przed skutkami ewentualnego wypadku. Istotnym elementem jest Air Bag, uruchamiający się w przypadku, gdy bolid znajduje się w wodzie, do góry dnem. Wtedy natychmiast aktywowany jest specjalny system wypornościowy, który unosi kokpit ponad taflę wody, nie tylko wynurzając kierowcę, ale też ułatwiając przeprowadzenie akcji ratowniczej. W środku kadłuba są specjalne grodzie, które oddzielają przednią część od tylnej, dzięki czemu przy uszkodzeniu konstrukcji całość nie nabierze wody.
Dzięki zastosowanym modyfikacjom łódź przyspiesza od „zera” do 100 km/h w czasie zaledwie 2,5 sekundy, a osiągnięcie 160 km/h zajmuje mu 4 sekundy. Dla porównania Bugatti Veyron, by osiągnąć 160 km/h, potrzebuje pół sekundy więcej. Prędkość maksymalna łódki to około 250 km/h, a podczas wyścigu zużycie paliwa sięga nawet 120 litrów na godzinę. Najlepszym parametrem jest jednak przeciążenie w zakrętach porównywane do tych jakie odczuwają piloci F-16. Jazda bolidem F1 H2O to mieszanka pływania, jeżdżenia i latania. Przyczepność w zakręcie i przeciążenia 6 G nie są do osiągnięcia przez żadną maszynę poruszającą się na kołach.