ARC 2012 - rozdanie nagród
Jedna z trzech polskich załóg biorących udział w tegorocznych regatach transatlantyckich ARC 2012, zajęła 4 miejsce w Dywizji Cruising, w klasie F, oraz wygrała ten wyścig wśród załóg dwuosobowych. Agnieszka Schramm-Newth oraz Paweł Motawa uczestniczyli dzięki temu w ceremonii zakończenia imprezy. Oto ich relacja:
Allora,
Ceremonie rozdania nagrod przeniesiono na dzien wczesniej, jako ze przedostatnia lodka na oceanie ktora miala szanse zmiescic sie w time limit przyplynela kilka godzin przed zamknieciem mety, a ostatnia jeszcze jest w drodze i nie bedzie klasyfikowana.
Od popoludnia busiki z mariny przewozily zalogi na miejsce imprezy, do sali balowej w Gros Islet, wiosce zeglarskiej, caly teren przystrojony flagami sponsorow, tradycyjnie przy bramie bar z rum punch, tym razem po smaku juz czuc, ze przyrzadzony na 80% rumie, na trawniku ustawiony namiot z kuchnia lokalna, no i dookola kraza tace z zakaskami w roznych wydaniach kuchni karaibsko - kreolskiej...
Od przybycia na miejsce, zalogi tocza rozmowy przerywane kolejnym kubkiem punch'u, wszyscy ubrani w miare elegancko, panie lodkowe prezentuja wszelkie odmiany sukienek w kwiatki, czesc zalog w jednolitych strojach, a panowie szorty zeglarskie, lniane koszulki, czesc troche jak w tropikach w XIX wieku :) Ot brytyjskie tradycje kolonialne... ;)
Dzieciaki ARCowe biegaja po trawniku, zespol steel drums przygrywa lokalne bity na beczkach wszelkiego rozmiaru. Wspolne fotografie zaprzyjaznionych zalog, umawianie sie na kolejnych wyspach, omawianie kto gdzie podaza, gdzie bezpiecznie stac, a gdzie nie, kto wraca i kiedy do Europy...
Andrew Bishop wola po godzinie wstepnego party do srodka na 1sza czesc rozdania nagrod.... Beda rozdawane nagrody klasami za miejsca od 4go do 2go i rozne inne nagrody, jak to w tych cruisingowych regatach dla fun'u - najstarszy i najmlodszy skipper, najmlodsze dziecko na pokladzie - tym razem 12to miesieczne na norweskim jachcie, wszystkie dzieciaki ARCowe maja tez wspolne zdjecie na scenie - 21 dziewczat i 21 chlopakow od 12tu miesiecy do 16 lat na 21 lodkach, ilu narodowosci nie pamietam...
Najwieksza zlowiona ryba, najfajniejszy blog prowadzony via email satelitarny, konkurs fotograficzny bedzie rozstrzygniety pozniej na stronie World Cruising Club'u... Tak ze nagrod w brod...
My dostalismy za 4te miejsce w Class F of Crusing Division i 1sze za pierwsza zaloge dwuosobowa na 19 zalog dwuosobowych w czasie realnym i przeliczonym. Dopiero w drugiej czesci beda miejsca pierwsze przeliczone i w czasie realnym. Trudno z glowy spamietac wszystkie kategorie...
Na ekranach na scenie jest pokazywane zdjecie kazdej wywolanej lodki zrobione podczas doplywania do mety, jako, ze kazda jest witana przez fotografa w pontonie, ktory juz od zakretu na wysokosci Pidgeon Island plynie dookola i robi fotki... Jako, ze znanym jest fotografem od zagli i regat, wiec odbitka jest za 100 USD sztuka, a kazdy i tak dostaje maly ryflecik z odbitkami for free... Andrew opowiada miedzy wywolywaniem kolejnych lodek anegdoty i historie z trasy, awarie, przygody, itd.....
Tak sie zlozylo, ze rozdanie nagrod odbylo sie w piatek, wiec po rozdaniu wiekszosc zalog popedzila na street party w Gros Islet, slynne co piatkowe party na ulicach miasteczka rybackiego nieopodal mariny. Prawdziwe lokalne party na ulicach, mix lokalnych rybakow, artystow, rastafarianow, zeglarzy w kotwicowiska i z mariny...
Docieramy na miejsce duza grupa ARCowej ekipy ok 22.00 czasu lokalnego, po glownej ulicy przewija sie juz kolorowy, miedzynarodowy tlum, z daleka z glownego skrzyzowania slychac muzyke, islands reggae, wzdluz ulicy ciagna sie niekonczace sie stragany z jedzeniem z weglowych grilli, przemieszane ze straganami z kazda odmiana rumu i rum puch'u, lokalne wyroby rzemiosla, tym razem pure art, nie dla turystow z shopping malla ;)
Tlum wiruje, rozbrzmiewaja rozne jezyki i rozne lokalne dialekty Islands'English. Pachnie niesamowicie dookola, natezenie korzeni, grilowanego jedzenia w aromatycznych ziolach i sosach, pachna cygara, tyton, ziola, powietrze wibruje od ambientu dzwiekow , wibruje od energii jaka caly ten plasajacy tlum emituje... I ten obezwladniajacy zapach wszystkiego dookola, tak tu kiedys musialo pachniec wszedzie zanim wdarla sie cywilizacja i samochody...
Wlascicielka pierwszego baru, z lekka demoniczna Thereza porywa nasza mala grupe z dwoch lodek wzdluz glownej ulicy, ha! pamieta mnie z ubieglego roku, z czestych odwiedzin w wiosce, gdzie jak sie okaze zaraz znajda mnie kolejni lokalni znajomi, uliczny drummer, ktory wzmacnia muzyke swoimi bebnami zrobionymi z czego sie da , rozni ludzie poznani rok temu... Plasamy razem z nia niesieni przez fale ludzi przystajac tylko, zeby komus kolejnemu nas przedstawila, chwila rozmowy, nowy kubek rumu, szybkie opowiesci, kto kim jest w wiosce, kto skad przyplynal, nowi przyszli znajomi z Wyspy, porywa tez kolejnych fajnych zeglarzy i zeglarki, tak ze nasza grupa sie powieksza sie caly czas. Ulica tanczy i podryguje w rytmie bebnow i spiewow, cale rodziny z Gros Islet razem z malymi dzieciakami sa na ulicy do wczesnego ranka. Co chwile wynurza sie z tlumu ktos z ARCowej ekipy i gratuluje nagrod, oczywiscie wznoszac toast rumem, uffff... :)
Cale miedzynarodowo wyspiarskie towarzystwo wiruje wzdluz Dauphine Street, Powietrze drzy od dzwieku bebnow, czas zanikl kompletnie, ilosc doznan wzrokowo – zapachowo – dzwiekowych jest niewiarygodna, pelna emocji noc przed nami wszystkimi.... Potrwa do rana....
ARC 2012 - ceremonia zakończenia
ARC 2012 - ceremonia zakończenia
ARC 2012 - ceremonia zakończenia, cz. II
ARC 2012 - ceremonia zakończenia, cz. II