ARC 2012 - reminiscencje
Wszystkie trzy jachty z polskimi żeglarzami na pokładzie, biorące udział w turystycznych regatach ARC 2012, ukończyły już ten transatlantycki wyścig. Część żeglarzy szybko wróciła do kraju, pozostali zaś mile spędzają czas na Karaibach. Oto relacja nadesłana do nas przez Pawła Motawę, jednego z dwóch żeglarzy płynących w wyścigu na jachcie "Malaika":
Allora,
Dziś 17. 12 poniedziałek, wieczór, jak każdy wieczór po ARC, gra lokalny band, mieszanka islands' reggae, ska, soulu, bluesa, w każdym razie nie dance'owo, lokalnie...
Party dla uczestników regat się właśnie kończy, ale większość pląsa przy bandzie, fajnie graja lokalesi...
Lodki przystrojone lampkami rozwieszonymi od topu masztu, wzdluz want, salingow, want posrednich, czyli w choinke prosciej mowiac, a dzwiek sie niesie po wodzie, tak, ze nie trzeba byc blisko bo i tak slychac...
Dziewczeta plasaja, w szosrtach i bikini, albo kwiecistych, cieniutkich kieckach i bikini, w wieku, w ktorym u nas by je zsekowano hehe, czyli 40-50+, ale fit, zeglarsko fit, opalone, szczesliwe, usmiechniete, plasaja z rumem w rekach, a panowie, coz jak to panowie, gadaja o lodkach, kotwicowiskach, miejscach do poplyniecia, technice...
Rozbrzmiewa refren przedluzony "...all we need is a stay little bit more on the islands, a bit of breeze, a bit of sun, and nice love...".
Opary zielonej mocy z lekka sie unosza nad trawnikiem koncertowym...
Lampki choinkowe na masztach mrygaja kolorowo, zapachy się niosa, ze wzgorz, z domkow, jak i z mariny, korzenie, ryby, lokalne przysmaki z kuchni domowych wonieja mile...
Wszyscy sie dookola pozdrawiaja, mnostwo lokalnych wpada co wieczor do mariny na koncerty, w koncu ich kapele graja, na jedzenie, polazenie, ogolny mix wielokolorowy...
I te poranne zaczepki przy spozywczym, zaczepki pieknych lokalnych dziewczat "...hello Mister, didn't you remember me from last night...", no taka zaczepka, a nuz mister sie zachwyci i zaznam z nim swiatowego zycia chwile...
Ale...
To juz kolejny dzien tutaj, po pedzie regatowym przez Atlantyk, 15 i pol dnia, jak na ekspedycyjna lodke szybko, ale ona i szybka jest, jak sie chce szybko surfowac po falach...
Mniej komfortowo wtedy pod pokladem, ale za to szus po falach jest, zwolnienie po zjezdzie z fali, pozniej z powrotem 8, 9, 10 i pol rekordowo 12-13 - nawet 14 czasem wezlow...
Od Las Palmas trasa polnocna, chlodniej, wiecej wiatru, ale szybciej, wiec mniej snu, mniej komfortu, szczegolnie jak się pedzi...
Prawie cala droge fresh breeze, jak bezwietrznie to 15 wezlow wiatru, a tak standardowe 20-30 i wiecej w szkwalach deszczowych, wszelkie katy baksztagu, troche polowki, generalnie down wind, 5 dni na motyla z genua na spinakerbomie z wegla, dopoki nie umarl w trzech czesciach po kolejnym szkwale 30+ niosac pelna genue ponad 70 m kw, ale takie bylo zalozenie, ze moze peknac, a brytyjska Xenia, Swan 46 Mk II gonila nas cala trase, az dogonila ostatniej nocy i przekroczyla linie mety 4 h wczesniej, i tak utracilismy 3cie miejsce... ehhh....
Cala droge, po tym jak Peter von Sestermuhe z Niemiec i Skylark of London UK nas przescigneli po pierwszym tygodniu regat, gonila nas Xenia Swan konstruktorow Sparkmana i Stevensa, Swan lekko vintage'owy...
Ale to wynik bezwzgledny, na rozdanie nagrod beda wyniki po przelicznikach, wiec mozemy byc rownie dobrze jeszcze z powrotem 3ci albo tez i 5ci.
Lodki roznej masci, jak i wlasciciele, sporo rodzin z dziecmi się scigalo, i ci plyneli trasa poludniowa, pasat, mniej wiatru i cieplej niz na polnocy. Obok stoi duzy, nowoczesny jacht X-65, ponad 20m dlg., wlascicielka Lee z Australii, przesympatyczna starsza pani, taka elegancka hipiska z dyskretna bizuteria, no mysle, ze pod 60tke, ale ten fit zeglarski zawsze myli, bo sie wyglada na sporo mniej, z mezem, z Darwin, a lodke trzymaja w Danii, w Europie, hehhhh...
Ze niby nie ma bardziej interesujacych miejsc, ale jak się okazalo, lubia Europe, i na lato traktuja lodke jak apartament, a na jesien zmykaja na cieple wody, i wracaja na lato do Europy... Tez mozna.
Band lokalny sie rozkrecil juz, jak slysze, chlopaki we trzech, bas, bebny i klawisze rowno groovem graja, roznonarodowy i roznokolorowy tlum faluje na nabrzezu. Wszyscy przechodzacy pomostem obok mowia, great band, come Pawel for a rum punch, stop work, ale w koncu nigdy nic nie napisze na czas, bo atrakcji mnostwo...
Niedawno przyplynal wloski vintage regatowy, tez Sparkmana i Stevensa, tak z 16-17 m loa budowany w latach 70-tych. Piekna lodka. Dotarl na mete dzien przed nami, ale to i tak inna grupa przeliczeniowa... Wyskoczyli na pare dni z Rodney Bay i znow sa...
Sasiedzi z Darwin tez wyskoczyli wczoraj, tyle, ze na kotwice, bo juz mieli dosc ciaglej imprezy od poludnia do polnocy, bo tu kulturalnie, od polnocy cisza nocna, przerywana tylko fanfarami na powitanie kolejnej lodki wpadajacej na mete, dotarlismy 13go o 9 rano z hakiem, a po nas bylo jeszcze na oceanie 128 lodek, a 21.12 zamykaja linie mety, bo 22go rozdanie nagrod...
Ooo slysze, ze band przeszedl plynnie z reggae do ragga dance, taka wyspiarska odmiana dance, i odzywa sie saksofon....
Lodka powoli jest sprzatana, na razie srodek wyszorowany woda z octem i detergentem, wiec mahon lsni pieknie, zaraz po przyplynieciu splukana z soli, poklad, bloki, maszt antenowy itd... Wszystko woda , ocet i detergent celem usuniecia soli. Na powitanie czekal komitet, lokalni przyjaciele z ub. roku, Pawel, co zegluje zawodowo prowadzac czartery z dwojka znajomych, Francuz i Niemka na pokladzie, Elaine przyjaciolka z UK z corka, i z biura ARCu grupa powitalna, fotografowie od regat, no i znajomi bliscy z flakonami rumu, a wieczorem dotarli jeszcze znajomi na czarterowej lodce, wiec powitaniom i imprezom nie bylo konca, zwlaszcza, ze kolejno doplywaly zaprzyjaznione w Las Palmas lodki...
Wlasnie band skonczyl grac, ale slyszac z konca mariny reakcje ludzi, na pewno beda bisy... No i sa, grzejemy kolyszace reggae, lekko szybsze i melorecytacja, spiewaja islands' english teraz, wiec trudno to zrozumiale, poza "...everybody love to dance in the sun, go. go, go, put your hands toward the sun..."
Wtorek... przyplynal Robert, ekscetryczny slynny profesor historii, pisarz z UK, zeglarz, arystokrata po rodzicach... Barwna postac, wlasnie w trakcie regat ukazala sie jego kolejna ksiazka, wydawca go szuka na promocje, podpisywanie, itd... a Robert w pol Atlantyku, i na dodatek z kolejnym kontraktem na nastepne trzy ksiazki, a on zamierza sie wloczyc do maja po wyspach, zanim z Bermudy ruszy do UK, na lato jedynie....
Jego zalogantka z Kanady, wlasnie jest glowna atrakcja trawnika, gdzie dansuje szalenie, a ragga dance znow dzis kroluje poznym wieczorem...
W dzien testowalismy na lodce Rogera, dokumentalisty z BBC, 30 lat filmowania po swiecie, testowalismy razem z Thomasem z Parasailora, tenze zagiel, spinaker ze skrzydlem, przy poludniowym wyjsciu na zatoke, okazalo sie, ze za mocno wieje, wiec powrot i dopiero po 15tej wyskoczylismy ponownie na dwa kursy, stawianie Parasailora, jazda downwind, zrzucanie, trymowanie itd... Thomas pokazal wszystkie sztuczki i fajnie się plynie, jeno ta cena za zagiel jak spinaker, ale super prosty w prowadzeniu....
Dzis juz chyba sroda, wiec party przebierancow na plazy Pidgeon Island rusza niebawem, od 20tej do oporu, wiec w marinie przynajmniej bedzie jeden spokojny wieczor...
Wiecej wkrotce
paff
ARC 2012 - reminiscencje
ARC 2012 - reminiscencje