ARC 2012: pierwsi już na mecie, nasi wciąż walczą
Pierwsze jachty z Dywizji Racing dopłynęły już do mety wyścigu ARC 2012 na Santa Lucii. Trzy jachty z polskimi załogami, klasyfikowane w Dywizji Cruising, wciąż jeszcze żeglują, ale do finiszu wyścigu maja coraz bliżej. Oto najnowsze informacje z pokładów: "Hi Ocean One", "La Boheme" oraz "Malaika":
W tym roku najszybszy na trasie z Wysp Kanaryjskich do Santa Lucii na Karaibach okazał się być zaledwie 40 stopowy jacht typu Class 40. Jednostki tej klasy potrafią w ślizgu żeglować z prędkością nawet 25 węzłów, więc austriacki "Vaquitta" dowodzony przez Christofa Pettera bez trudu pokonał liczącą 3300 mil trasę w nieco ponad 12 dni. O tym, kto zwycięży w czasie przelicznikowym okaże się dopiero wtedy, gdy będzie znany czas ukończenia wyścigu przez wszystkie jednostki.
Wszystkie polskie załogi wystartowały w Dywizji Cruiser dwa dni po Dywizji Racing i wciąż jeszcze żeglują. Oto najświeższe od nich informacje:
Z "Hi Ocean One", którego załogę stanowią: Marek Chądzyński, Jacek Wacławski, Przemysław Bocheński, Wojciech Kosik, Cezary Łosiak, Wojciech Bigo i Anna Drozdowska, dotarły do nas następujące wieści:
"09.12.2012 - Niebawem miną 2 tygodnie, jak jesteśmy na Wielkim Ocenie z dala od cywilizacji...
Wiemy, że pierwsze jednostki (te, które wystartowały 2 dni przed nami) dotarły już do celu, a my ciągle walczymy.
Od czasu jak weszliśmy w strefę pasatu poprawiamy swoją pozycję względem tych, co są jeszcze na północy.
Już niemal czujemy ląd i mimo zmęczenia humory nam dopisują."
Powyższa informacja pobrana została ze strony Karaiby2013.pl
Z pokładu "La Boheme", którym żeglują Anna i Grzegorz Haremza, Danuta Remiszewska oraz Tomasz Holc, otrzymaliśmy następującą informację:
Dwa dni temu dojechaliśmy do niżu. Cała noc w szkwałach dochodzących do 45 węzłów, dookoła morze błyskawic zrobiły na nas duże wrażenie!
Po dobie niżu i szkwałów z silnym wiatrem i deszczem wjechaliśmy w strefę prawie ciszy i coraz ładniejszej pogody. Włączyliśmy motor, bo rozkołys torturował żagle. Zarzuciliśmy wędkę i po godzinie mieliśmy mocne branie. Okazało się, że to marlin! Po półtorej godzinie walki wyciągnęliśmy go na pokład. Zrobiliśmy z nim 7 x 360. Był mocny. 175 cm i nie wiem ile wagi - ale dużo!!
Drugą już dobę płyniemy z wiatrem, próbując rożne konfiguracje z żaglami. Najgorsze są noce, bo trudno kontrolować spinakera albo genakera w pojedynkę. Szczególnie w szkwałach, które pojawiają się co noc. Prędkość spada wtedy do żałosnych 7 węzłów. W dzień jedziemy ok. 8-8,5 w. Do mety zostało nam jeszcze 800 Mm. Jeśli utrzymamy nasze prognozy 170 Mm/dobę, to w St Lucia powinniśmy być 13 grudnia.
Morale dobre, bardzo sympatyczna grupka.
Pozdrawiamy serdecznie
Ania, Danusia, Grzegorz i Tomasz
Z kolei załoga jachtu "Malaika", Agnieszka Schramm-Newth oraz Paweł Motawa przysłali następującą relację:
Allora :)
to znowu my - dostaliśmy wczoraj - 6.12 późnym popołudniem - maila z biura regat, ze nasz yellow brick nie działa - ale, że go dopiero dziś przeczytaliśmy, więc dopiero dziś uruchomiliśmy procedurę opisaną w mailu, jak go zresetować i ponownie uruchomić. Tak więc wiemy już, ze nasza wczorajsza i dzisiejsza pozycja na stronie regat nie maja nic albo niewiele wspólnego z rzeczywistością.
Dzisiejsza noc była spokojna, ale poprzednia doba i noc z 5go na 6go grudnia lekka masakra - w prognozie byl podany silny wiatr 30 węzłów i więcej ale z SW czyli kompletnie niespotykany w tym rejonie, od południa zrobiło się czarno i zaczęły gwizdać szkwały deszczowe, tradycyjnie przy 30kts, ale tym razem bejdewindu, założyliśmy 1szy ref, i trochę zwinęliśmy genue i zaczęła się jazda pod szkwalisty wiatr w deszczu - jak Biskaje zimą, he he. Nocą dowaliło jeszcze silniej i położyło nas koło północy na burtę, ze zaczęliśmy jechać oknem nadbudówki w wodzie, to ci bejdewind, deszcz poziomo ulewny, czarno kompletnie, sztormiak na gole ciało i mozolne zwijanie tarmoszącej olinowaniem genuy, lekkie poluzowanie grota, żeby wypuszczał trochę wiatru górą, fok na swoim miejscu, ale dalej tarmoszenie okropne, a deszcz siecze, ze go słychać w środku jak grochem o dach ... I tak do rana, nad ranem nagle się zrobiło zero wiatru, później się pokręcił o 360 dookoła i osłabł w końcu. Mordęga była w każdym razie przez te noc... Barometr przez ten czas zjechal o 16 jednostek w dol. TAka mini depresja tropikalna. I kolejna doba nieprzespana.
Dzis wreszcie NE i pochodne, uruchomilismy nasz weglowy spinakerbom i jedziemy na motyla, z genua na bomie a grotem na kontraszocie po drugiej burcie. Zestaw nie na regatowo, tylko na pasatowo - znaczy spinbom na topenancie klasycznie, ale nok tez umocowany na stale dwoma odciagami - jeden przez kluze dziobowa i na pachol, drugi na knadze w 2/3 dlugosci lodki od dziobu - chodzi o to, zeby sie bom nie ruszal. Fok na wewnetrzym sztagu wybrany na blache, celem stabilizowania kolysania fordewindowego. Jakby co genue sie roluje niezaleznie nie ruszajac spibomu.
Dopiero jutro sie okaze o 12.04 UTC jaka nasza prawdziwa pozycja we flocie, bo o tej biuro regat przysyla raport pozycyjny dla calej floty mailem. O ile sie zresetowal i uruchomil yellow brick. W teorii jestesmy czwarci - jedno miejsce stracone po tej nocy pod wiatr. Kuchnia wydaje ciasto za chwile, wiec bedzie wyzerka :) Pomidorowa sie konczy niestety, ale lodowki obie pelne frykasow na szczescie. No i smazone fredzelki bekonu byly pyszne.
Usciski – Agnieszka, Pawel & Malaika
Poprzednie relacje od polskich załóg biorących udział w wyścigu transatlantyckim ARC zamieściliśmy TUTAJ
Więcej informacji o regatach oraz o trzech polskich załogach biorących w nich udział, moża przeczytać TUTAJ
Wszystkich, którzy chcą dopingować polskie załogi zapraszamy do śledzenia ich bieżącej pozycji na stronie http://www.worldcruising.com/arc/eventfleetviewer.aspx. Istnieje także możliwość pobrania aplikacji do śledzenia pozycji na urządzeniach mobilnych.
Trzymajmy kciuki za wszystkie jachty z polskimi załogami!