Warszawo ty moja Warszawo...
Polskie stocznie sprzedają swoją produkcję motorówek w większości na eksport. Ale gdyby rozbudować rozsądnie infrastrukturę wodną wielu polskich miast, mogłyby tyle samo sprzedawać na rodzimym rynku.
Zbliżałem się do amfiteatralnie schodzących do samej wody schodów wokół portu praskiego, a właściwie mariny zbudowanej w tym miejscu. Dookoła wyrastał las pięknych, nowoczesnych apartamentowców i biurowców, w których na najniższych piętrach mieściły się liczne kolorowe bary, puby, kluby i restauracje. Na wodzie w marinie odbywał się cotygodniowy pokaz sprawności na skuterach i motorówkach, przygotowali się do fascynujących ewolucji młodzi narciarze wodni. Na schodkach oraz w kawiarnianych ogródkach zgromadzone tłumy warszawiaków oraz turystów krajowych i zagranicznych gorąco oklaskiwały ciekawe pokazy sportowe. Z kei, przy końcu mariny co chwila odpływały taksówki wodne – specjalnie przystosowane RIB-y pomalowane w kolorach czerwono-żółtych barwach stolicy - w rejsy turystyczne po Wiśle w kierunku Starego Miasta, nowo wybudowanych hoteli na Wybrzeżu Kościuszkowskim, a nawet Wilanowa. Nieszczególna pogoda nie przeszkadzała panującej powszechnie atmosferze pikniku i zabawy. Zastanawiałem się właśnie, gdzie znaleźć wolne miejsce.....
- Proszę zapiąć pasy podchodzimy do lądowania na lotnisko w Warszawie -
Z tych przyjemnych marzeń sennych wybił mnie zimny głos stewardesy, przywracając do nieciekawej rzeczywistości. Wracałem z wakacji w Australii, a sen mój był wyraźnie zainspirowany fantastycznymi wrażeniami z pięknego Sydney, gdzie jeszcze poprzedniego dnia oglądałem takie właśnie obrazki.
Sen był wyraźny i trwale tkwił w mojej głowie przez kolejne dni po powrocie. Cały czas zastanawiałem się czy musi być tylko marzeniem i nierealnym mitem? Czy tak trudno wyobrazić sobie naszą stolicę zwróconą w kierunku swojej rzeki i czerpiącą z tego zyski marketingowe i materialne. Przecież już budując most Świętokrzyski roztaczano przed nami wizję zabudowy tego ciekawego miejsca na wzór podobnych rozwiązań z innych miast, Londynu, Paryża czy Wiednia. Wisła powinna tętnić życiem, a po jej wodach mogłyby pływać tysiące łodzi motorowych, dla jachtów żaglowych pozostawiając spokojny akwen jeziora zegrzyńskiego.
Podobne pomysły mieli autorzy projektu zabudowy wokół portu żerańskiego. To również doskonałe miejsce dla zbudowania świetnej infrastruktury łączącej w sobie funkcje mieszkalne i komercyjne z wykorzystaniem tego wszystkiego co daje dostęp do wody. Na całym świecie miejsca takie są ulubionymi terenami rekreacyjno – rozrywkowymi, a mieszkanie tam to oznaka prestiżu i zamożności. Nie trzeba od razu jechać na antypody aby się o tym przekonać. W Londynie, tuż obok Tower Bridge, zbudowano już przed wielu laty taką nowoczesną marinę. Dzisiaj mieszkania tam osiągają ceny wyższe niż w słynnych „dokach”. Berlin ma swoje najpiękniejsze i najdroższe w mieście miejsca nad Havelą i Wansee. Paryżanie masowo wykorzystują wody Sekwany, a w jej odnogach mają swoje siedziby liczne kluby wodne.
Od prawie roku jesteśmy pełnoprawnym członkiem Unii Europejskiej, z której mogą popłynąć szeroką strugą pieniądze na rozbudowę infrastruktury miejskiej, zapuszczonej, szarej i nieciekawej, po 45 latach siermiężnej władzy komunistycznej. Mam nadzieję, że znajdzie się we władzach stolicy wizjoner, na miarę niezapomnianego prezydenta Stefana Starzyńskiego, którego idee do dzisiaj są aktualne. Tym bardziej, że zaistniały warunki do ich realizacji takie jakich nigdy w historii miasta nie było.
Piszę to wszystko a pozycji urodzonego warszawiaka, któremu zależy na rozwoju jego miasta, ale problem nie dotyczy tylko stolicy. Podobne (niewykorzystane) warunki mają inne polskie miasta. Bydgoszcz, Poznań, Kraków czy też nadmorskie Gdańsk i Szczecin powinny czerpać zyski całymi garściami ze swojego położenia, a po ich akwenach pływać niezliczone jachty motorowe, łodzie wiosłowe czy też kajaki.
Jesteśmy prawdziwym potentatem w produkcji łodzi motorowych w przedziale do 9 metrów długości. Ich eksport osiąga wartość ok. 150 mln euro. Potencjalne możliwości stoczni są jednak dużo większe i spokojnie mogłyby ją podwoić na potrzeby rynku krajowego. Ale bez przyjaznych marin i portów nie będzie chętnych do inwestowania w taki sposób spędzania wolnego czasu. Odzyskanie akwenów rzecznych dla potrzeb rekreacji i turystyki wodnej może doskonale wpłynąć zarówno na rozwój przemysłu jachtowego jak i służyć zwykłemu śmiertelnikowi. Wszak życie wyszło z wody.
Stanisław Iwiński
(Tekst ukazał się w miesięczniku "Żagle" nr 3/2005)