W co się bawić?
Turystyka i sporty wodne to jeden z najbardziej dynamicznie rozwijających się segmentów usług rekreacyjnych. Szlaki wodne, kiedyś służące człowiekowi do realizacji celów gospodarczych, coraz częściej zaspakajają potrzebę miłego i zdrowego spędzania czasu wolnego.
Niedawno, zbierając materiały do nowych wydań naszego magazynu, mieliśmy możliwość bliższego poznania sposobów spędzania czasu wolnego na wodzie przez naszych zachodnich sąsiadów z Niemiec w Meklemburgii.
Testowaliśmy tzw. barkę – wypornościowy turystyczny jacht motorowy o długości ponad 12 metrów. Przepływając pod którymś z kolejnych mostków musieliśmy ustąpić pierwszeństwa dużemu statkowi turystycznemu, pełnemu weekendowych turystów. Siedzieli przy suto zastawionych stołach, popijając ciepłe napoje i zimne trunki. Jednak, gdy spojrzeliśmy im z bliska w oczy – przepływali tak blisko nas, że można było im podać rękę – dostrzegliśmy u niektórych z nich wyraźną oznakę zazdrości. Widać było, że chętnie zamieniliby swoje luksusowe i ciepłe miejsce na statku na nasze - zimne, ale pełne obcowania z przyrodą na pokładzie małego jachtu motorowego. Prawdopodobnie wielu z nich wybierając się ponownie nad wodę skorzysta z możliwości jakie dają liczne firmy czarterowe i mariny rozsiane na całym Pojezierzu Meklemburskim. Szczęściarze - mają wybór jakiego tylko pozazdrościć...
Siedząc wieczorem w salonie naszej motorówki zastanawialiśmy się, dlaczego nie mogłoby być podobnie w naszym kraju. Model spędzania wolnego czasu lansowany od lat w Polsce powinien ulec zmianie i zapewnić większą różnorodność sposobów wypoczynku. Mamy wiele podobnych do akwenów, połączonych jezior rzek, i kanałów, a korzystamy praktycznie tylko z tych najbardziej znanych. Czy musimy być skazani na zatłoczone do granic możliwości Mazury, gdzie nie brak konfliktów między żeglarzami i motorowodniakami, a coraz liczniejsze statki białej floty potęgują zagęszczenie ruchu na wodzie?
Kilka lat temu głośno było o ciekawym projekcie Stowarzyszenia Gmin i Powiatów Nadnoteckich pod nazwą „Noteć bez patentu”. W dużym skrócie - chodziło o wyłączenie czasowe szlaków wodnych w tym rejonie z konieczności posiadania patentów do prowadzenia wolno pływających łodzi wypornościowych - wspomnianych wyżej barek. Pomysł ciekawy i w naszym odczuciu mający dużą szansę przyniesienia korzyści zarówno gospodarczych dla regionu, jak i dla turystów wodniaków. Niestety, gdy doszło do jego rozpatrzenia na forum komisji sejmowej został po prostu skreślony jako „szalony”. Kuriozalne w tym było to, że mówił tak poseł, który podobno reprezentował wnioskującą społeczność. I tak jeszcze raz okazało się, że do społeczeństwa obywatelskiego mamy jeszcze długą drogę – władza wie lepiej...
Mamy nową i liberalną ustawę o żegludze i uprawnieniach do pływania. Wyłom został dokonany, więc może warto pociągnąć dalej i wrócić do tego tematu, tym bardziej że pilotujący go przez wiele lat Piotr Głowski z Piły został senatorem i jak słyszeliśmy ma zamiar osobiście zająć się tą sprawą. Członkowi władzy ustawodawczej na pewno będzie łatwiej przepchnąć bliską sercu ustawę.
Pomysł ten to tylko jeden z wielu na podniesienie atrakcyjności spędzania wolnego czasu na wodzie. Ciekawą ofertę można znaleźć w jednej z firm specjalizującej się w tzw. iwentach. W ramach organizacji zbiorowej imprezy dla przedsiębiorstw proponują przejażdżkę skuterami wodnymi z Warszawy do Mikołajek – oczywiście pod czułą opieką fachowców. I tak pojazd przeznaczony głównie do podnoszenia poziomu adrenaliny „swobodnych jeźdźców” został zastosowany dla potrzeb okazjonalnej rekreacji na wodzie zwykłego Kowalskiego.
Walory szlaków wodnych można wykorzystywać na wszelkie sposoby i każdy może znaleźć coś dla siebie. Można pływać, rodzinnie, sportowo, a nawet – jak pokazała nasza przygoda w Niemczech – „do kotleta”. Najważniejsze mieć dobry pomysł lub skorzystać z tych już wymyślonych przez bardziej doświadczonych.
Stanisław Iwiński
(Tekst ukazał się w miesięczniku "Żagle" nr 12/2007)