Odsłonięcie pomnika Ludka i tablic - ZDJĘCIA
Wystąpienie Prezesa ZOZŻ Zbigniewa Zalewskiego: Witając wszystkich na dzisiejszej wyjątkowej szczecińskiej – a właściwie międzynarodowej – uroczystości, przypomnę, że tydzień temu zainaugurowaliśmy okręgowy sezon żeglarski 2015 roku, na przystani JK AZS, nad jeziorem Dąbie. Dzisiaj spotykamy się w miejscu szczególnym, historycznym, nad Odrą, w miejscu gdzie zaczęły się dzieje Szczecina, zawsze i nadal miasta portowego, morskiego, żeglarskiego...
Jesteśmy tu, na Bulwarze Piastowskim, pomiędzy historycznym Mostem Długim a Mostem Trasy Zamkowej, w cieniu szczecińskiej, także historycznej katedry, a wszystkie te miejsca łączy wielowiekowa klamra czasowa, łączą ponad tysiącletnie dzieje Szczecina, kiedyś stolicy samodzielnego Księstwa Zachodniopomorskiego, potem miasta brandenburskiego i niemieckiego, a czasowo także szwedzkiego i francuskiego, wreszcie polskiego. Za chwilę odbędzie się odsłonięcie kolejnych akcentów Szczecińskiej Alei Żeglarzy, którą otwiera symboliczna Łódź Wyszaka, legendarnego szczecińskiego kupca, pirata i żeglarza, swoiście zapisanego w dziejach naszego miasta. Przypominam to, ponieważ za chwilę nastąpi odsłonięcie dwóch tablic, upamiętniających już współczesne dzieje zorganizowanego żeglarstwa w Szczecinie, w które wpisuje się też nasz tegoroczny Jubileusz 70-lecia polskiego żeglarstwa na Pomorzu Zachodnim.
Pierwsza tablica poświęcona jest jednemu z najstarszych klubów w Niemczech i Europie, który powstał właśnie w Szczecinie, w 1877 roku, pod nazwą Stettiner Yacht Club. Klub ten miał swoją siedzibę na Gocławiu, działał tam prężnie do 1945 roku, i działa nieprzerwanie do dzisiaj, już nie w Szczecinie a w Lubece, gdyż wiatry historii zmieniły po II wojnie granice i układy polityczne w Europie i świecie. Fundatorami tej tablicy są właśnie żeglarze z tego klubu, którzy dzisiaj przyjechali i przypłynęli z Lubeki, z komandorem Klubu panem Wolfem-Rüdigerem Grohmannem na czele. Serdecznie witamy… Dodam, że przedwojenna siedziba klubowa, port i hotel „Jachtowa”, teraz jako Marina Gocław im. kpt. Kazimierza Haski, nadal służą szczecińskim i europejskim żeglarzom i stanowią własność Zachodniopomorskiego Związku Żeglarskiego.
Zobacz również: Ludek nad Odrą: Zamknął drugi Wielki Krąg, przywitał „Marię”
Druga tablica poświęcona jest z kolei także pierwszemu, ale już polskiemu klubowi żeglarskiemu w Szczecinie - JK „Gryf” - który w latach 1945-1950 należał do największych i najaktywniejszych szczecińskich organizacji wodniackich. Klub powstał najpierw jako Sekcja Żeglarska Ligi Morskiej, a jej przewodniczącym był właśnie kpt. Kazimierz Haska - pionier szczecińskiego żeglarstwa, i to jego imię nosi Marina Gocław. Serdecznie witamy z tej okazji również przedstawicieli dzisiejszej Ligi Morskiej i Rzecznej, z jej wiceprezes panią Elżbietą Marszałek…
Największym bohaterem dzisiejszej uroczystości jest jednak niezwykły ale skromny żeglarz kapitan Ludomir Mączka, który nigdy nie był znanym działaczem, nie witały go tłumy, gdy wracał do Szczecina ze swoich dalekich rejsów swoją ukochaną „Marią”, nie był medialnym celebrytą, ale to on – jako pierwszy – doczekał się pomnika, pierwszego w Szczecińskiej Alei Żeglarzy. Dlaczego właśnie Ludomir Mączka – dla przyjaciół po prostu Ludek, albo Ludojad – geolog, żeglarz, podróżnik…? Urodził się w 1926 roku we Lwowie, gdzie podczas II wojny wstąpił do AK. Po wojnie studiował geologię i geografię, potem pracował jako geolog, w kraju a także w Mongolii i Zambii. Najdłużej mieszkał w Szczecinie. Po powrocie z afrykańskiego kontraktu odkupił od Jerzego Makowskiego solidny, mahoniowy kecz i tak s/y „Maria” stała się jego jedyną miłością i domem na całe dalsze życie, i na wiele lat oceanicznej, swobodnej włóczęgi. Gdy w 1973 roku wyruszył „Marię” dookoła świata, to powrócić do Szczecina …18 lat później (!), zawsze przyjazny ludziom i morzu…
Żeglarską przygodę rozpoczął jednak znacznie wcześniej - w 1949 roku - na Odrze we Wrocławiu, potem żeglował na jeziorach i na morzach, na różnych jachtach, pokonał wszystkie oceany (niektóre kilkakrotnie), okrążył świat swoją „Marią”, a razem z Januszem Kurbielem i Wojtkiem Jacobsonem pokonał Przejście Północno-Zachodnie, będąc pierwszym Polakiem, który opłynął obie Ameryki. Latem 1999 roku Ludek podjął kolejne oceaniczne wyzwanie i ruszył „Marią”, ze szczecińską załogą, po raz drugi dookoła świata, szlakiem Magellana. Dopłynął do Nowej Zelandii, gdzie przerwał rejs i odleciał do Kanady, na leczenie, a „Marię” przyprowadził do Szczecina w 2003 roku kapitan Maciej Krzeptowski. Na macierzystej przystani JK AZS wzruszony Ludek przyjął od Maćka cumy swojej „Marii”, chociaż poruszał się już wtedy o kulach. Pomimo pomocy i wysiłków przyjaciół i lekarzy Ludek nie wrócił już do zdrowia, nie wypłynął już więcej samodzielnie na ukochanej „Marii”. Trzy lata później odszedł na wieczną wachtę. Na szczecińskim Cmentarzu Centralnym pożegnaliśmy tłumnie Wielkiego Kapitana i skromnego człowieka, który z żeglarstwa uczynił pasję i cel życia, który zawsze żeglował dla przyjemności, nie dla splendorów i sławy.
Ludek był obywatelem Polski, Kanady i całego świata. Był członkiem honorowym kilku klubów żeglarskich, Bractwa Wybrzeża i PZŻ. Miał w dorobku wybitne nagrody żeglarskie, krajowe i międzynarodowe, m.in. Nagrodę im. Conrada, a także Super Kolosa. Ludek sam o sobie ani o swoich wyjątkowych rejsach nigdy nie napisał żadnej opowieści, chociaż prowadził obszerne zapiski i obfitą korespondencję, z całym światem. Powstało też kilka filmów dokumentalnych o Ludku i jego „Marii”, a także kilkanaście książek, spisanych i wydanych przez jego przyjaciół i współtowarzyszy rejsów, m.in. z kraju, Kanady, Czech i Australii, w tym przez jego dwóch szczecińskich przyjaciół – Wojtka Jacobsona i Macieja Krzeptowskiego. Dziękuję im za to…
Takich śladów na ziemi – i na morzach całego świata – Ludek zostawił wiele. Na Cmentarzu Centralnym w Szczecinie, przy Jego nagrobku z czerwonego granitu – zaprojektowanym przez architekt Magdalenę Jacobson-Ostrowską – spotykają się corocznie w dzień Wszystkich Świętych Jego przyjaciele i żeglarze. Tuż obok spoczywa też inny wspaniały szczeciński żeglarz ś.p. kapitan Ziemowit Ostrowski, a w pobliżu jest symboliczny pomnik poświęcony „Tym, Którzy Nie Powrócili z Morza”. Tablice upamiętniające Ludka wyryte są też na potężnym, granitowym skandynawskim głazie narzutowym, ustawionym na macierzystej przystani Ludka, czyli JK AZS w Szczecinie, gdzie obok odbyła się nasza Inauguracja Sezonu ZOZŻ 2015. Ponadto tu niedaleko, w samym centrum Szczecina, przy murze bazyliki archikatedralnej, od strony Placu Orła, znajduje się. wymowna kotwica admiralicji – tzw. Kotwica Trzech Kapitanów, z tablicą upamiętniającą trzech ś.p. znanych szczecińskich kapitanów jachtowych – Kubę Jaworskiego, Jerzego Siudego, i właśnie Ludka Mączkę. Wszystkie te trzy miejsca pamięci, a także wspomniane książki, powstały staraniem jego licznych przyjaciół - ze Szczecina, kraju, Kanady, USA, Australii, z całego świata, często zresztą anonimowych. Wszyscy zasługują na gorące słowa podziękowania, nie jestem w stanie wszystkich wymienić, wspomnę tylko niektórych, jak Zenona Szostaka, Wojtka Jacobsona, Bruno Salcewicza, Andrzeja Piotrkowskiego, Macieja Krzeptowskiego. Wielkie brawa dla wszystkich…
Od kilku lat, z inicjatywy Stowarzyszenia Żeglarski Szczecin, z Piotrem Owczarskim i Maciejem Krzeptowskim na czele, przy wsparciu całego środowiska żeglarskiego, ZOZŻ i przede wszystkim władz miasta, powstaje i jest stale rozbudowywana Szczecińska Aleja Żeglarzy, na której jesteśmy. Serdecznie dziękuję tym kolegom, a także – w imieniu wszystkich żeglarzy – właśnie władzom miasta i panu Prezydentowi Piotrowi Krzystkowi, jak również Radzie Miasta, za poparcie i podjecie tej inicjatywy. Na Alei jest już kilka żeglarskich akcentów rzeźbiarskich i kilka tablic, w tym te wspomniane, które będą za chwilę odsłonięte. Rok temu ogłoszony też został otwarty konkurs na rzeźbę - pomnik kapitana Mączki – pomnik – cytuję - „…w formie realistycznej, …podczas wykonywania czynności związanych z żeglarstwem, w skali zbliżonej do rzeczywistej wielkości człowieka…”. Konkurs wygrał artysta rzeźbiarz Paweł Szatkowski z Kołobrzegu, i wg jego wizji odlany został w brązie pomnikowy Ludek, którego też za chwilę zobaczymy i odsłonimy, wraz z tablicą poświęconą jego „Marii”, pierwszemu polskiemu jachtowi, który dwukrotnie opłynął świat. Tu kolejne gorące podziękowania składam gospodarzom Mariny PTTK, państwu Aleksandrze i Andrzejowi Kocewiczom, przyjaciołom i opiekunom Ludka, których staraniem „Maria” została uratowana i wyremontowana, i nadal pływa….. Serdecznie dziękujemy…
Ludek sam mawiał o sobie: „Nigdy nie zrobiłem nic wielkiego. Żeglowałem dla przyjemności. Dla każdego żeglarza najtrudniejsze do pokonania są zawsze rafy lądowe. Później jest już tylko morze…”. Swoją wieloletnią morską włóczęgę określił w jednym z wywiadów jako „podyplomowe studium z geografii regionalnej świata”, a zapytany, co czuje po powrocie z wokółziemskiego rejsu, odpowiedział krótko – „niedosyt”. Niedosyt przeżyć gonił Go rowerem z Wrocławia do Szczecina, albo otwartą szalupą ze Szczecina do Gdyni, potem „Marią” dookoła świata… Tylko na wiślanej przystani w Warszawie nie wypożyczono Mu kiedyś kajaka, bo nie miał karty pływackiej. Nie pomógł nawet patent kapitański…
Wszyscy pamiętamy Ludka jako zawsze pogodnego wagabundę, nawet kiedy złożyła go choroba, pamiętamy go najczęściej w koszulach battle-dress i w płóciennych spodniach, z kubkiem herbaty yerba mate w ręku. Jego uśmiech i spokój uzupełniały wiecznie sfatygowane i wysłużone okulary, na ogół powiązane sznurkiem lub sklejone taśmą, jak to w morzu, na pokładzie wiernej „Marii”. Swego czasu koledzy z AK nawet „odmłodzili” Ludka o dwa lata, fałszując jego akt chrztu, aby ocalić go przed wcieleniem do sowieckiego wojska. Czy teraz pomnikowy Ludek będzie tym, kogo pamiętamy i którego chcielibyśmy spotkać nad Odrą, z powiewem wiatru od dalekich mórz, lądów i oceanów? Może jednak Ludek odwróci się znowu do wody, „zejdzie” z pomnika i odbierze cumy swojej „Marii”? Za chwilę się przekonamy…
Zobacz również: Ludek nad Odrą: Zamknął drugi Wielki Krąg, przywitał „Marię”
Pomnikowy Ludek nie będzie już samotny, będą odwiedzać go spacerowicze i żeglarze, szkoda, że Most Trasy Zamkowej zasłoni Mu wielkie żaglowce, które za miesiąc przypłyną do nas znowu podczas Dni Morza i finału tzw. bałtyckich „małych tolszipów”. Również za mostem, przy Wałach Chrobrego, pożegnamy za dwa tygodnie – 30 maja - wyprawę „Narwik 2015”, którą na jachcie „Stary” poprowadzi kapitan Maciej Krzeptowski, współtowarzysz rejsów Ludka. Ludek zostanie przed mostem. Tak czy inaczej Ludek jest znowu z nami i będzie już zawsze, tu, na Bulwarze Piastowskim, w morskim i żeglarskim Szczecinie, w Alei Żeglarzy…
Jeszcze raz dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do powstania i realizacji Alei, dziękuję władzom miasta, dziękuję Piotrowi i Maciejowi, dziękuję wszystkim przyjaciołom i rodzinie Ludka. Płyniemy razem dalej, razem z Ludkiem…