Rio 2016: żeglarskie odrodzenie - Agnieszka Skrzypulec i Irmina Mrózek-Gliszczyńska
Szykujące się do startu na igrzyskach olimpijskich w Rio Agnieszka Skrzypulec i Irmina Mrózek-Gliszczyńska odrodziły się żeglarsko jak Feniks z popiołów. Jakiś czas temu, prawie jednocześnie, w różnych miejscach w Polsce, chciały kończyć żeglarskie kariery. Miały dosyć wyczynowego sportu, bo to co robiły nie dawało im wystarczającej satysfakcji. Zrządzenie losu było jednak inne. Dowiedziały się o wzajemnych planach i po krótkiej rozmowie telefonicznej zgodnie stwierdziły, że spróbują jeszcze raz. Razem! Wspólnie ze Zdzisławem Staniulem, który pomógł wszystko złożyć w całość.
Ich doświadczenie olimpijskie było bardzo odmienne. Agnieszka miała za sobą poważną kampanię olimpijską i start w Weymouth w 2012 roku wraz z Jolantą Ogar. Polki zajęły wówczas 12 miejsce, a w jednym z wyścigów były nawet drugie. Niedługo potem drogi obu zawodniczek się rozeszły. Jolanta zmieniła banderę na austriacką. Irmina o olimpijskim starcie tylko marzyła. Żeglowała jako sterniczka na klasie 470 wraz ze swoją siostrą, ale wiedziała, że do osiągnięcia wysokich celów potrzeba dużych zmian.
"SIEDMIORO WSPANIAŁYCH", czyli polska kadra na Rio ---> ZOBACZ GALERIĘ
Kiedy Agnieszka z Irminą spotkały się na jednym pokładzie poczuły, że tworzy się korzystna "chemia". - Irmina swoim poczuciem humoru i rozbrajającym śmiechem – potrafi rozładować nawet najbardziej napiętą sytuację – twierdzi Agnieszka Skrzypulec. – Poza tym jest byłą sterniczką i bardzo pomaga mi w prowadzeniu taktyki i świetnie rozumie, czego w danej chwili potrzebuję od niej podczas manewrów - dodaje.
- U Agnieszki imponuje mi to, że jest naprawdę świetną żeglarką. Do tego jest bardzo skrupulatna i świetnie zorganizowana. To bardzo pomaga w takim logistycznym sporcie jak nasz - mówi z kolei załogantka POL-11.
Po szybkim zapoznaniu, trzeba się było brać do solidnej pracy, bo dni do Igrzysk w Rio biegły bardzo szybko. Trener Zdzisław Staniul pomógł w zgraniu załogi, ponieważ doskonale wiedział co i jak trzeba zrobić. W 2015 roku załoga wystartowała na MŚ w izraelskiej Hajfie. Polki zajęły 6 miejsce i zapewniły sobie olimpijski start w Brazylii. W 2016 roku mistrzostwa świata rozegrano w argentyńskim San Isidro. Agnieszka z Irminą znów żeglowały bardzo dobrze i skończyły regaty na 5 miejscu. Dużą szansę na medal załoga POL-11 miała podczas mistrzostw Europy rozgrywanych w tym roku na Majorce. Początek Polki miały bardzo dobry, ale później udane starty przeplatały nieco gorszymi. W efekcie zajęły 4 miejsce w kategorii europejskiej. Nie pomogło nawet piękne zwycięstwo w wyścigu medalowym. Była to nauczka, że gdy pływa się na światowym poziomie trzeba walczyć do końca w każdym wyścigu. Lekcja została odebrana i wnioski wyciągnięte…
Agnieszka z Irminą tradycyjnie nadają imiona swoim łodziom, wierząc, że podkreśla to "duszę" ich jachtów. Był już "Szwagier", był "Książę", a po medal w Rio ma je powieźć "Ambasador"!
Nasze panie mają już na koncie znaczący sukces. Na wiosnę zwyciężyły w prestiżowych regatach o Puchar Księżniczki Zofii na Majorce. Trofeum wręczała im Królowa Hiszpanii. Dziewczyny pękały z dumy. Na mecie wyścigu medalowego uśmiech nie schodził z ich twarzy. Oby tak było po regatach w Rio de Janeiro!
ZOBACZ TAKŻE: PRZEWODNIK OLIMPIJSKI - program regat, starty Polaków, transmisje TV