Rafał Szukiel na dzień przed...

2008-08-08 16:45 Dariusz Urbanowicz/Chiny
Rafał Szukiel zachowuje olimpijski spokój
Autor: Dariusz Urbanowicz/Żagle Rafał Szukiel zachowuje olimpijski spokój

Dziś zainauguruje regaty olimpijskie Rafał Szukiel - finnista. - Punkt dwunasta zamierzam być już na wodzie - mówi. To godzina przed wyścigiem. Jego trenerem jest Tomasz Rumszewicz, reprezentant Polski w klasie Finn na igrzyska w Monachium, który prowadził Mateusza Kusznierewicza po brąz cztery lata temu.

Akwen A, na którym jutro będą się ścigać finniści i żeglarki klasy Yngling, położony jest najbliżej portu i w zasadzie wyścigimożna oglądać bezpośrednio z brzegu. - Rafał jest typem raczejintrowertycznym. Nie okazuje emocji i czasem trudno ocenić, co musiedzi w głowie - tłumaczy trener Tomasz Rumszewicz. Na co stać Rafała? - Nawiele. On jest chyba najszybszy w tej stawce, no, może jeden znajszybszych. Jeśli jego głowa zadziała tak jak powinna, stać gonaprawdę na wiele. Nie wyznaczam mu celu: "musisz jechać na maksa" itd.Ma robić swoje, jechać rozluźniony, tak jak potrafi - wyjaśnia trenerRumszewicz.

Z Tomkiem i Rafałem spotkaliśmy się w lobby hotelu,który zamieszkują żeglarze. Jak Rafał spędzał ostatni dzień przed pierwszym wyścigiem? -Pojechaliśmy na wycieczkę w okoliczne góry. Nie ukrywam, że trochę sięspociliśmy na podejściach wąską ścieżką. Muszę przyznać, że już sama jazdataksówką była przygodą. Pierwszy kierowca jechał bardzo wolno. Wracaliśmy zaś ztakim, co po prostu narażał nasze życie. Ale tu się jeździ trochęinaczej niż w Europie - opowiadał Rafał nazywany przez kolegów"Blondi". - Na sam szczyt wjeżdża się kolejką, która przypomina taką,co to na Czantorię wjeżdżało się przed dziesięciu laty... Kazali namsiadać pojedynczo, choć stanowczo była dwuosobowa. Zwiedziliśmy równieżgórski klasztor - relacjonował Tomasz Rumszewicz. W wycieczceuczestniczył także dyrektor sportowy PZŻ Tomasz Chamera. - Mieliśmy jeszcze przygodę, bo wjechaliśmy na górę, pozwiedzaliśmy i kiedy chcieliśmy wracać pewien Chińczyk, mówiący biegle po chińsku, coś nam zaczął opowiadać. Wsiedliśmy na krzesełka i zjechaliśmy na dół. Tam już czekało na nas wojsko. Zrobiło się zamieszanie, bo okazało się, że bilet był w jedną stronę i na powrót należało kupić dodatkowy. Na szczęście byliśmy w polskich strojach reprezentacyjnych, więc po chwili wszystko się uspokoiło - opowiadali jeden przez drugiego. Wrażeń mieli mnóstwo!

- Już od wczoraj próbowałem zagospodarować Rafałowi czas, aby nie czuł się jak w wojsku. Mniejsza dyscyplina, ale dużo zajęć. Wymyśliłem te góry i chyba był to dobry pomysł, by go oderwać trochę od wioski olimpijskiej... - mówił trener Rumszewicz. - Czekanie jest najgorsze - przyznał Maciej Grabowski, który akurat wrócił z wieczornego spaceru z trenerem Pawłem Kacprowskim. - Ja startuję dopiero we wtorek, a więc przede mną jeszcze kilka dni - wyjaśnia Maciej.

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.