25 lat SKŻ Sopot

2008-08-06 23:14 archiwum Żagli
_
Autor: www.skz.sopot.pl

25 lat temu powstał Sopocki Klub Żeglarski, jeden z pierwszych w Polsce klubów windsurfingowych. W stanie wojennym aby otrzymać pozwolenie na działalność został zarejestrowany jako stanica wędkarska. Jednym z założycieli klubu był ówczesny jego zawodnik, a obecnie trener Roman Budziński. - W tamtych latach wiodącą sekcją w kraju była sekcja Neptuna Gdańsk, tam w ogóle zaczął się windsurfing w naszym kraju. Na początku lat 70. otrzymali oni deskę windsurfingową, w prezencie, od ekipy niemieckiej, która brała udział w regatach w Polsce. Na podstawie tej deski stworzono inne deski a w Augustowie powstała wytwórnia. Zawodnik gdańskiego Neptuna Stefan Jopyk został pierwszym mistrzem Polski w tej dyscyplinie - wspomina Budziński.

Do czołówki krajowej oprócz Jopyka należeli także Ryszard Cybulski i Jarosław Antoszewski. Wówczas także zaczęto rozgrywać regaty o Puchar Prezydenta Sopotu, jak podkreśla Budziński, najstarsze, morskie regaty windsurfingowe w Polsce. Neptun na początku lat 80. dał początek właśnie SKŻ.

- Zawodnicy z Neptuna przenieśli się do Sopotu, klub powstał w barakach kąpieliska morskiego, gdzie składowano kosze plażowe. Na początku nie było nawet natrysku, szatnia była nieogrzewana, ze zwykłymi szafkami ze sklejki - opowiada Budziński.

Spotkanie założycielskie klubu odbyło się jesienią 1983 roku w jednej z sopockich restauracji. Pierwszym komandorem został wybrany Stefan Jopyk.

- Stan wojenny w Polsce, wiadomo kryzys, część sprzętu zostało nam z Neptuna, wspomagał nas urząd miejski, były też problemy formalne. Nie mieliśmy pozwolenia na pływanie na desce, zostaliśmy zarejestrowani jako stanica wędkarska. Wmówiliśmy "smutnym panom w czerwonych krawatach", że będziemy ryby łowili na tych deskach - powiedział Roman Budziński.

Wspomina, że na początku pływał w dżinsach i koszuli flanelowej, bez pianki. - Bywało, że zawodnicy dojeżdżali do Sopotu koleją, z deską przewożoną na lokomotywie i z dworca ze sprzętem udawali się na regaty - zaznacza były zawodnik a obecnie trener.

- Również nasze pierwsze starty zagraniczne nie wyglądały najlepiej, w dobry sprzęt wyposażonych było może dwóch najlepszych zawodników. W swoim pierwszym występie zagranicznym pojechałem ze sprzętem, którego nie chciał nawet oglądać mierniczy a inne ekipy przybiegały go oglądać jak jakieś zjawisko - opowiada Roman Budziński.

Stopniowo jednak, dystans do czołówki światowej zaczął maleć i obecnie Polacy są liczącymi się na świecie deskarzami.

- Być może właśnie dlatego, że na początku było nam tak trudno wszystko zdobyć. Spaliśmy w samochodach, jedliśmy pod drzewem, ale to nas zahartowało, te czasy pamięta jeszcze Przemek Miarczyński, którego pierwsze starty zagraniczne przypadają na rok 1992 i 1993. Nie do pomyślenia było na przykład kupienie sobie obiadu na stacji - dodaje Budziński.

Roman Budziński wspomina, że po transformacji ustrojowej, pierwszym olimpijczykiem z SKŻ był Piotr Olewiński, a on sam zdobył dla klubu tytuł najlepszego deskarza w kraju.

- Pierwszy medal mistrzostw świata, brązowy, zdobył Jakub Frydrychowicz, pierwsze złoto mistrzostw świata juniorów wywalczył Przemek Miarczyński w 1996 roku, pierwszy medal ME seniorów zdobyła Ania Gałecka w 2000 roku a mistrzostw świata seniorów Przemek Miarczyński, który jest naszą największą gwiazdą. To wielokrotny medalista mistrzostw świata i Europy, uczestnik dwóch igrzysk olimpijskich, Pekin będzie jego trzecim startem. Kiedyś próbowałem zrobić statystykę naszych wszystkich medali ale wyszła tego taka "przerażająca" ilość, że nie dałem rady skończyć - wymienia Roman Budziński.

Oprócz Olewińskiego i Miarczyńskiego na igrzyskach startowali także Anna Gałecka w 2000 roku w Sydney i Maciej Grabowski w klasie Laser w 2004 roku w Atenach.

SKŻ Hestia Sopot, bo tak od kilku lat po pozyskaniu strategicznego sponsora nazywa się sopocki klub, jest znany w Polsce z pracy z młodzieżą.

Zawodnicy z Sopotu m.in. czterokrotnie wygrywali prestiżowe młodzieżowe mistrzostwa świata w żeglarstwie ISAF. W 1997 roku wygrał Przemysław Miarczyński, w 2004 Kamil Lewandowski, w 2005 i 2006 Łukasz Grodzicki, a w 2006 roku Małgorzata Białecka wywalczyła brązowy medal. Ostatnia trójka to podopieczni Romana Budzińskiego.

- Wielu zawodników z całego świata tutaj przyjeżdża i patrząc na to co się tu stało, na przebudowę klubu, na ten ośrodek, twierdzi, że jest to najlepszy klub windsurfingowy na świecie. Nie ma w tym chyba przesady, biorąc pod uwagę ilość wywalczonych medali i liczbę zawodników w naszym klubie. Mamy ponad stu zawodników i siedmiu trenerów - podkreśla Roman Budziński.

W SKŻ powstała też grupa skupiająca młodzież chorą na astmę, a która trenuje żeglarstwo deskowe. Mistrzostwo świata ISAF Kamila Lewandowskiego jest przykładem, że również młodzież mająca problemy zdrowotne może z powodzeniem uprawiać sport.

- Jeżeli chodzi o naszych młodych deskarzy to uważam, że to jest bardzo dobra promocja naszego kraju. Młodzież nasza oprócz umiejętności sportowych, mówi w obcych językach, na zawodach nie sprawia problemów swoim zachowaniem. Wiadomo różne rzeczy się zdarzają ale na tle innych ekip są wzorem. Robią dobrą robotę promując swój kraj. W żeglarstwie regatowym, olimpijskim Polska stała się uznaną marką światową, co jest o tyle ważne, że do tej pory liczyły się w nim kraje o bogatych tradycjach morskich, kolonialnych, kraje wyspiarskie i bardzo bogate jak USA, Japonia czy Kanada. Wśród tych wszystkich państw w samej czołówce, w pierwszej trójce jest kraj ze środka Europy, z nienajlepszym klimatem, z byłego biednego bloku komunistycznego i jest to w mojej ocenie fenomen - ocenił Roman Budziński.

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.