Pokonać Atlantyk: Płyniemy w ARC - ale czym?

2016-03-24 10:35 Marek Zwierz
Konstrukcje ARC: Płyniemy w ARC - ale czym?
Autor: JAMES MITCHELL/ARC

Marzenie o przepłynięciu Atlantyku można zrealizować na wiele sposobów. Jednym z nich jest coraz popularniejszy wśród żeglarzy turystów transatlantycki wyścig ARC. Jednak, nawet jeżeli nie będzie to ARC, z pewnością warto wiedzieć, jakie jachty zapewniają możliwość dotarcia na Karaiby.

Na jakim jachcie możemy wybrać się na Atlantyk? Rozglądając się po marinach we francuskiej Bretanii czy na południowych wybrzeżach Anglii, można dojść do wniosku, że praktycznie na każdym. Co innego jest jednak wypłynąć kilka mil od brzegu, a co innego wybrać się na drugą stronę wielkiej wody, np. na Karaiby. Do tego celu potrzebny jest jacht naprawdę dzielny i odporny na prawdziwie trudne oceaniczne warunki.

Zobacz również: Porady żeglarskie: Face lifting żagli. Jak dbać o żagle?

Najstarszym i bez wątpienia najpiękniejszym jachtem w zeszłorocznym ARC był „Peter von Seesterműhle”. Jego historia  (przypomnę, że to dawniej „Peter von Danzig”) znana jest powszechnie, więc nie będę jej jeszcze raz tu przytaczał. Kiedy zobaczyłem „Petera” w Las Palmas, zauroczył mnie po raz kolejny. Zbudowany w 1936 r. wygląda jakby go właśnie wypuszczono ze stoczni. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że doprowadzenie zaniedbanego przez kilońskich akademików jachtu do takiego stanu zajęło obecnemu właścicielowi, Christophowi von Reibnitzowi, ładnych kilka lat. Jednocześnie niemal każdego roku jacht pokonywał Atlantyk w obie strony. To jest przykład łódki, która do oceanicznych wyzwań została stworzona.

Patrząc na listę startową ARC w 2014 r. (trasa z Las Palmas na Santa Lucie) i ARC+ (z planowanym przystankiem na Wyspach Zielonego Przylądka), dostrzegamy, że prym wiodą na niej jednostki seryjne produkowane na stoczniowych taśmach.

Spécialité française

Zdecydowanie najwięcej pojawiło się na linii startu jachtów francuskich. Ze 189 jachtów jednokadłubowych i 36 katamaranów, które w 2014 r. wystartowały w ARC, 20 wyszło ze stoczni Beneteau i 17 z Jeanneau. Wśród nich najwięcej było różnej maści Beneteau First (12) i Jeanneau Sun Odyssey (12), a to tylko dwie z kilku francuskich stoczni, reprezentowanych we flocie. Trzy jachty wyszły z niewielkiej firmy spod Les Sables d’Olonne, Alubat (Ovni i Cigale), ale to są łódki z nieco wyższej półki. Skoro już piszę o wyższych półkach, to wystartowało 14 fińskich swanów, które są na topie skandynawskiej sztuki szkutniczej i dwanaście oysterów. Ten luksusowy segment niech zamknie dziewięć łódek Hallberg-Rassy i sześć jednostek marki Amel. Szczególnie te ostatnie znane są ze znakomitego wykonania i dbałości o najdrobniejsze szczegóły.

Sporo w zeszłorocznym ARC wystartowało jachtów zza naszej zachodniej granicy, naliczyłem bowiem po osiem jednostek ze stoczni Hanse i Bavaria. To są klasyczne produkcje seryjne, ale nie jest to żaden zarzut. Niemcy dopracowali do perfekcji swoje taśmy produkcyjne i nawet jeżeli trafiają się im potknięcia, to przy tak dużej liczbie wytwarzanych jednostek łatwo jest skorygować zdarzające się z rzadka błędy konstrukcyjne. Nie są to jachty najszybsze, ale solidne i bezpieczne. Jeżeli ktoś miałby ochotę na bardziej sportowe przejście Atlantyku, to rzuca się w oczy aż 11 duńskich X-ów, zarówno w wersjach czysto sportowych, jak i „cruisers” czy „performance”, a cztery francuskie dufoury też należą do łódek ze sportowym nerwem.

Więcej kadłubów, większy komfort

Aż 36 startujących katamaranów to już absolutna francuska dominacja: 13 lagoonów produkowanych w okolicach Bordeaux, sześć fountaine-pajotów znad Zatoki Biskajskiej i cztery outremery spod Montpellier całkowicie zdominowały flotę wielokadłubowców. Nie są to jachty na każdą kieszeń i z regatowymi „multi” też wiele wspólnego nie mają, jednak wygodą żeglugi przewyższają tradycyjne jachty. Płynąc na nich, nie trzeba się też bać, że stojąca na stole butelka wina lub kubek z kawą wylądują przy kolejnej fali na zawietrznej burcie.

Większość tych katamaranów krąży pomiędzy Karaibami, gdzie sezon rozpoczyna się w grudniu i kończy pod koniec kwietnia, a Morzem Śródziemnym, gdzie czarterowane są latem. Dla tych jednostek ARC czy ARC+ to dodatkowa okazja, żeby w atrakcyjny dla klientów sposób zmienić czarterową bazę. Wśród jachtów jednokadłubowych czarterowców nie było aż tak dużo. Głównie żeglowały na nich albo rodziny rozpoczynające Wielką Przygodę, albo właściciele
z grupą przyjaciół.

Polski rodzynek i ciekawostki

Wśród 67 różnych typów jachtów znalazłem tylko jeden polski akcent. To rosyjski jacht „Julia” Delphia 33. Nie jest to wynik imponujący jak na kraj, który jest jednym z największych eksporterów jachtów w Europie. Najwyraźniej morscy włóczędzy stawiają na jachty sprawdzone na dalekich trasach i nawet jeżeli polskie stocznie znane są już od wielu lat na rynkach, to przebicie się z atrakcyjną ofertą do tej grupy kupujących wymaga zarówno czasu, jak i specjalnych konstrukcji łódek, na których nie tylko można znakomicie żeglować, ale też po prostu mieszkać.

Wśród startujących jednostek udało mi się znaleźć szczególną ciekawostkę. Czy 40-stopowy turystyczny jacht żaglowy może pływać w ślizgu? Okazuje się, że może! Fiński Sailjet 40, otaklowany jako szkuner z dwoma sztakslowymi żaglami, z niezbyt wysokimi masztami, sięgającymi raptem 13 m ponad linię wodną, ważący nieco mniej niż 5 t, co daje niezły przelicznik powierzchni żagla do masy jachtu. W testach na żaglach osiągane prędkości pomiędzy 6 i 9 w nie były niczym wyjątkowym. Jednak jacht ten ma nowoczesną, kompozytową konstrukcję kadłuba i wbudowany silnik o mocy... 300 KM! Płynąc na silniku, po podniesieniu miecza, jednostka łatwo wchodzi w ślizg, osiągając prędkość do 20 w. Jest to więc jacht, który najdłużej może pozostać na morzu przy słabnącej, wieczornej bryzie, a jednocześnie pierwszy znaleźć się w porcie. Może jest to odpowiedź na powtarzające się od czasu do czasu pirackie ataki?

Duży nie zawsze wygrywa

Najbardziej imponujące jachty startowały w Racing Division. Czysto regatowe Farr 100 i Volvo 70, czyli „Leopard by Finland” i „Monster Project” imponowały już na starcie. Czarterowe załogi, chociaż ambitne i kompetentne, z pewnością nie wykorzystały w pełni możliwości tych maszyn, niemniej jednak znalazły się w czołówce końcowego zestawienia, choć nie na samym początku. Nawet wspaniały Swan 80 „Berenice by TWT” wylądował po przeliczeniu dopiero na 10. miejscu. Do startu wśród regatowców wcale nie trzeba było mieć typowego pustego w środku kadłuba pachnącego niewietrzoną salą gimnastyczną. Żeńska załoga z „Hot Stuff” startowała na 40-stopowym Beneteau First. Żeby dobrze wypaść w imprezie – w tej rywalizacji z lekkim przymrużeniem oka, bo to przecież tylko Rally – nie trzeba było nawet wybierać Racing Division. Delphia 33 startowała wśród cruisingowców i po przeliczeniu znalazła się na 27. miejscu na 115 startujących.

Zobacz również: Manewry w porcie – Walczyć z wiatrem czy go wykorzystać?

ARC i ARC+ to przegląd ponad 200 jachtów najróżniejszych konstrukcji. Wszystkie zdolne są do pełnomorskich rejsów, a wiele z nich zostało specjalnie do mieszkania na dalekich wodach zaprojektowane. Ich wartość to często równowartość domu jednorodzinnego. Tymczasem po starcie całej flotylli z Las Palmas z portu wypłynął maleńki Maxus 22, „Atlantic Puffin” Szymona Kuczyńskiego, równie dobrze wyposażony w najniezbędniejsze drobiazgi. W jego bakistach zmieścił się nawet pełnowymiarowy rower. Jak widać na drugą stronę Atlantyku można się wybrać na prawie wszystkim. Trzeba tylko zrobić to z głową, rozsądkiem, a i tak liczy się głównie dzielność kapitana i załogi.

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO? POLUB ŻAGLE NA FACEBOOKU

OBSERWUJ NAS NA TWITTERZE

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.