Samoster: Żeglarski skok w bok w... KORSARZU

2015-12-09 12:30 Andreas Nicolaides
Samoster: Żeglarski skok w bok w... KORSARZU
Autor: archiwum "Żagli"

W "Korsarzu" odbyło się kolejne spotkanie Samosterowe, tym razem  z redaktorem miesięcznika "Żagle" - Jerzym Klawińskim. Temat intrygujący - "Żeglarski skok w bok, czyli nie bójmy się hausbotów". To ciekawa alternatywa dla masowego  polskiego  żeglarstwa tradycyjnego - zwłaszcza wiosną i jesienią.

Pływanie takie jest bardzo popularne w wielu krajach tzw. starej UE, np. Francji, Niemczech, Holandii czy na Wyspach Brytyjskich - zarówno w Wlk. Brytanii, jak i Irlandii. Wykorzystuje się do tego sieć kanałów i naturalne drogi wodne, by powoli przemieszczać się przez zielone tereny wiejskie, zdala od zgiełku wielkomiejskiego. Jednostki do pływania są dużymi łodziami motorowymi czasem rozmiarów barek,  które zabierają na pokład 6 - 8 pasażerów z rowerami, psami itp.

Moda ta zaczyna docierać i do Polski. Już na Mazurach jest kilkadziesiąt takich jednostek do czarterowania. Są w większości rodzimej produkcji polskiej z trzech stoczni jachtowych. Wyposażenie ich robi wrażenie, bo jest na poziomie "górnej półki czarterowej" w skali europejskiej. Jest to praktycznie pływający dom ze wszystkim co potrzeba do życia.

Jerzy opowiedział nam jak kilka lat temu został "zwerbowany" do tego typu żeglowania przez swojego znajomego. Początkowo odmawiał udziału, ale w końcu zgodził się. Prowadzenie "houseboata" (pisownia angielska) nie wymaga żadnych uprawnień żeglarskich czy motorowodnych i w Polsce również bez uprawnień można nimi pływać. Silniki o mocy nawet 30 czy więcej KM mają ograniczniki rozwijanej prędkości do 12 km/h. W wypożyczalniach przechodzi się wstępny kurs manewrowy, bo umiejętności z prowadzenia samochodu są na początku wystarczające. Łodzie mają płaskie dno, małe zanurzenie (rzędu 30 - 40 cm), co pozwala pływać prawie wszędzie, gdzie jest woda żeglowna.

Jerzy pokazał nam zdjęcia z rejsów testowych dokonanych już na polskich szlakach na Mazurach - właśnie polskimi hausbotami. Redakcja "Żagli" testowała kilka typów łodzi, a sternikami byli właśnie ludzie bez uprawnień "wodnych" i doświadczenia w sterowaniu. Łodzie te pływały po kanałach, przez jeziora oraz śluzę Guziankę. Widok komory wypełnionej tylko kilkoma hausbotami robił wrażenie! Podobnie jak cennik za czarter! Na razie jest to przygoda dość kosztowna, bo łodzie są drogie w produkcji, ale jest nadzieja na spadek cen wynajmu wraz ze wzrostem liczby chętnych użytkowników. W tym sezonie firmy czarterowe miały i tak wysokie obłożenie, bo rzędu 80%.

Po przerwie Jerzy odpowiadał na pytania związane z budową, eksploatacją. Wyjaśnił, że na razie w Polsce żaden urząd nie zezwoli jeszcze na zamieszkiwania (nawet czasowe) na hausbocie, ale może z czasem będzie taka możliwość, tak jak jest to w innych krajach europejskich. Mówił o istniejących na Mazurach jeszcze brakach infrastruktury: wodnych stacji paliw czy punktów odbioru fekaliów... Musimy też być przygotowani w Polsce na wodzie na spotkania z coraz większą liczbą hausbotów, które będą sterowane przez osoby niedoświadczone. Na szczęście na Mazurach był dotąd tylko jeden wypadek uszkodzenia hausbota, który wpłynął na Głazy Sztynorckie... Sternik chyba nie znał znaków wodnych i popłynął na skróty...

Kiedy Jerzy skończył swą prezentację, podszedłem do mikrofonu i spontanicznie   opowiedziałem parę faktów ze swego pozytywnego doświadczenia z hausbotami z Holandii - jeszcze z lat 70. oraz z Francji, Niemiec czy Wlk. Brytanii, gdzie też je widziałem "w akcji".

W następny poniedziałek odbędzie się spotkanie wigilijne. Andrzej Kurowski zaprasza wszystkich z własnymi materiałami z odbytych rejsów czy innych wydarzeń żeglarskich. Będzie dostępny laptop i można będzie się podzielić z innymi swymi przygodami. Będzie też poczęstunek i życzenia. Zapraszamy wszystkich chętnych!

Waldek Paszyński

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO? POLUB ŻAGLE NA FACEBOOKU

OBSERWUJ NAS NA TWITTERZE

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.