Wspominamy i odsłaniamy Ludka - Ślady na ziemi i wodzie, pomnik nad Odrą...

2015-05-13 12:28 Wiesław Seidler

Był obywatelem świata. Urodził się we Lwowie, miał obywatelstwo polskie i kanadyjskie, mieszkał wszędzie i nigdzie, nie miał swojego domu, żony i dzieci, ale miał przyjaciół na całym świecie, który opłynął swoją ukochaną „Marią”. Jeszcze kilka miesięcy przed śmiercią, już schorowany, planował na szpitalnym łóżku kolejne rejsy i wyprawy, jeżeli nie we fiordy Patagonii, to przynajmniej do Świnoujścia albo Wolina. Odpłynął w swój najdłuższy bezpowrotny rejs, na morza niebieskie, nieodgadnione, dnia 30 stycznia 2006 roku...

Ludomir Mączka – dla przyjaciół po prostu Ludek, albo Ludojad – geolog, żeglarz, podróżnik – urodził się w 1926 roku we Lwowie, gdzie podczas II wojny wstąpił do AK. Po wojnie studiował geologię i geografię we Lwowie i Wrocławiu, potem pracował jako geolog we Lwowie, Wrocławiu, Warszawie, Szczecinie, a także w Mongolii i Zambii. Najdłużej mieszkał w Szczecinie. Po powrocie z afrykańskiego kontraktu odkupił od Jerzego Makowskiego solidny, mahoniowy kecz i tak s/y „Maria” stała się jego jedyną miłością i domem na całe dalsze życie, i na wiele lat oceanicznej włóczęgi., gdy w 1973 roku wyruszył nią dookoła świata, by powrócić do Szczecina …18 lat później (!)...

Żeglarską przygodę i karierę rozpoczął jednak znacznie wcześniej - w 1949 roku - na Odrze we Wrocławiu, potem żeglował na jeziorach i na morzach, na różnych jachtach, pokonał wszystkie oceany (niektóre kilkakrotnie), opłynął obie Ameryki, okrążył świat swoją „Marią”, zawsze przyjazny ludziom i morzu. Pozostał całe życie samotny, ale nigdy nie polubił samotnej żeglugi, praktycznie zawsze miał na pokładzie albo przyjaciół, znajomych i załogantów z kraju, albo przypadkowych jachtostopowiczów, różnej narodowości...

Latem 1999 roku Ludek podjął kolejne oceaniczne wyzwanie i ruszył „Marią”, ze szczecińską załogą, po raz drugi dookoła świata, szlakiem Magellana. Dopłynął do Nowej Zelandii, gdzie przerwał rejs i odleciał do Kanady, na leczenie, a „Marię” przyprowadził do Szczecina w sierpniu 2003 roku kapitan Maciej Krzeptowski. Na macierzystej przystani JK AZS wzruszony Ludek przyjął od Maćka cumy swojej „Marii”, chociaż poruszał się już wtedy o kulach. Pomimo pomocy i wysiłków przyjaciół i lekarzy Ludek nie wrócił już do zdrowia, nie wypłynął już więcej samodzielnie na ukochanej „Marii”. Trzy lata później odszedł na wieczną wachtę, na szczecińskim Cmentarzu Centralnym pożegnaliśmy tłumnie Wielkiego Kapitana i skromnego człowieka, który z żeglarstwa uczynił pasję i cel życia, który zawsze żeglował dla przyjemności, nie dla splendorów i sławy. Jego mogiłę pokryły wieńce i wiązanki kwiatów, przesłane nawet z Nowego Jorku, Chicago i Toronto...

Ludek był właśnie członkiem honorowym kilku klubów żeglarskich w Polsce i polonijnych w Chicago, Miami  i Toronto, a także międzynarodowego Bractwa Wybrzeża, gdzie otrzymał imię Monje del Mar (Mnich Morski). Za swoje wyjątkowe dokonania żeglarskie był w kraju wielokrotnie nagradzany i wyróżniany, m.in. Nagrodą Conrada („Za życiową wędrówkę po morzach i oceanach z żeglarską wolnością, przyjaźnią i radością życia pod rękę”), specjalną nagrodą podróżników – „Super Kolosem”, i nagrodą im. L. Teligi miesięcznika „Żagle”. Miał w dorobku nagrody żeglarskie – Rejs Roku i Srebrny Sekstant, medal „Za Szczególne Zasługi dla Żeglarstwa Polskiego”, i godność Honorowego Członka PZŻ...

Ludek sam o sobie ani o swoich wyjątkowych rejsach nigdy nie napisał żadnej książki, chociaż prowadził obszerne zapiski i obfitą korespondencję, z całym światem, m.in. w formie tzw. „listów obiegowych”, z czego część pozostała w różnych archiwach, wydawnictwach i nagraniach. Bardzo ciekawie były też jego opowieści o sobie i świecie, wśród przyjaciół, przy winie czy jego ulubionej jerba mate. Powstało też kilka filmów dokumentalnych o Ludku i jego „Marii”, a także kilkanaście książek, spisanych i wydanych przez jego przyjaciół i współtowarzyszy rejsów, m.in. z kraju, Kanady, Czech i Australii (o tej bibliografii napiszę osobno). Większości z nich Ludek nawet nie zdążył przeczytać, nie zrobił ewentualnej korekty „swoich” opowieści – spisanych przez innych, teraz oceniają je Czytelnicy...

Takich śladów na ziemi – i na morzach całego świata – Ludek zostawił wiele. Przyjaciele i żeglarze pamiętają Go jako zawsze pogodnego wagabundę, nawet kiedy złożyła go choroba, jako obywatela świata, najczęściej w koszulach battle-dress i w płóciennych spodniach, z kubkiem yerba mate w ręku. Jego uśmiech i spokój uzupełniały wiecznie sfatygowane i wysłużone okulary, na ogół powiązane sznurkiem lub sklejone taśmą, jak to w morzu, na pokładzie wiernej „Marii”. Takiego właśnie Ludka – jak na zdjęciach - wszyscy pamiętamy...

Dodam, że na Cmentarzu Centralnym w Szczecinie, przy Jego nagrobku z czerwonego granitu – zaprojektowanym przez architekt Magdalenę Jacobson-Ostrowską –  spotykają się corocznie w dzień Wszystkich Świętych Jego przyjaciele i żeglarze. Tuż obok spoczywa też inny wspaniały szczeciński żeglarz ś.p. kapitan Ziemowit Ostrowski, a w pobliżu jest symboliczny pomnik poświęcony „Tym, Którzy Nie Powrócili z Morza”. Tablice upamiętniające Ludka – wspaniałego żeglarza i geologa, wyryte są też na potężnym, granitowym skandynawskim głazie narzutowym, ustawionym w 2007 r. na macierzystej przystani Ludka,  czyli JK AZS w Szczecinie, gdzie ostatnio odbyła się okręgowa Inauguracja Sezonu ZOZŻ 2015. Ponadto w samym centrum Szczecina, przy murze bazyliki archikatedralnej, od strony Placu Orła, została ustawiona w 2009 r. wymowna kotwica admiralicji – tzw. Kotwica Trzech Kapitanów, z tablicą upamiętniającą trzech ś.p. znanych szczecińskich kapitanów jachtowych – Kubę Jaworskiego, Ludka i Jerzego Siudego. Wszystkie te trzy miejsca pamięci (na zdjęciach), powstały staraniem przyjaciół Ludka, m.in. Zenona Szostaka, Wojtka Jacobsona, Bruno Salcewicza, Andrzeja Piotrkowskiego, i wielu innych, ze Szczecina, kraju, Kanady, USA...

Od kilku lat, z inicjatywy Stowarzyszenia Żeglarski Szczecin, z Piotrem Owczarskim i Maciejem Krzeptowskim na czele, przy wsparciu całego środowiska żeglarskiego, ZOZŻ i przede wszystkim władz miasta, powstaje i jest stale rozbudowywana Szczecińska Aleja Żeglarzy, nad Odrą, na Bulwarze Piastowskim, pomiędzy mostami Długim i Trasy Zamkowej. Jest już tam kilka żeglarskich akcentów rzeźbiarskich i kilka tablic pamiątkowych, a rok temu ogłoszony też został otwarty konkurs na rzeźbę - pomnik kapitana jachtowego Ludomira Mączki – „…w formie realistycznej, …podczas wykonywania czynności związanych z żeglarstwem, w skali zbliżonej do rzeczywistej wielkości człowieka…”. Konkurs wygrał artysta rzeźbiarz Paweł Szatkowski z Kołobrzegu, i wg jego wizji odlany już został w brązie i ustawiony nad Odrą pomnikowy Ludek (na zdjęciu). Pomnik zostanie odsłonięty w najbliższą sobotę 16 bm., o godz. 11.00, wraz z tablicą poświęconą jego „Marii”, pierwszemu polskiemu jachtowi, który dwukrotnie opłynął świat. Odsłonięte też zostaną dwie kolejne inne tablice, upamiętniające założony w 1877 r. Stettiner Yacht Club, i pierwszy w powojennym polskim Szczecinie JK „Gryf” Ligi Morskiej, założony w 1945 r.

Ludek sam mawiał o sobie: „Nigdy nie zrobiłem nic wielkiego. Żeglowałem dla przyjemności. Dla każdego żeglarza najtrudniejsze do pokonania są zawsze rafy lądowe. Później jest już tylko morze…”.  Swoją wieloletnią morską włóczęgę określił w jednym z wywiadów jako „podyplomowe studium z geografii regionalnej świata”, a zapytany, co czuje po powrocie z wokółziemskiego rejsu, odpowiedział krótko – „niedosyt”. Niedosyt przeżyć gonił Go rowerem z Wrocławia do Szczecina, otwartą szalupą ze Szczecina do Gdyni (w grudniu!), potem „Marią” dookoła świata… Tylko na wiślanej przystani w Warszawie nie wypożyczono Mu kiedyś kajaka, bo nie miał karty pływackiej. Nie pomógł nawet patent kapitański. Czy teraz pomnikowy Ludek – dlaczego patrzy na miasto, nie na wodę, i dlaczego taki czarny, może dlatego, że był geologiem? - jest tym, kogo pamiętamy i którego chcielibyśmy spotkać nad Odrą, z powiewem wiatru od dalekich mórz, lądów i oceanów? Może jednak Ludek „zejdzie” z pomnika i odbierze cumy „Marii”, jeżeli wyremontowana (na zdjęciu), staraniem Oli i Andrzeja Kocewiczów, przycumuje w trakcie uroczystości do nabrzeża przy Bulwarze Piastowski (po złożeniu masztów, inaczej nie przepłynie pod mostem?).

Zobaczymy, zapraszamy wszystkich żeglarzy i przyjaciół Ludka, zapraszamy wszystkich miłośników morza i swobodnej żeglugi, zapraszamy na Bulwar Piastowski, w sobotę 16 bm., na godz. 11.00...

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO? POLUB ŻAGLE NA FACEBOOKU

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.